sobota, 9 lutego 2013
I żyli długo i szczęśliwie...-Epilog.
Po odebraniu małej Lenki spokojni że nic jej nie jest, wróciliśmy do Dortmundu. Emiliana pojechała na badania kontrolne. Roxy miała zaplanowany cały dzień z Mario, a młodzi narzeczeni szukali własnego mieszkania. Czyli cały dzień z Łukaszem. Słodkie lenistwo. Wstałam o 11 a w kuchni stało śniadanie i kartka: będę o 12 pójdziemy gdzieś. Uśmiechnęłam się pod nosem. Co on knuje? Może coś mu wypadło? Przestałam o tym myśleć i zjadłam śniadanie przygotowane przez chłopaka. Później poszłam się uczesać i ubrać. Wybrałam czarne rurki, bluzkę BvB i bluzę z kapturem. Zeszłam na dół i zaczęłam trochę sprzątać. Po paru minutach źle się poczułam i położyłam się na kanapie. Uff, przeszło. Pół godziny później wrócił Łukasz.
-Hej! Już jestem! -zawołał.
-Cześć!- podbiegłam do niego i przytuliłam się.
-no to gdzie idziemy?
-może do kina?
-Dobra.- ubrałam się i wyszliśmy. Po 15 minutach byliśmy już pod kinem. Poszliśmy na Skyfall. Po seansie zdecydowaliśmy się na spacer po parku.
-Łukasz, chodź, usiądziemy.
-Coś się stało?- zapytał z nutką zaniepokojenia w głosie.
-Nic, tylko mi słabo. - powiedziałam i straciłam przytomność. Chłopak zadzwonił po karetkę. Obudziłam się w sali szpitalnej. Przy moim łóżku siedział Łukasz.
-Jak się czujesz kotku?- zapytał troskliwie
-Ee, już lepiej. Co mi jest?
-Musimy zaczekać na wyniki. Do Sali wszedł lekarz.
-Gratuluję państwu.- powiedział, a my oboje się zdziwiliśmy.- Będą państwo rodzicami. Zamurowało mnie.
-Boże, będę tatą!- krzyknął Łukasz a lekarz wyszedł. -Nawet nie wiesz jak się cieszę!- przytulił mnie.
-Ja też. Mógłbyś zapytać się lekarza kiedy mnie wypiszą?
-Jasne. Po chwili był już z powrotem.- Już dzisiaj możesz wyjść. Tylko musisz o siebie dbać. Jutro przekażę Jurgenowi twoje zwolnienie. To dopiero 1 miesiąc, ale lekarz mówił że nie możesz grać. Musisz dbać o Piszcza Juniora- zaśmiał się .
-O boże, 8 miesięcy w domu!
-Echh, nie narzekaj. Szybko minie.- powiedział i wyszliśmy. Po 15 minutach jazdy byliśmy w domu. Po drodze zrobiliśmy zakupy. Nie zdążyłam nawet ich rozpakować, gdy do domu wpadła Emiliana.
-Cześć kochana! Płakałaś?- zapytałam ją widząc czerwone oczy
-Tak. Byłam dzisiaj na badaniach…
-No i co dalej- zapytałam, obawiając się najgorszego.
-Jaaa… ja jestem w ciąży! Nie wiem jak Rene zareaguje!
-Na pewno będzie szczęśliwy!- przytuliłam ją. -Też ci coś powiem.
-Cooo?- zapytała zaciekawiona.
-Będziesz ciocią!
-Jeeeej! Super! A gdzie młodzi?
-Nasze zakochańce już się wyprowadziły.
-Łooo szybko.
Na dole pojawił się Łukasz.
-Cześć Em! Co tam?
-Piszczek Junior będzie miał rówieśnika Adlera Juniora.-odpowiedziałam za nią.
-Gratuluję!-powiedział i uścisnął moją przyjaciółkę. Dobry humor nie opuszczał nas aż do wieczora.
*5 miesięcy później*
Jechałyśmy z Em na Usg. Niestety nasi ukochani nie mogli z nami wtedy być, ponieważ mieli ostatni przedmeczowy trening. Podejmowali u siebie Barcelone w finale Ligi Mistrzów. Na badaniu wreszcie poznałyśmy płeć maluszków. Ja będę miała synka, Emi córeczkę. Wieczorem pojechałyśmy na mecz. Do końca 1 połowy utrzymał się remis 1:1, po trafieniach Fabregasa i Kuby.
-Zamieszanie pod bramką Valdesa, dośrodkowuje Gundogan, i taaak, prosze państwa, trafia Mario Gotze!
Zaczęłyśmy się cieszyć i przytulać, wiedząc że Barca nie trafi już do siatki BvB. Borussia wygrywa Champions Leauge
-Gratuluję!-zawołała Emi przytulając się do Rene. Odnalazłam Łukasza w tłumie.
-Cześć.-pocałował mnie na przywitanie.- Jak było u lekarza?
-Hej. Oj tam, wygraliście Ligę Mistrzów! Rozumiem że idziemy świętować?
-Jak chcesz. To co, wreszcie mi powiesz?
-Powiem. To będzie chłopczyk.
-Suuper!-ucieszył się, jak małe dziecko, dostające nową zabawkę.
-Idziemy już?
-A nie czekamy na Em?- zdziwił się.
-Nie, napisała że wrócili już sami.
-Jak mu damy na imię?-zapytał po drodze Łukasz.
-Myślałam nad Sebastianem...
-Sebastian Piszczek. Brzmi wspaniale.
*5 lat później*
Siedzieliśmy w ogrodzie Emiliany, popijając sok i patrząc na Sebastiana, Lenę i Emmę, grających w piłkę z tatusiami. Po chwili podbiegł do nas Basti.
-Mamo, mamo, a kiedy Kefin zagra z nami f piłe?- zapytał, wskazując na 10-miesięcznego malucha w objęciach Emiliany.
-Bastianku, Kevinek jeszcze nie umie chodzić, ale jak będzie większy to z wami zagra/
-Suuupeell!-przytulił malca i pobiegł grać.
A my w trójkę z Emilianą i Roxy przyglądałyśmy się w pełni szczęśliwym naszym rodzinom.
-----------------------------------------------------------------------------------
tak, to już definitywnie koniec. Bardzo trudno jest nam rozstać z tym opowiadaniem, ale wszystko ma swój koniec. Bardzo dziękuję że byliście z nami przez te 4 miesiące i czytaliście nasze "dzieła". Dziękuję Wam wszystkim razem, a także każdemu z osobna.
Dziękuję za miłe komentarze, one bardzo motywowały do dalszego tworzenia. Jeżeli chcecie, możecie nas znaleźć pod tymi adresami:
http://www.arsenalowelove.blogspot.com
http://cfclover.blogspot.com
http://bvb-echte-liebe.blogspot.com
http://nurderbayern.blogspot.com
http://hsv-bilder.blogspot.com
http://schalke-furimer.blogspot.com
http://lostmysoulindortmund.blogspot.com -Blog autorstwa Mani, o Borussi
zapraszam.
Autorki Emiliana, Romana i Mania.
wtorek, 5 lutego 2013
^^
na komisariacie Mario z Roksaną dowiedzieli się że jest świadek który widział dziewczyną podobną do Lenki z jakiś mężczyzną. Kobieta nie widziała dokładnie jego twarzy, więc trudno będzie stworzyć portret pamięciowy.
-I czego się dowiedzieliście?- zapytałam kiedy wrócili do domu.
-Że jest świadek który rzekomo widział Lenkę.- rzekł Mario.
-Spokojnie, znajdą ją.-powiedziałam tuląc ich. Następnego dnia Mario i Roxy musieli iść na komisariat w celu rozpoznania portretu.
-Czy rozpoznaje pani tego mężczyznę?- zapytał policjant pokazując portret.
-Nie, niestety nie. -Odpowiedział zrozpaczona dziewczyna
-A pan?- Mario zastanowił się chwilę nad portretem.
-Nie- powiedział oddając kartkę. Całą drogę zastanawiał się nad portretem. Wydawało mu się że zna tego faceta. Po południu oglądaliśmy mecz Real- Valencia.
Po jakimś czasie Mario skojarzył portret pamięciowy z jednym z piłkarzy. Od razu postanowił pojechać na policję. Roksana po długich namowach została w domu. Gotze zapukał do pokoju z numerem 12, w którym urzędował policjant zajmujący się porwaniem Lenki.
-Proszę- odezwał sie policjant. Mario wszedł po środka.
-Coś sie stało?
-Chyba wiem kto jest na tym portrecie.-oznajmił chłopak.
-Tak? Kto?
-Cristiano Ronaldo- odpowiedział.
-Dobrze. Sprawdzimy to. Jak coś będzie wiadomo, powiadomimy państwo.-powiedział policjant żegnając sie z piłkarzem.
Następnego dni rano zadzwonił policjant z prośbą stawienia sie na komisariacie. Młodzi rodzice od razu pojechali.
-No więc Pańska córka przebywa teraz w Madrycie.-usłyszeli Mario i Roxy po przybyciu na komisariat.
-Jak to?- dziwił się Mario.
-I co teraz z moją córką?- Roxy strasznie się niecierpliwiła
-Madrycka policja już odebrała dziewczynkę z rąk porywaczy. Jest teraz w policyjnej izbie dziecka.- tłumaczył policjant.
-Co?! moja Lenka w policyjnej izbie dziecka?!
-Roxy, spokojnie. Zaraz po nią polecimy. Proszę podać nam adres. Policjant napisał adres i rodzice Leny opuścili komisariat.
Gdy wrócili, wszyscy od razu zaczęli ich wypytywać.
-I co? Gdzie mała? Nic jej nie jest?- zalała ich falą pytań Mania.
-Lena jest w Madrycie. Musimy po nią lecieć.- tłumaczył Mario- kto zna hiszpański?
-Ja- powiedziałam
-To przygotuj się, o 16 wylatujemy.
-Dobrze, już idę. Gdy juz się ogarnęłam, zeszłam na dół zaczekać na Mario i Roxy, oraz pożegnać sie z Łukaszem.
-Pa kochanie, będę tęsknił.-powiedział.
-Oj tam, jedę na jeden dzień.
-Roma, chodź, jedziemy już.
Odprawa minęła bardzo szybko i już po 20 min. byliśmy w samolocie lecącym do Madrytu. Dolecieliśmy na 20.30, więc na komisariat wybraliśmy się następnego dnia.
*na komisariacie*
-Buenos dias*. Jestem Romana, a to są rodzice Leny Gotze. Przyjechaliśmy ją odebrać.
-Bien**. Zaraz ją przyprowadzę.
-Lena!-zawołała Roxy na widok swojej córki.-Bo.że, jak dobrze że nic ci nie jest!
-Gracias seniorita. Adios! ***-powiedziałam i wyszliśmy.
*-dzień dobry po hiszpańsku
**- dobrze. również po hiszpańsku.
***- dziękuję pani. Do widzenia.- hiszp.
-I czego się dowiedzieliście?- zapytałam kiedy wrócili do domu.
-Że jest świadek który rzekomo widział Lenkę.- rzekł Mario.
-Spokojnie, znajdą ją.-powiedziałam tuląc ich. Następnego dnia Mario i Roxy musieli iść na komisariat w celu rozpoznania portretu.
-Czy rozpoznaje pani tego mężczyznę?- zapytał policjant pokazując portret.
-Nie, niestety nie. -Odpowiedział zrozpaczona dziewczyna
-A pan?- Mario zastanowił się chwilę nad portretem.
-Nie- powiedział oddając kartkę. Całą drogę zastanawiał się nad portretem. Wydawało mu się że zna tego faceta. Po południu oglądaliśmy mecz Real- Valencia.
Po jakimś czasie Mario skojarzył portret pamięciowy z jednym z piłkarzy. Od razu postanowił pojechać na policję. Roksana po długich namowach została w domu. Gotze zapukał do pokoju z numerem 12, w którym urzędował policjant zajmujący się porwaniem Lenki.
-Proszę- odezwał sie policjant. Mario wszedł po środka.
-Coś sie stało?
-Chyba wiem kto jest na tym portrecie.-oznajmił chłopak.
-Tak? Kto?
-Cristiano Ronaldo- odpowiedział.
-Dobrze. Sprawdzimy to. Jak coś będzie wiadomo, powiadomimy państwo.-powiedział policjant żegnając sie z piłkarzem.
Następnego dni rano zadzwonił policjant z prośbą stawienia sie na komisariacie. Młodzi rodzice od razu pojechali.
-No więc Pańska córka przebywa teraz w Madrycie.-usłyszeli Mario i Roxy po przybyciu na komisariat.
-Jak to?- dziwił się Mario.
-I co teraz z moją córką?- Roxy strasznie się niecierpliwiła
-Madrycka policja już odebrała dziewczynkę z rąk porywaczy. Jest teraz w policyjnej izbie dziecka.- tłumaczył policjant.
-Co?! moja Lenka w policyjnej izbie dziecka?!
-Roxy, spokojnie. Zaraz po nią polecimy. Proszę podać nam adres. Policjant napisał adres i rodzice Leny opuścili komisariat.
Gdy wrócili, wszyscy od razu zaczęli ich wypytywać.
-I co? Gdzie mała? Nic jej nie jest?- zalała ich falą pytań Mania.
-Lena jest w Madrycie. Musimy po nią lecieć.- tłumaczył Mario- kto zna hiszpański?
-Ja- powiedziałam
-To przygotuj się, o 16 wylatujemy.
-Dobrze, już idę. Gdy juz się ogarnęłam, zeszłam na dół zaczekać na Mario i Roxy, oraz pożegnać sie z Łukaszem.
-Pa kochanie, będę tęsknił.-powiedział.
-Oj tam, jedę na jeden dzień.
-Roma, chodź, jedziemy już.
Odprawa minęła bardzo szybko i już po 20 min. byliśmy w samolocie lecącym do Madrytu. Dolecieliśmy na 20.30, więc na komisariat wybraliśmy się następnego dnia.
*na komisariacie*
-Buenos dias*. Jestem Romana, a to są rodzice Leny Gotze. Przyjechaliśmy ją odebrać.
-Bien**. Zaraz ją przyprowadzę.
-Lena!-zawołała Roxy na widok swojej córki.-Bo.że, jak dobrze że nic ci nie jest!
-Gracias seniorita. Adios! ***-powiedziałam i wyszliśmy.
*-dzień dobry po hiszpańsku
**- dobrze. również po hiszpańsku.
***- dziękuję pani. Do widzenia.- hiszp.
piątek, 1 lutego 2013
Dwa w jednym
Dwa tygodnie minęły tak szybko,że zostało tylko kilka dni do powrotu. Kolejny dzień na Teneryfie mijał spokojnie, jak w raju. Pod wieczór, gdy słońce było już w zenicie Mateusz zaproponował mi spacer po plaży. Zgodziłam się. Spacerowaliśmy brzegiem zatoczki podziwiając zachód słońca.
-To jest piękne. -powiedziałam oczarowana.
-Nie tak jak ty. -powiedział Mati muskając swoimi ustami moje.
Uśmiechnęłam się lekko. Po chwili klękną przede mną:
-Maniu. Chodź znamy się, krótko czuję, że to ty jesteś tą jedyną, tą z którą chcę spędzić resztę życia. Uczynisz mi ten zaszczyt i... i wyjdziesz za mnie ? -wyciągnął małe pudełko a w nim piękny pierścionek.
-Tak. -odpowiedziałam bez namysłu.
Mateusz założył mi pierścionek.
-Jest piękny. -powiedziałam przyglądając się mu po czym rzuciłam się na Matiego.
Na plaży siedzieliśmy dość długo. W domu wszyscy już spali więc weszliśmy tak żeby nikogo nie obudzić. Kolejny gorący dzień. Coraz bliżej powrotu.Po śniadaniu postanowiliśmy z Mateuszem, że powiemy im o zaręczynach. Mario zawoła Roksanę. Lenka spała w ogrodzie więc Roxy postanowiła zostawić ją na chwilkę.
-Chcielibyśmy wam coś powiedzieć... -zaczął.
-Bierzemy ślub. -powiedziałam pokazując im rękę z pierścionkiem.
Dziewczyny zaczęły mi gratulować a chłopacy Matiemu. Roxy poszła zobaczyć co z Lenką.
-Mario ! -zawołała z ogrodu.
-Co się stało kochanie ? -zapytał stojąc w drzwiach.
-Lenka zniknęła. -ledwo mówiła.
-Jak to zniknęła ? -był w szoku.
-No nie wiem... zostawiłam ją na chwilkę...
-Już dobrze. -próbował ją uspokoić i weszli do domu.
-Co się stało ? -zapytała Emiliana.
-Lenka zniknęłam. -powiedział przerażony Mario.
-Ale jak to zniknęła ? -dziwił się Łukasz.
-Zostawiłam ją w ogrodzie na tyle co Mati z Manią mówili, ale jaj nie ma. -łkała Roksana.
-Nie ma wyjścia. Jedźcie na policje. My będziemy czekać. -zadecydowała Romana.
-Ale kto mógł to zrobić ? -zastanawiała się Emi.
-Nie wiem. Chodź Roxy, pojedziemy zgłosić zaginięcie Lenki. -powiedział Mario łapiąc kluczyki.
Po pół godzinie dotarli na komisariat. Roksana opowiedziała wszystko policjantowi, który przyjął ich zgłoszenie.
-Wiecie kto to mógł zrobić ? -zapytał policjant.
-Nie jesteśmy tu tylko na wakacjach. -mówił Mario.
-Ale w Dortmundzie miało miejsce kilka wydarzeń, których sprawcą była jedna osoba. -wydusiła z siebie Roxy.
-Kogo ma pani na myśli ?
-Roberta Lewandowskiego.
-Ale skąd miałby wiedzieć, że akurat tu będziemy ? -zastanawiał się Mario.
-Może ma jakiegoś wspólnika, który mu pomaga. -podpowiedziała Roxy.
-Sprawdzimy wszystkie tropy. -rzekł policjant. -Nie możecie na razie opuszczać Teneryfy dopóki nie będziemy czegoś wiedzieć O wszystkim będziemy państwa informować.
-Dziękujemy do widzenia. -powiedział Mario.
-Do wiedzenia. -skierował ich do wyjścia.
Kiedy wrócili do domu Mario wszystko nam opowiedział. Też myślałam, że to może być Robert, ale chyba nie przyjeżdżałby za nami aż na Teneryfę. Prawie nikt z nas nie zmrużył oka w nocy. Poszłam po coś do picia. W kuchni siedziała Roksana.
-Dlaczego nie śpisz ? Powinnaś odpocząć. -zapytałam.
-Cały czas myślę o Lence. -rozpaczała.
-Spokojnie znajdą ją. -przytuliłam ją. -Jutro porozwieszamy ogłoszenia o jej zaginięciu może ktoś ją widział.
-Mam nadzieję. -powiedziała wycierając oczy z łez.
Po śniadaniu ja, Romana, Łukasz i Mati poszliśmy porozwieszać ogłoszenia o Lence. Przez dwa dni nie było żadnych informacji o małej. W końcu zadzwonił telefon z policji. Mario i Roksana od razu pojechali na komisariat dowiedzieć się o co chodzi...
___________________________________________
Przepraszam, że taki krótki, ale nie mam teraz głowy do tego.. :3
-To jest piękne. -powiedziałam oczarowana.
-Nie tak jak ty. -powiedział Mati muskając swoimi ustami moje.
Uśmiechnęłam się lekko. Po chwili klękną przede mną:
-Maniu. Chodź znamy się, krótko czuję, że to ty jesteś tą jedyną, tą z którą chcę spędzić resztę życia. Uczynisz mi ten zaszczyt i... i wyjdziesz za mnie ? -wyciągnął małe pudełko a w nim piękny pierścionek.
-Tak. -odpowiedziałam bez namysłu.
Mateusz założył mi pierścionek.
-Jest piękny. -powiedziałam przyglądając się mu po czym rzuciłam się na Matiego.
Na plaży siedzieliśmy dość długo. W domu wszyscy już spali więc weszliśmy tak żeby nikogo nie obudzić. Kolejny gorący dzień. Coraz bliżej powrotu.Po śniadaniu postanowiliśmy z Mateuszem, że powiemy im o zaręczynach. Mario zawoła Roksanę. Lenka spała w ogrodzie więc Roxy postanowiła zostawić ją na chwilkę.
-Chcielibyśmy wam coś powiedzieć... -zaczął.
-Bierzemy ślub. -powiedziałam pokazując im rękę z pierścionkiem.
Dziewczyny zaczęły mi gratulować a chłopacy Matiemu. Roxy poszła zobaczyć co z Lenką.
-Mario ! -zawołała z ogrodu.
-Co się stało kochanie ? -zapytał stojąc w drzwiach.
-Lenka zniknęła. -ledwo mówiła.
-Jak to zniknęła ? -był w szoku.
-No nie wiem... zostawiłam ją na chwilkę...
-Już dobrze. -próbował ją uspokoić i weszli do domu.
-Co się stało ? -zapytała Emiliana.
-Lenka zniknęłam. -powiedział przerażony Mario.
-Ale jak to zniknęła ? -dziwił się Łukasz.
-Zostawiłam ją w ogrodzie na tyle co Mati z Manią mówili, ale jaj nie ma. -łkała Roksana.
-Nie ma wyjścia. Jedźcie na policje. My będziemy czekać. -zadecydowała Romana.
-Ale kto mógł to zrobić ? -zastanawiała się Emi.
-Nie wiem. Chodź Roxy, pojedziemy zgłosić zaginięcie Lenki. -powiedział Mario łapiąc kluczyki.
Po pół godzinie dotarli na komisariat. Roksana opowiedziała wszystko policjantowi, który przyjął ich zgłoszenie.
-Wiecie kto to mógł zrobić ? -zapytał policjant.
-Nie jesteśmy tu tylko na wakacjach. -mówił Mario.
-Ale w Dortmundzie miało miejsce kilka wydarzeń, których sprawcą była jedna osoba. -wydusiła z siebie Roxy.
-Kogo ma pani na myśli ?
-Roberta Lewandowskiego.
-Ale skąd miałby wiedzieć, że akurat tu będziemy ? -zastanawiał się Mario.
-Może ma jakiegoś wspólnika, który mu pomaga. -podpowiedziała Roxy.
-Sprawdzimy wszystkie tropy. -rzekł policjant. -Nie możecie na razie opuszczać Teneryfy dopóki nie będziemy czegoś wiedzieć O wszystkim będziemy państwa informować.
-Dziękujemy do widzenia. -powiedział Mario.
-Do wiedzenia. -skierował ich do wyjścia.
Kiedy wrócili do domu Mario wszystko nam opowiedział. Też myślałam, że to może być Robert, ale chyba nie przyjeżdżałby za nami aż na Teneryfę. Prawie nikt z nas nie zmrużył oka w nocy. Poszłam po coś do picia. W kuchni siedziała Roksana.
-Dlaczego nie śpisz ? Powinnaś odpocząć. -zapytałam.
-Cały czas myślę o Lence. -rozpaczała.
-Spokojnie znajdą ją. -przytuliłam ją. -Jutro porozwieszamy ogłoszenia o jej zaginięciu może ktoś ją widział.
-Mam nadzieję. -powiedziała wycierając oczy z łez.
Po śniadaniu ja, Romana, Łukasz i Mati poszliśmy porozwieszać ogłoszenia o Lence. Przez dwa dni nie było żadnych informacji o małej. W końcu zadzwonił telefon z policji. Mario i Roksana od razu pojechali na komisariat dowiedzieć się o co chodzi...
___________________________________________
Przepraszam, że taki krótki, ale nie mam teraz głowy do tego.. :3
niedziela, 27 stycznia 2013
Chwila spokoju
Następnego dnia chłopcy nie mieli treningu. Myślały, że spędzimy z nimi ten dzień razem. Roxy zeszła z Lenką do kuchni mając nadzieje, że Mario tam jest.
-Hej dziewczyny.- powiedziała ze zdziwieniem. -Widziałyście może Mario?
Podeszła i podała jej kartkę na której pisało:
"Pewnie chciałybyście spędzić ten dzień z nami, ale wypadło nam coś pilnego. PRZEPRASZAMY !. Mario, Łukasz, Rene, Mateusz"
Roksana się zdenerwowała, a Lenka zaczęła płakać.
-Cichutko. -kołysała ja. -Skoro im coś wypadło to co robimy?
-Może pójdziemy na spacer ? -zaproponowała Emi
-Dobry pomysł. -stwierdziła Roma
-Może to dobrze nam zrobi -Roxy uśmiechnęła się.
Po 10 minutach dziewczyny był gotowe do wyjścia kiedy zadzwonił mi telefon.
-Hallo ? Tak, dobrze będę za pół godziny. -powiedziałam rozłączając się
-Co jest ? -zapytała Roma
-Przepraszam was dziewczyny, ale będziecie musiały pójść same. -powiedziałam
-Coś się stało ? -zapytała ze zdziwieniem Roxy
-Nie tylko muszę jechać do studia, bo zdjęcia nie wyszły czy jakoś tak
-No dobrze. -pożegnały się i poszłam.
Po drodze dziewczyny kupiły sobie lody... Po dwóch godzinach postanowiły wrócić do domu. Pół godziny później wróciłam ja.
-Hej ! -zawołałam z holu
-Hej, hej ! -odpowiedziały chórem
-Jeszcze ich nie ma ? -zapytałam
-No nie... -powiedziała Roma kiedy nagle rozległ się trzask drzwi a w kuchni pojawił się Łukasz, Mario, Mateusz i Rene.
-Hej kochanie ! -Mario chciał pocałować Roxy, ale ona się odsunęła. -Coś się stało ? -był zdziwiony
-Nie, ale jestem na Ciebie zła, bo chciałam z tobą w końcu spędzić cały dzień a Ciebie nie było. -zdenerwowała się
-Przepraszam. -przytulił ja.
-Mamy dla was niespodziankę. -powiedział Łukasz obejmując Romanę
-Jaką ? -zapytałam zaciekawiona
-Jedziemy na wakacje -oznajmił Rene
-Dlatego nas nie było, bo załatwiliśmy formalności -dokończył Łukasz
-Naprawdę ? -Roxy była zdziwiona a zrazem szczęśliwa
-Naprawdę -powiedział Mario a Roxy rzuciła mu się na szyje
-To będę nasze pierwsze wspólne wakacje. -oznajmiłam.
-Niezapomniane -dodał Rene patrząc na Mateusza a on popatrzał się na mnie i się uśmiechną. Nie chciałam wnikać o co chodzi.
-To kiedy jedziemy i gdzie ?-zapytała z ciekawością Emiliana
-Jedziemy za tydzień na... -powiedział Łukasz. -na Teneryfę -dokończył
Ucieszyłyśmy się jeszcze bardziej. Tydzień zleciał bardzo szybko i już przygotowywaliśmy się do odprawy. Lot przebiegł spokojnie i już w kilka godzin byliśmy na Teneryfie.
-Boże jak tu pięknie. -zachwycała się Emiliana wyglądając przez okno samochodu.
-Podoba wam się ? -zapytał Rene
-Pewnie -odpowiedziałam jednocześnie z Romaną
-Zaraz będziemy na miejscu -uśmiechnął się Mario
Po 10 minutach zatrzymaliśmy się przed pięknym domem...
-Dlaczego się tu zatrzymaliśmy ? -zapytała zdziwiona Roxy
-Nie mamy jechać do hotelu ? -zapytałam patrząc na chłopaków i dziewczyny
-Nie ! Będziemy mieszkać tutaj. - Łukasz wskazał dom przy, którym się zatrzymali
-Naprawdę !? -zapytała zdziwiona Emi
-Tak. -odparł Rene otwierając bramę.
Weszłyśmy, dom jest śliczny. Nie mogłam uwierzyć, że mamy tu spędzić dwa tygodnie. Poszliśmy pozwiedzać. Cały czas robiłam pełno zdjęć okolicy i nam oczywiście.
-Hej dziewczyny.- powiedziała ze zdziwieniem. -Widziałyście może Mario?
Podeszła i podała jej kartkę na której pisało:
"Pewnie chciałybyście spędzić ten dzień z nami, ale wypadło nam coś pilnego. PRZEPRASZAMY !. Mario, Łukasz, Rene, Mateusz"
Roksana się zdenerwowała, a Lenka zaczęła płakać.
-Cichutko. -kołysała ja. -Skoro im coś wypadło to co robimy?
-Może pójdziemy na spacer ? -zaproponowała Emi
-Dobry pomysł. -stwierdziła Roma
-Może to dobrze nam zrobi -Roxy uśmiechnęła się.
Po 10 minutach dziewczyny był gotowe do wyjścia kiedy zadzwonił mi telefon.
-Hallo ? Tak, dobrze będę za pół godziny. -powiedziałam rozłączając się
-Co jest ? -zapytała Roma
-Przepraszam was dziewczyny, ale będziecie musiały pójść same. -powiedziałam
-Coś się stało ? -zapytała ze zdziwieniem Roxy
-Nie tylko muszę jechać do studia, bo zdjęcia nie wyszły czy jakoś tak
-No dobrze. -pożegnały się i poszłam.
Po drodze dziewczyny kupiły sobie lody... Po dwóch godzinach postanowiły wrócić do domu. Pół godziny później wróciłam ja.
-Hej ! -zawołałam z holu
-Hej, hej ! -odpowiedziały chórem
-Jeszcze ich nie ma ? -zapytałam
-No nie... -powiedziała Roma kiedy nagle rozległ się trzask drzwi a w kuchni pojawił się Łukasz, Mario, Mateusz i Rene.
-Hej kochanie ! -Mario chciał pocałować Roxy, ale ona się odsunęła. -Coś się stało ? -był zdziwiony
-Nie, ale jestem na Ciebie zła, bo chciałam z tobą w końcu spędzić cały dzień a Ciebie nie było. -zdenerwowała się
-Przepraszam. -przytulił ja.
-Mamy dla was niespodziankę. -powiedział Łukasz obejmując Romanę
-Jaką ? -zapytałam zaciekawiona
-Jedziemy na wakacje -oznajmił Rene
-Dlatego nas nie było, bo załatwiliśmy formalności -dokończył Łukasz
-Naprawdę ? -Roxy była zdziwiona a zrazem szczęśliwa
-Naprawdę -powiedział Mario a Roxy rzuciła mu się na szyje
-To będę nasze pierwsze wspólne wakacje. -oznajmiłam.
-Niezapomniane -dodał Rene patrząc na Mateusza a on popatrzał się na mnie i się uśmiechną. Nie chciałam wnikać o co chodzi.
-To kiedy jedziemy i gdzie ?-zapytała z ciekawością Emiliana
-Jedziemy za tydzień na... -powiedział Łukasz. -na Teneryfę -dokończył
Ucieszyłyśmy się jeszcze bardziej. Tydzień zleciał bardzo szybko i już przygotowywaliśmy się do odprawy. Lot przebiegł spokojnie i już w kilka godzin byliśmy na Teneryfie.
-Boże jak tu pięknie. -zachwycała się Emiliana wyglądając przez okno samochodu.
-Podoba wam się ? -zapytał Rene
-Pewnie -odpowiedziałam jednocześnie z Romaną
-Zaraz będziemy na miejscu -uśmiechnął się Mario
Po 10 minutach zatrzymaliśmy się przed pięknym domem...
-Dlaczego się tu zatrzymaliśmy ? -zapytała zdziwiona Roxy
-Nie mamy jechać do hotelu ? -zapytałam patrząc na chłopaków i dziewczyny
-Nie ! Będziemy mieszkać tutaj. - Łukasz wskazał dom przy, którym się zatrzymali
-Naprawdę !? -zapytała zdziwiona Emi
-Tak. -odparł Rene otwierając bramę.
Weszłyśmy, dom jest śliczny. Nie mogłam uwierzyć, że mamy tu spędzić dwa tygodnie. Poszliśmy pozwiedzać. Cały czas robiłam pełno zdjęć okolicy i nam oczywiście.
To był wyjazd bez kłopotów.Bez Lewego i Marco.Cieszyłam się że mamy chociaż chwilkę spokoju.
Po
południu poszliśmy na plażę.Roxy bawiła się z Lenką i Mario w
morzu,Łukasz Mateusz i Rene jak zawsze gadali o kolejnych meczach po
powrocie,a ja z Romą i Emili zastanawiałyśmy się co skłoniło Roberta do
tego incydentu z nożem.
-Słuchajcie ja nie wiem.On od samego początku był dziwny.-rzekła Romana
-A
poza tym coś słyszałam że podobno ta jego narzeczona Ania go rzuciła i
ja mu się spodobałam ale wtedy powiedziałam że ja już mam narzeczonego i
że nie chcę go znać po tym wszystkim co mi zrobił.-pisnęła Em
-Ale to chyba nie powód żeby zrobić coś takiego..a może się mylę?-myślałam
-Dziewczyny ja nie wiem.Mam nadzieję że posiedzi sobie w więzieniu!-zakończyła Em i poszła z Rene na spacer wdłuż plaży.
Ja zostałam z Romą i jeszcze chwilkę gadałyśmy bo później poszła do Roksany i Lenki.Postanowiłam pójść popływać.
Po chwili przyszedł Mateusz i z dziwnym uśmieszkiem ochlapał mnie wodą.
-Mati!Oszalałeś?-zapytałam ze śmiechem
-Nie.skądże!-odpowiedział
-Uważaj bo zaraz Ci oddam.-ostrzegłam go po czym znienacka też go ochalapałam.
Wreszcie poczułam się szczęśliwa.
czwartek, 17 stycznia 2013
Nóż
-Mogę ją potrzymać?-zapytała Mania.
-Jasne! Ja pójdę zrobić herbatę- powiedziała Roxy i poszła do kuchni. Mania bawiła się z Lenką. Gdy spokojnie piłyśmy herbatę, drzwi od domu Roksany otworzyły się, a do środka wszedł Robert Lewandowski, dzierżący w dłoni nóż. Pech chciał, że najbliżej niego stała Roksana z córką, którą wybrał sobie na cel. Zauważyłam to i wbiegłam przed Roxy. Krzyknęłam do Mani:
-Maaania! Dzwoń po chłopaków!
Złapałam Roberta za rękę w której trzymał nóż, wyrzuciłam narzędzie daleko i kopnęłam go w brzuch. Po chwili byłam na przegranej pozycji. Emilii podbiegła do nas i dzięki jej interwencji Lewy leżał na podłodze, ale zgrabnie nas podciął, przez co spadłyśmy ze schodów. Leżałyśmy wyczerpane, czekając na kolejny cios ze strony napastnika, lecz do domu wbiegli nas narzeczeni. Mario zajął się Robertem, Łukasz zaniósł mnie na kanapę, a Rene Emilianę. Po chwili Lewandowski leżał związany szalem Mario. Gdy już wszystko się uspokoiło, do salonu wróciła Roxy z Lenką i Mania. Kiedy nas zobaczyły, zaczęły lamentować:
-O boże, o boże! nic wam nie jest?!
-Nie, nic!- krzyknęłyśmy, chociaż nie było to zgodne z prawdą, obie zwijałyśmy się z bólu.
-Słuchajcie, niedaleko stąd mieszka lekarz. Zadzwonię do niego, powinien was ktoś obejrzeć- zaproponował Łukasz.
-Niee! Przecież będzie pytał co się stało!- zaoponowałam.
-Jak mu zapłacę, to nie będzie- odpowiedział
Wtedy usłyszeliśmy krzyk Rene:
-Kurwa! Ona zemdlała!
-Weź Łukasz jej nie słuchaj, dzwoń!- krzyknął Mario
Po 5 minutach lekarz był już w salonie i badał Emilianę.
-Na szczęście nic poważnego nie jest, żadnych złamań, są mocno poobijane, ale i tak zalecam prześwietlenie.- mówił bandażując Emilianę, aż skrzywiła się z bólu.
-Daj mi to- powiedział Adler wyrywając bandaż z rąk lekarza. Później lekarz podszedł do mnie. Diagnoza była identyczna. Po zabandażowaniu moich żeber Łukasz wręczył lekarzowi zwitek banknotów. Mężczyzna zdziwił się i zapytał szeptem:
-Czy to pańska robota?
-Cooo?! Czy uważa pan, że biłbym osobę którą kocham?!- krzyknął mój narzeczony
-Nie, nie...- powiedział lekko przestraszony- Chcę jeszcze tylko przypomnieć, żeby obie panienki stawiły się na prześwietleniu.
-Tak, tak, proszę już iść.
Gdy lekarz już poszedł, przypomnieliśmy sobie o Lewandowskim leżącym w hallu. Wezwaliśmy policję, która zabrała piłkarza. Później siedzieliśmy w salonie i rozmawialiśmy, póki Lenka się nie rozpłakała. Zaoferowałam sie że do niej pójdę. Usiadłam przy kołysce i zaczęłam śpiewać. Nawet nie zauważyłam kiedy wszedł Łukasz.
-Nie wiedziałem że tak ładnie śpiewasz, moja bohaterko.- powiedział i podszedł do mnie.
-Dziękuję.- mówiąc to przytuliłam się do niego. Odwzajemnił uścisk, ale zbyt mocno:
-Ałł... Łukasz!
-Przepraszam kochanie. Wróciliśmy do salonu.
-Jak tam moja córeczka?- zapytała Roksana.
-Grzecznie poszła spać, istny aniołek- przyznałam
-No, idealna jest- dodał Łukasz.
-No to wiesz Łuki, może czas się postarać...- powiedział z uśmiechem od ucha do ucha Gotze.
-Oj no wiesz co, Mario!- powiedziałam chociaż tak śmiałam się z wszystkimi.
_______________________________________________________________
5 komentarzy= kolejny rozdział :3
-Jasne! Ja pójdę zrobić herbatę- powiedziała Roxy i poszła do kuchni. Mania bawiła się z Lenką. Gdy spokojnie piłyśmy herbatę, drzwi od domu Roksany otworzyły się, a do środka wszedł Robert Lewandowski, dzierżący w dłoni nóż. Pech chciał, że najbliżej niego stała Roksana z córką, którą wybrał sobie na cel. Zauważyłam to i wbiegłam przed Roxy. Krzyknęłam do Mani:
-Maaania! Dzwoń po chłopaków!
Złapałam Roberta za rękę w której trzymał nóż, wyrzuciłam narzędzie daleko i kopnęłam go w brzuch. Po chwili byłam na przegranej pozycji. Emilii podbiegła do nas i dzięki jej interwencji Lewy leżał na podłodze, ale zgrabnie nas podciął, przez co spadłyśmy ze schodów. Leżałyśmy wyczerpane, czekając na kolejny cios ze strony napastnika, lecz do domu wbiegli nas narzeczeni. Mario zajął się Robertem, Łukasz zaniósł mnie na kanapę, a Rene Emilianę. Po chwili Lewandowski leżał związany szalem Mario. Gdy już wszystko się uspokoiło, do salonu wróciła Roxy z Lenką i Mania. Kiedy nas zobaczyły, zaczęły lamentować:
-O boże, o boże! nic wam nie jest?!
-Nie, nic!- krzyknęłyśmy, chociaż nie było to zgodne z prawdą, obie zwijałyśmy się z bólu.
-Słuchajcie, niedaleko stąd mieszka lekarz. Zadzwonię do niego, powinien was ktoś obejrzeć- zaproponował Łukasz.
-Niee! Przecież będzie pytał co się stało!- zaoponowałam.
-Jak mu zapłacę, to nie będzie- odpowiedział
Wtedy usłyszeliśmy krzyk Rene:
-Kurwa! Ona zemdlała!
-Weź Łukasz jej nie słuchaj, dzwoń!- krzyknął Mario
Po 5 minutach lekarz był już w salonie i badał Emilianę.
-Na szczęście nic poważnego nie jest, żadnych złamań, są mocno poobijane, ale i tak zalecam prześwietlenie.- mówił bandażując Emilianę, aż skrzywiła się z bólu.
-Daj mi to- powiedział Adler wyrywając bandaż z rąk lekarza. Później lekarz podszedł do mnie. Diagnoza była identyczna. Po zabandażowaniu moich żeber Łukasz wręczył lekarzowi zwitek banknotów. Mężczyzna zdziwił się i zapytał szeptem:
-Czy to pańska robota?
-Cooo?! Czy uważa pan, że biłbym osobę którą kocham?!- krzyknął mój narzeczony
-Nie, nie...- powiedział lekko przestraszony- Chcę jeszcze tylko przypomnieć, żeby obie panienki stawiły się na prześwietleniu.
-Tak, tak, proszę już iść.
Gdy lekarz już poszedł, przypomnieliśmy sobie o Lewandowskim leżącym w hallu. Wezwaliśmy policję, która zabrała piłkarza. Później siedzieliśmy w salonie i rozmawialiśmy, póki Lenka się nie rozpłakała. Zaoferowałam sie że do niej pójdę. Usiadłam przy kołysce i zaczęłam śpiewać. Nawet nie zauważyłam kiedy wszedł Łukasz.
-Nie wiedziałem że tak ładnie śpiewasz, moja bohaterko.- powiedział i podszedł do mnie.
-Dziękuję.- mówiąc to przytuliłam się do niego. Odwzajemnił uścisk, ale zbyt mocno:
-Ałł... Łukasz!
-Przepraszam kochanie. Wróciliśmy do salonu.
-Jak tam moja córeczka?- zapytała Roksana.
-Grzecznie poszła spać, istny aniołek- przyznałam
-No, idealna jest- dodał Łukasz.
-No to wiesz Łuki, może czas się postarać...- powiedział z uśmiechem od ucha do ucha Gotze.
-Oj no wiesz co, Mario!- powiedziałam chociaż tak śmiałam się z wszystkimi.
_______________________________________________________________
5 komentarzy= kolejny rozdział :3
niedziela, 13 stycznia 2013
Lenka :3
Roomaaana! Słuchaj, Roxy jest w szpitalu, i…..- usłyszałam w słuchawce.
-Ale jak to?! Co się stało?!
-Proszę, nie pytaj, możesz przyjechać z dziewczynami?
-No dobrze, zaraz będziemy. Trzymaj się.- powiedziałam i rozłączyłam się. Zawołałam Manię:
-Mania, leć na górę się ubrać, jedziemy gdzieś! Szybko!
-No ale jak to? Gdzie?- dopytywała.
-Powiem ci po drodze. A wy zostajecie w domu, jak coś- powiedziałam do chłopaków, ubierając kurtkę i buty.- Mania, długo jeszcze? Musimy jeszcze zabrać Emilii!- krzyczałam szukając kluczyków do auta. -Łukasz, nie widziałeś moich kluczyków?
-są w wazie, w hallu. Gdzie wy jedziecie?- zapytał, jak zawsze był ciekawski.
-Boże, Łukasz, opowiem ci jak wrócimy, teraz nie mogę nic powiedzieć.
-No dobrze, nie nalegam.- w tym momencie zeszła na dół ubrana już Mania.
-To co jedziemy? - zapytała dziewczyna.
-Tak, już jedziemy. Zadzwoń do Em, powiedz jej żeby za 10 minut była gotowa do wyjścia.- komenderowałam. Po 20 minutach byłyśmy już w szpitalu i biegłyśmy do sali której leżała nasza przyjaciółka. Zauważyłyśmy Mario niecierpliwie chodzącego po korytarzu.
-No i co? Co jej jest?- zapytałam go.
-No… na razie nie do końca wiadomo…
-A co z dzieckiem?- padło pytanie od Mani.
-Jeżeli będzie taka potrzeba, wykonają cesarskie cięcie.- odpowiedział jej Mario. Po chwili przyszedł lekarz.
-Możecie państwo wejść do pacjentki, ale proszę być cicho.- ostrzegł.
Po cichutku weszliśmy na salę i podeszłyśmy do Roxany. Była bardzo blada i wyczerpana.
-Jak się czujesz, kochanie?- zapytał troskliwie
-Dobrze…- wyszeptała dziewczyna. Posiedzieliśmy u niej jeszcze 1h. Gdy już zbieraliśmy się do wyjścia, tętno Roxy na ekranie zaczęło wzrastać. Mario pobiegł po lekarza. Gdy już przyszedł, powiedział:
-Musimy zabrać panią Leskowską na salę operacyjną.
Gdy zabrali Roxy, Mario poprosił żebym zadzwoniła po Łukasza i Mateusza, bo sam nie dawał sobie z tym rady.
-Łukasz? Mógłbyś przyjechać z Matim do szpitala?
-Co się stało? Jasne.
-Roxy jest w szpitalu.
-O boże! Już jedziemy. Nie minęło 10 minut, nim korytarzem biegli zdyszani Piszczek i Kolański.
-Co się stało? -pytali oboje. Mario nic nie powiedział więc my w skrócie opowiedziałyśmy im całą sytuację.
-O matko!- zawołał Mati- Mam nadzieję że wszystko będzie dobrze.
Po blisko 3 godzinach oczekiwania z sali wyszedł lekarz.
-Pan Goezte?- zapytał
-To ja- powiedział Mario wstając.- Co z nią?
-Gratuluję panu, ma pan śliczną córkę, ale…-powiedział lekarz.
-Ale co?- Mario po chwili odetchnienia znowu się zdenerwował
-Jako że dziecko urodziło się wcześniej, wraz z mamą, muszą zostać parę dni na obserwacji.
-Ufff- odetchnął z ulgą chłopak- myślałem że coś poważniejszego.
Kilka dni później Roxy szczęśliwa wyszła ze szpitala. Od razu odwiedziłyśmy świeżo upieczoną mamę.
-Cześć Roxy! Jak się czujesz? Co u małej?
-Cześć kochane! Wszystko świetnie, a Lenka jest bardzo grzeczna- odpowiedziała z uśmiechem.
-Jeejj! Jaka ona urocza!- zawołała Mania widząc córeczkę Roxany. Wszystkie wybuchłyśmy śmiechem
Strasznie was przepraszam że taki znowu krótki post :D wybaczycie?
-Ale jak to?! Co się stało?!
-Proszę, nie pytaj, możesz przyjechać z dziewczynami?
-No dobrze, zaraz będziemy. Trzymaj się.- powiedziałam i rozłączyłam się. Zawołałam Manię:
-Mania, leć na górę się ubrać, jedziemy gdzieś! Szybko!
-No ale jak to? Gdzie?- dopytywała.
-Powiem ci po drodze. A wy zostajecie w domu, jak coś- powiedziałam do chłopaków, ubierając kurtkę i buty.- Mania, długo jeszcze? Musimy jeszcze zabrać Emilii!- krzyczałam szukając kluczyków do auta. -Łukasz, nie widziałeś moich kluczyków?
-są w wazie, w hallu. Gdzie wy jedziecie?- zapytał, jak zawsze był ciekawski.
-Boże, Łukasz, opowiem ci jak wrócimy, teraz nie mogę nic powiedzieć.
-No dobrze, nie nalegam.- w tym momencie zeszła na dół ubrana już Mania.
-To co jedziemy? - zapytała dziewczyna.
-Tak, już jedziemy. Zadzwoń do Em, powiedz jej żeby za 10 minut była gotowa do wyjścia.- komenderowałam. Po 20 minutach byłyśmy już w szpitalu i biegłyśmy do sali której leżała nasza przyjaciółka. Zauważyłyśmy Mario niecierpliwie chodzącego po korytarzu.
-No i co? Co jej jest?- zapytałam go.
-No… na razie nie do końca wiadomo…
-A co z dzieckiem?- padło pytanie od Mani.
-Jeżeli będzie taka potrzeba, wykonają cesarskie cięcie.- odpowiedział jej Mario. Po chwili przyszedł lekarz.
-Możecie państwo wejść do pacjentki, ale proszę być cicho.- ostrzegł.
Po cichutku weszliśmy na salę i podeszłyśmy do Roxany. Była bardzo blada i wyczerpana.
-Jak się czujesz, kochanie?- zapytał troskliwie
-Dobrze…- wyszeptała dziewczyna. Posiedzieliśmy u niej jeszcze 1h. Gdy już zbieraliśmy się do wyjścia, tętno Roxy na ekranie zaczęło wzrastać. Mario pobiegł po lekarza. Gdy już przyszedł, powiedział:
-Musimy zabrać panią Leskowską na salę operacyjną.
Gdy zabrali Roxy, Mario poprosił żebym zadzwoniła po Łukasza i Mateusza, bo sam nie dawał sobie z tym rady.
-Łukasz? Mógłbyś przyjechać z Matim do szpitala?
-Co się stało? Jasne.
-Roxy jest w szpitalu.
-O boże! Już jedziemy. Nie minęło 10 minut, nim korytarzem biegli zdyszani Piszczek i Kolański.
-Co się stało? -pytali oboje. Mario nic nie powiedział więc my w skrócie opowiedziałyśmy im całą sytuację.
-O matko!- zawołał Mati- Mam nadzieję że wszystko będzie dobrze.
Po blisko 3 godzinach oczekiwania z sali wyszedł lekarz.
-Pan Goezte?- zapytał
-To ja- powiedział Mario wstając.- Co z nią?
-Gratuluję panu, ma pan śliczną córkę, ale…-powiedział lekarz.
-Ale co?- Mario po chwili odetchnienia znowu się zdenerwował
-Jako że dziecko urodziło się wcześniej, wraz z mamą, muszą zostać parę dni na obserwacji.
-Ufff- odetchnął z ulgą chłopak- myślałem że coś poważniejszego.
Kilka dni później Roxy szczęśliwa wyszła ze szpitala. Od razu odwiedziłyśmy świeżo upieczoną mamę.
-Cześć Roxy! Jak się czujesz? Co u małej?
-Cześć kochane! Wszystko świetnie, a Lenka jest bardzo grzeczna- odpowiedziała z uśmiechem.
-Jeejj! Jaka ona urocza!- zawołała Mania widząc córeczkę Roxany. Wszystkie wybuchłyśmy śmiechem
Strasznie was przepraszam że taki znowu krótki post :D wybaczycie?
czwartek, 10 stycznia 2013
Blog Roku :3
Link do Bloga Roku- KLIK!
http://www.blogroku.pl/2012/kategorie/zdobycie-gola-trwa-tylko-jedna-sekunda-,2xq,blog.html
http://www.blogroku.pl/2012/kategorie/zdobycie-gola-trwa-tylko-jedna-sekunda-,2xq,blog.html
Subskrybuj:
Posty (Atom)