hej! jak wiecie, blog bedzie pisany przez dwie osoby. posty moje, bedą pisane z mojej perspektywy, a Emiliany z jej perspektywy. to tylke, tak dla wyjaśnienia. zapraszam na 1 odcinek/rozdział :)
Tak! Wreszcie dostałyśmy szansę. Wielką, życiową szansę. Nie tylko zawodową. Jechałyśmy do Dortmundu na testy do dziewczęcej sekcji BvB. W końcu coś musiało zakończyć tę idealną chwilę. I to nie było coś, tylko my i nasze zdenerwowanie. Po prostu pokłóciłyśmy się.
-Ale wiesz, tam trzeba trzymać poziom!! to w końcu jakaś wielka szansa! - Krzyknęłam nagle do Emiliany.
-A więc uważasz że mój poziom jest z niski na dziewczęcą sekcję Borussi?- Odparowała mi przyjaciółka.
-A może tak byście się uciszyły? Wasz poziom jest wysoki skoro zaprosili was tam na testy! I ogólnie to zaraz lądujemy, więc zapnijcie pasy. - ochłodziła sytuację Roxy, nasza przyjaciółka, a zarazem menedżerka. Była nieocenionym ekspertem w łagodzeniu napięć pomiędzy nami. Musiałam przeprosić Em, niepotrzebnie tak na nią nakrzyczałam.
-Dobra. Sorry Emilii, jestem po prostu zdenerwowana...
-Nic się nie stało, ja też się denerwuję
Na szczęście wszystko wróciło do normy. I prędko miało się to zmienić…
Gdy dotarłyśmy na miejsce, emocje wzrosły jeszcze bardziej. Temperatura w aucie którym miałyśmy dojechać na Signal Iduna Park wynosiła ponad 50 st C
-Hmmm, w którą stronę skręcić? -pytanie Roksany pozwoliło wybuchnąć naszym emocjom.
W LEWO!!- jak jeden mąż wykrzyczałyśmy te słowa prosto w twarz przyjaciółki.
-Dobra, dobra, po co te nerwy! Oo, już dojechałyśmy! życzę powodzenia! -pożegnała się z nami Roxy
dzięki, mam nadzieję ze nam dobrze pójdzie.- zawołała w kierunku odjeżdżającego auta Emiliana
-Na pewno, dajesz, wbijamy.
Tymi słowami rozpoczęłam jeden z największych i najważniejszych jak się okaże epizodów w naszym życiu.
-Dzień dobry, my na testy do BvB. -Tymi słowami Emilii powitała Jurgena Kloppa, trenera Borussi Dortmund(sekcji męskiej)
-Niestety dziś nie ma Petra, wróci jutro. a może pójdziecie na trening z chłopakami? Zaproponował nam trener.
-Spoko, chyba sobie poradzimy, co nie Em? a tak ogólnie to jestem Romana
-A ja Emiliana.
-Mnie już pewnie znacie, ale kulturalnie jest się przedstawić. Jurgen Klopp.
Miło nam.- Odpowiedziałam za nas obie.
-Mi też. no to macie klucze od drugiej szatni, nr 203. a potem na murawę. musicie zdążyć na rozgrzewkę. Tak pożegnał się z nami mężczyzna, którego decyzja namiesza w naszym życiu.
Gdy zdyszane wpadłyśmy na murawę po wyścigu z czasem, czekało na nas niezbyt miłe powitanie.
-Uff, na szczęście zdążyłyśmy. - Ucieszyłam się patrząc na zegar.
-A co tu robią te dwie?- Zdziwił się Robert Lewandowski
-Hmmm, dziewczyny, ale to trening zamknięty, nie dla fanów!- dokończył wypowiedź Roberta Mario Goetze
-Ale my z wami dzisiaj ćwiczymy!- Wykrzyczała wkurzona na nich moja przyjaciółka.
-chyba jak sobie narysujesz...- Odpowiedział bezczelnie na jej słowa Lewy.
-Ty, niedowiarek, zapytaj się Jurgena, bo właśnie przyszedł! -Odpowiedziałam na ataki Roberta, już całkiem zdenerwowana. Na szczęście przed kolejnym moim atakiem ustrzegło Roberta przybycie trenera.
-Chłopaki!! Romana i Emiliana dzisiaj z nami ćwiczą, bo jak wiecie Petr wyjechał.
-I co, Lewy, narysowałyśmy to sobie??- zadrwiła z niego Emiliana.
-No dobra, sorry- przyznał ze skruchą piłkarz.
Biegnę przez murawę, cieszę się że nikt mi nie odebrał piłki, dobrze nad nią panuję, podbiegam do bramki bronionej przez Romana Weidenfellera. Celuję, i tak! trafiłam
-jest!! goool!!! -Wykrzykuję te słowa na cały stadion, no w końcu nie codziennie trafiam bramki takim świetnym bramkarzom jak Romek.
-Kurde, jesteś naprawdę dobra, nie spodziewałem się tego!- Chwali mnie goalkeeper Borussi.
-Dzięki miło mi- odpowiadam zgodnie z prawdą, bo zawsze jak strzelałam gole, to po meczu mówili że jestem beznadziejna. Miło mi było słyszeć takie słowa, szczególnie od jednego z moich idoli.
-Em, uważaj, Lewy pędzi po twoją bramkę! -ostrzegłam przyjaciółkę przed Robertem.
-Dobra, postaram się. -odkrzyczała mi Emiliana.
-hurra! obroniłam! fuck yeah!- po wypowiedzeniu tych słów zaczęła dziko tańczyć z radości w bramce.
-Nie myślałem że to obronisz, żadna dziewczyna nie broni!- pochwalił ją Marco Reus. Chyba nie muszę dodawać że rozpromieniła się jak słońce, słysząc pochwały od swojego autorytetu piłkarskiego
-no to ja jestem pierwsza. Emiliana jestem. -przywitała się dziewczyna
a ja Marco.
wiem jestem twoją fanką-odpowiedziała
fajnie, o Coach nas woła. Niestety rozmowę bramkarki i pomocnika przerwał Jurgen.
W szatni Kloppo przywitał nas takimi słowami:
słuchajcie, jak wiecie, za 2 tygodnie mamy mecz z Ajaxem, a ja nie mam jeszcze ustawienia.- odpowiedział lekko podenerwowany trener.
a wiesz trenerze, ja mam plan. W końcu od zawsze próbowałam poprawiać ustawienia piłkarzy ukochanych klubów. Może Kloppowi spodoba się mój pomysł…
-Dobra dawaj, może będzie dobry.- Usłyszałam zgodę trenera.
-No to tak: Roman w bramce, a potem 4 obrońców, jeden wysunięty. 3 pomocników i dwóch napastników.- radzę.
-Chłopaki, weźcie ustawcie się tak jak wam Romana powie!!
Nieźle się zdziwiłam gdy Jurgen pozwolił mi zarządzać. I oczywiście sielankę przerwał Robert Lewandowski, który kłócił się z nami od samego początku, nie miał ochoty się podporządkować decyzji trenera.
-Dlaczego mam słuchać dziewczyny?!- znienacka wykrzyczał Lewy.
-Bo tak Jurgen każe! i już nie pajacuj Robert!- próbował załagodzić sytuację Ilkay Gundogan, a na dobrą sprawę tylko ją zaostrzył.
-spadaj idioto! -odpowiedział mu bezczelnie Lewandowski. Wtedy, po raz pierwszy od początku naszego przyjścia na trening, zamiast przyglądać się zaistniałym sytuacjom, odezwał się Łukasz. Łukasz Piszczek. Mój idol. I odezwał się w mojej obronie.
-Jakbyś nie zauważył, to w Borussi grają jeszcze inni. a nam podoba się jej ustawienie.- wykrzyczał, całkowicie wściekły już zachowaniem kolegi z reprezentacji Łukasz
-Dzięki za wsparcie, jesteście super!- podziękowałam chłopakom za ratunek przed kolejnymi atakami Lewego.
-A jak ci się coś Robert nie podoba, to trener ustawi innego napastnika zamiast ciebie!- dokończyła wszystko moja przyjaciółka.
W tym momencie zbulwersowany napastnik wyszedł, trzaskając drzwiami.
-Czy on zawsze ma takie humory?- zapytałam zdziwiona resztę drużyny, bo zawsze uważałam Lewandowskiego za miłego chłopaka.
-nie, dzisiaj chyba lewą nogą wstał- odpowiedział mi Łukasz
Swoją wypowiedzią rozładował atmosferę w szatni. Niestety ten wspaniały dzień powoli już się kończył, trzeba było wracać do domu. Jednak dzięki jednemu telefonowi, wróciły mi nadzieję że znowu spotkam Łukasza. I jego piękne hipnotyzujące oczy… Bo Jurgen zaproponował nam bycie drugimi trenerkami na meczu z Ajaksem Amsterdam. W podziękowaniu za pomoc w ustawieniu. To będzie najlepsze podziękowanie w całym moim krótkim życiu.
Po zakończonym meczu z Ajaksem podszedł do mnie właśnie on, Łukasz.
-Dzięki Romana, twoje ustawienie było genialne, wygraliśmy 4-1! Podziękował mi Piszczunio. Nie, jego uśmiechowi nie da się oprzeć.
-miło mi, ty też wspaniale dzisiaj grałeś- odpowiedziałam komplementem na komplement.
-Oglądałyśmy ten mecz, z ławki trenerskiej.- wtrąciła Emiliana
-Nom, widziałem je. fajnie wyglądacie w bluzach trenerskich.- przytaknął Marco. Nie odpowiedziałyśmy nic, tylko się uśmiechnęłyśmy.
-może wyskoczycie z nami do kina?- zapytał znienacka Łukasz
-Dobra, a kto jeszcze idzie, bo chcemy zabrać też naszą przyjaciółkę Roksanę, jest naszą menedżerką.- przytaknęłam, ale nie zapomniałam o Roksanie, która cierpliwie czekała na nas w naszym dortmundzkim mieszkaniu. Mam nadzieję że się ucieszy.
-będzie tam jeszcze Mario. I Mats z dziewczyną- odpowiada na pytanie Marco
- Okay, Roksana jest wielką fanką Mario.
-Będzie miała okazję spotkać swojego idola-odpowiada Łukasz
-to na rynku o 19? -pyta Marco
-spoko, pasuje nam.-Emiliana zgadza się za nas wszystkie.
No bo kto protestowałby przed kinem z takimi ciasteczkami!
-to do zobaczenia później!- pożegnali się z nami piłkarze.
Chciałam z Emilii tą niespodziankę dowieść do domu Roksanie, lecz nie wytrzymałyśmy i w połowie drogi zadzwoniłyśmy do naszej menedżerki.
-Roxy, słuchaj mamy dla ciebie wiadomość-zaczęłam
- Dobra, dawaj, bo się denerwuję! -odpowiedziała Roxy
- Idziemy we trzy do kina z Reusem, Piszczkiem i… Goetze!
- O boże! A nie żartujesz czasem? - dziewczyna nie wierzyła mi.
- A czy to temat do żartów? Oczywiście że mówię prawdę! O 19 spotykamy się na rynku. Idzie jeszcze Hummels z dziewczyną. -opowiedziałam jej z niemałą ekscytacją.
- Kurczę, to się pośpieszcie bo mamy tylko 2 godziny! A musimy się przygotować!- zaczęła się denerwować Roksana.
- Nie dramatyzuj, będziemy za 15 minut!- wrzuciła swoje 3 grosze Em.
Gdy już dojechałyśmy Roksana latała po domu z wszystkimi naszymi sukienkami, pantofelkami i kosmetykami.
- No co tak stoicie? Którą sukienkę chcesz Roma?- gorączkowała się Roxy.
- Żadną. -Odpowiedziałam przyjaciółce.
- No ale jak to żadną?! Idziemy na randkę!- w głosie Roksany było słychać podenerwowanie.
- To tylko kino! - odpowiedziałam
- Ale z piłkarzami!- temperatura powoli wzrastała.
- Ale ja z Romaną ubieramy jeansy, bluzy i trampki! -zakończyła Emiliana.
- Wy to zawsze inne jesteście. Chcecie wyglądać jak chłopaki?
- Wiesz Roxy, wolę wyglądać jak chłopak niż jak niunia. -odpowiedziałam ripostą na ripostę.
- Sorry, Roma. Masz jednak rację. Nie chcę się ośmieszyć przez Mario. - przyznała ze skruchą przyjaciółka.
-No to jak się ubierzesz Roxy? -zapytała się Emilii
- W spodnie i koszulkę?
- hahahahahaha, no i co? Nie będziesz wyglądać jak chłopak. -stwierdziłam.
O 19 byłyśmy na rynku. Okazało się że pojedziemy mini-vanem Matsa, bo ani nasze auto, ani chłopaków nie pomieści 8 osób. Wybraliśmy się na „Jesteś Bogiem”, film o Paktofonice, bo decyzja chłopaków przeważyła. Ale i tak było super. Właściwie nie pamiętam o czym był film. Nie oglądałam go. Wpatrywałam się w jego piękne, zielone oczy. W oczy Łukasza.
Nawet, nawet ten wasz blog :)
OdpowiedzUsuńcałkiem ciekawe, aż chce się czytać dalej :)
OdpowiedzUsuń