Po rozprawie wszyscy wrócili do domu Piszczka. Łukasz całą drogę obserwował Manię i Mateusza. Widział, że ciągnie ich ku sobie, ale pamiętał jak Mania została zraniona przez poprzedniego chłopaka. Gdy wrócili do domu Łukasz poprosił młodego adwokata na słówko.
-Słuchaj widzę, że podoba ci się Mania, ale jak ją skrzywdzisz, to marny będzie twój los.
-Jaaa... -Mateusz spuścił głowę i poczerwieniał.. -ja nigdy nie śmiał bym jej skrzywdzić !
-No ja myślę -powiedział klepiąc go po plecach.
Mati i Łukasz poszli do kuchni gdzie reszta śmiała się i wygłupiała. Łuki podszedł do Romy objął ją od tyłu i zapytał:
-A wy z czego się tak śmiejecie ??
-Takie tam żarty -odpowiedziała Roxy śmiejąc się.
Po chwili zastanowienia Roma wpadła na pomysł:
-Wiecie co ? -nastała cisza. -Mam pomysł -kontynuowała. -Mogli byśmy zrobić imprezę u nas w końcu trzeba oblać sukces -zaproponowała
-Jasne ! Może jutro ? -zaproponował Mario
-Pewnie -powiedziała reszta.
Następnego dnia Roma, Emi, Mania i Roxy od rana szykowały dom na imprezę. Po krótkim czasie do dziewczyn dołączyli chłopaki oprócz Mario, który dzwonił do chłopaków z BVB i Bayernu . Około 19 przybyli wszyscy goście. Gdy atmosfera się ociepliła Mario i Roksana stanęli na schodach i poprosili o ciszę. Kiedy nastała cisza absolutna Mario zaczął :
-Słuchajcie skoro zebrali się tu nasi najbliżsi znajomi chcielibyśmy z Roksanką coś ogłosić...
Po chwili Roksana dokończyła :
-Mario i ja spodziewamy się dziecka. -uśmiechnęła się
Gdy do gości dotarł sens informacji tej pary, wszyscy zaczęli im gratulować. Impreza rozkręcała się coraz bardziej więc Mateusz postanowił wykorzystać okazję i zatańczyć z Manią. Podszedł do niej i zapytał :
-Zatańczysz ze mną ??
-Z chęcią -odpowiedziała a na jej policzkach pojawiły się rumieńce
Podczas tańca Mateusz przyznał Mani, że mu się podoba, ale dodał też, że Łukasz go ostrzegł żeby jej nie skrzywdził. Impreza trwała aż do rana. Wszyscy dobrze się bawili. Rano chłopcy postanowili posprzątać dom po imprezie. Roxy, Roma, Mania i Emi zeszły razem do kuchni z pomysłem zrobienia śniadania ale chłopcy byli pierwsi. Dziewczyny witały się ze swoimi chłopakami a Mania poprosiła Łukasza na słówko.
-Braciszku mam do Ciebie prośbę... Mógłbyś nie straszyć chłopaka, który mi się podoba.. ? -zapytała uśmiechając się
-No dobra, ale wiesz, ze nie pozwolę cię nikomu skrzywdzić -powiedział
-Tak wiem -przytuliła go i wrócili do reszty. Przyjaciele resztę dnia spędzili w swoim towarzystwie.
Następnego dnia, na treningu gracze BVB dowiedzieli się że Roman Weindenfeller nie przedłużył kontraktu i już nie będzie grał w drużynie mistrza Niemiec. Wszyscy zastanawiali się kto może być jego następcą, dopóki Emilii nie wbiegła z wielką radością do domu Romany.
-Zostaję w Dortmundzie!!- wrzeszczała i biegała po całej kuchni.
-Jako to? Przecież miałaś trenować w HSV.- zdziwiła się Romana.
-No ale Rene przeszedł do BVB, zamiast Romana!- ekscytowała się dziewczyna
-Super! no to znowu będzie tak jak dawniej!- cieszyła się Roxy
Gdy chłopaki wrócili i usłyszeli o transferze Rene, byli tego samego zdania co dziewczyny. Wszyscy się cieszyli, a najbardziej Emiliana, gdyż nie musiała się rozstawać z przyjaciółkami.
poniedziałek, 31 grudnia 2012
niedziela, 30 grudnia 2012
Mateusz
Poprosiłam Rene żeby zostali jeszcze kilka dni. Wszyscy myśleliśmy co zrobić z Reusem.
Rano zadzwonił mój kuzyn Mateusz.
-Haalo? Mati?- powiedziałam zaspana.
-Hej Roma! Nie spisz już?
-No teraz już nie. A co chcesz?
-No bo wujek chciał żebyś przyjechała na parę dni.
-Wiesz co Mati? Zadzwonię za 10 minut.-rozłączyłam się i zbiegłam po schodach do kuchni. Oczywiście po drodze musiałam się potknąć i zlecieć na dół z hukiem.
Nikogo w kuchni nie było. Zrobiłam śniadanie i zawołałam wszystkich. Podczas śniadania chciałam opowiedzieć mój genialny plan.
-Słuchajcie, ja chyba wiem co można zrobić z Marco. Rano zadzwonił mój kuzyn Mateusz, który jest adwokatem…i dzięki niemu wpadł mi do głowy pomysł. A jeżeli wytoczylibyśmy Reusowi sprawę sądową o porwanie? I napaść z uszczerbkiem na zdrowiu?
-Ty to masz głowę do pomysłów! Genialne- zawołała Mania.
-No to co wy na to? Zaraz zadzwonię do Mateusza, czy zgodzi się być naszym, znaczy Emilii adwokatem.
-Ja jestem za. Niech wreszcie dostanie za swoje!- poparł mnie Gotze.
-Zgadzam się.- najważniejsze że Em się zgodziła.
-No to ja lecę zadzwonić do Matiego- powiedziałam i pobiegłam zadzwonić.
-No hej Mati. Słuchaj mam prośbę. Mógłbyś przyjechać do Dortmundu? Zostałbyś adwokatem mojej przyjaciółki. Jeżeli się zgodzisz, to całą sprawę wyjaśnię ci na miejscu. To nie rozmowa na telefon.
-Dobra, ale tylko dlatego, że jesteś moją kuzynką.
-Dzięki Mati. Kochany jesteś.
-Już zabukowałem bilet, jeszcze dzisiaj wyjadę. W Dortmundzie będę jutro o 11.
-No to ja idę im powiedzieć. Do jutra. Paa.
-Słuchajcie!! Mateusz się zgodził! Jutro o 11 będzie w Dortmundzie. Zgodził się poprowadzić naszą sprawę. Będziemy musieli mu wszystko opowiedzieć.
MIESIĄC PÓŹNIEJ
Czekaliśmy już pod salą sądową. Zdenerwowanie miało ochotę nas rozwalić, szczególnie że mieliśmy znowu wspominać rzeczy które sprawiły nam tyle bólu. Niestety pierwsza miałam zeznawać ja.
-Czy jest pani spokrewniona z oskarżonym?- sędzia zaczął swoją gadkę.
-Nie, nie jestem.
-Wie pani że za składanie fałszywych zeznań grozi kara pieniężna?
-Tak, wysoki sądzie.
-A więc proszę zeznawać zgodnie z prawdą.
-Więc on przyszedł do nas parę tygodni temu, to była sobota, i mój chłopak… on poszedł otworzyć, i on… nie wrócił..- głos mi się zaczął łamać- wtedy Marco odepchnął mnie i zaczął grozić Emilianie. Wtedy poszłam zobaczyć co z Łukaszem i okazało się że Reus… wbił.. Łukaszowi nóż w plecy. Musiałam z nim pojechać do szpitala. Jak wróciłam, Marco groził mi i Emilianie… uwięził jej brata… i on…- nie mogłam dokończyć, rozpłakałam się.
-Pani Lenonko, czy zdoła pani dokończyć zeznania?- pokręciłam przecząco głową i wyszłam z Manią, która nie zeznawała poza salę.
- Wszystko w porządku?
-Tak, już będzie dobrze, nie martw się.
-No już, wytrzyj oczka i wracamy na salę, jeżeli tylko chcesz.
-Okey, już idę.- wytarłam oczy i wróciłyśmy na salę. Właśnie zeznania kończył Łukasz. Jeszcze tylko Mario i koniec zeznań . Mario zeznał bardzo szybko. Sędzia udał się na naradę w sprawie wyroku dla Reusa. Zajęło im to tylko 5 minut.
-Pan Marco Reus, zostaje Pan skazany na rok pozbawienia wolności i karę grzywny wysokości 25 tysięcy.
Po wyjściu z Sali miałam ochotę uwiesić się Mateuszowi w podziękowaniu na szyi, ale on był zajęty… Manią.
Rano zadzwonił mój kuzyn Mateusz.
-Haalo? Mati?- powiedziałam zaspana.
-Hej Roma! Nie spisz już?
-No teraz już nie. A co chcesz?
-No bo wujek chciał żebyś przyjechała na parę dni.
-Wiesz co Mati? Zadzwonię za 10 minut.-rozłączyłam się i zbiegłam po schodach do kuchni. Oczywiście po drodze musiałam się potknąć i zlecieć na dół z hukiem.
Nikogo w kuchni nie było. Zrobiłam śniadanie i zawołałam wszystkich. Podczas śniadania chciałam opowiedzieć mój genialny plan.
-Słuchajcie, ja chyba wiem co można zrobić z Marco. Rano zadzwonił mój kuzyn Mateusz, który jest adwokatem…i dzięki niemu wpadł mi do głowy pomysł. A jeżeli wytoczylibyśmy Reusowi sprawę sądową o porwanie? I napaść z uszczerbkiem na zdrowiu?
-Ty to masz głowę do pomysłów! Genialne- zawołała Mania.
-No to co wy na to? Zaraz zadzwonię do Mateusza, czy zgodzi się być naszym, znaczy Emilii adwokatem.
-Ja jestem za. Niech wreszcie dostanie za swoje!- poparł mnie Gotze.
-Zgadzam się.- najważniejsze że Em się zgodziła.
-No to ja lecę zadzwonić do Matiego- powiedziałam i pobiegłam zadzwonić.
-No hej Mati. Słuchaj mam prośbę. Mógłbyś przyjechać do Dortmundu? Zostałbyś adwokatem mojej przyjaciółki. Jeżeli się zgodzisz, to całą sprawę wyjaśnię ci na miejscu. To nie rozmowa na telefon.
-Dobra, ale tylko dlatego, że jesteś moją kuzynką.
-Dzięki Mati. Kochany jesteś.
-Już zabukowałem bilet, jeszcze dzisiaj wyjadę. W Dortmundzie będę jutro o 11.
-No to ja idę im powiedzieć. Do jutra. Paa.
-Słuchajcie!! Mateusz się zgodził! Jutro o 11 będzie w Dortmundzie. Zgodził się poprowadzić naszą sprawę. Będziemy musieli mu wszystko opowiedzieć.
MIESIĄC PÓŹNIEJ
Czekaliśmy już pod salą sądową. Zdenerwowanie miało ochotę nas rozwalić, szczególnie że mieliśmy znowu wspominać rzeczy które sprawiły nam tyle bólu. Niestety pierwsza miałam zeznawać ja.
-Czy jest pani spokrewniona z oskarżonym?- sędzia zaczął swoją gadkę.
-Nie, nie jestem.
-Wie pani że za składanie fałszywych zeznań grozi kara pieniężna?
-Tak, wysoki sądzie.
-A więc proszę zeznawać zgodnie z prawdą.
-Więc on przyszedł do nas parę tygodni temu, to była sobota, i mój chłopak… on poszedł otworzyć, i on… nie wrócił..- głos mi się zaczął łamać- wtedy Marco odepchnął mnie i zaczął grozić Emilianie. Wtedy poszłam zobaczyć co z Łukaszem i okazało się że Reus… wbił.. Łukaszowi nóż w plecy. Musiałam z nim pojechać do szpitala. Jak wróciłam, Marco groził mi i Emilianie… uwięził jej brata… i on…- nie mogłam dokończyć, rozpłakałam się.
-Pani Lenonko, czy zdoła pani dokończyć zeznania?- pokręciłam przecząco głową i wyszłam z Manią, która nie zeznawała poza salę.
- Wszystko w porządku?
-Tak, już będzie dobrze, nie martw się.
-No już, wytrzyj oczka i wracamy na salę, jeżeli tylko chcesz.
-Okey, już idę.- wytarłam oczy i wróciłyśmy na salę. Właśnie zeznania kończył Łukasz. Jeszcze tylko Mario i koniec zeznań . Mario zeznał bardzo szybko. Sędzia udał się na naradę w sprawie wyroku dla Reusa. Zajęło im to tylko 5 minut.
-Pan Marco Reus, zostaje Pan skazany na rok pozbawienia wolności i karę grzywny wysokości 25 tysięcy.
Po wyjściu z Sali miałam ochotę uwiesić się Mateuszowi w podziękowaniu na szyi, ale on był zajęty… Manią.
sobota, 29 grudnia 2012
"Chwila nieuwagi"
.....ale nie wróciłam tak szybko jakby się wydawało.
Marco więził mnie w piwnicy jeszcze przez kilka tygodni.
-Boże,co ja sobie wyobrażałam?!Ze on się zmieni?Jaka ja byłam głupia!-powtarzałam sobie w myślach.Napisałam SMS-a Romie.
,,Romcia,ze mną wszystko w porządku.To co ci powiedziałam nie było prawda.Marco mnie porwał i więzi mnie w piwnicy w jakimś lesie.Bardzo za wami tęsknie.Em-czytała Romana przy okazji z trudem łapiąc oddech.
-Wiedziałam ze Marco nigdy się nie zmieni!!-krzyczała
-Roma,kochanie spokojnie.Znajdziemy ja.-próbował uspokoić moja przyjaciółkę Lukasz.
-Musimy mieć nadzieje ze mu ucieknie...ja uważałem go za mojego przyjaciela!-powiedział Mario.
Po słowach Mario,zadzwonił telefon Łukasza.Dzwoniła Mania- jego siostra.
Wspominała bratu ostatnio ze przyjedzie z Berlina na zlecenie Kickera-gazety sportowej.Miała robić zdjęcia zawodnikom BvB.Powiedziała ze za 30 minut samolot ląduje na lotnisku w Dortmundzie.
-Dobra to ty po nią pojedz a my się zastanowimy co dalej.-powiedziała po cichu Roksana.
Tymczasem ja w domku w lesie zastanawiałam się nad moim dalszym życiem.Nie miałam najmniejszej ochoty spędzać go z Reusem.
-Emilii,kochanie od paru dni się nie odzywasz.coś się stało?-zapytał jakby nigdy nic Marco próbując mnie pocałować.Widząc co chce zrobić odepchnęłam go z całej siły.
-Wypuść mnie!!-krzyczałam
-Em,już ci mówiłem ze cie kocham.Nie wiem dlaczego mnie zostawiłaś!
-Tak mnie kochałeś ze na boku szłeś z każdą napotkana dupą do łózka?!To była twoja miłość?!Tak?!!-wypomniałam mu wszystko
-To nie tak.Chce zacząć z Tobą wszystko od nowa.-powiedział po czym przysunął się bliżej mnie.Odsunęłam się w sama porę kiedy zaczął odpinać guziki z mojej koszulki.
-Co ty robisz?!-zapytałam wściekła
-No jak to co?Zaczynam wszystko od początku!A zaczynam od rzeczy na którą długo czekałem..,wiec chodźmy do mnie do pokoju..do łózka.
-No chyba cie pojebało.-odpowiedziałam zdenerwowana.Nigdzie z tobą nie pójdę!
-Zobaczymy ile tu jeszcze wytrzymasz..-oznajmił mi wściekły i wyszedł.
Tymczasem w Dortmundzie wszyscy łącznie z Manią, zastanawiali się co dalej.
-Dzwoniłam do Rene i opowiedziałam mu wszystko.Powiedział ze będzie tu jak najszybciej.-powiedziała Roksana siadając na kolanach u Mario.
-Dobrze...-odpowiedziała jej zrezygnowana Romana.
-Hmm....słuchajcie a może poszukamy jej na własną rękę?-zaproponowała Mania.
-Fajnie by było gdybyśmy wiedzieli od czego zacząć.-odpowiedział Łukasz siostrze.
Dyskutowali o tym jeszcze do wieczora.wpadł mi do głowy pewien plan.
Marco gdzieś pojechał ale palant zostawił otwarte okno!!Spróbuje się przez nie wydostać!-pomyślałam po czym zaczęłam uaktualniać mój plan.Wydostałam się bez problemu.Uciekałam przez ciemny las co chwila obracając się za siebie.Po pół godzinie byłam już przed domem Romy i Łukasza.Zadzwoniłam do drzwi.Otworzył mi je Rene który przyjechał dosłownie przed chwilką.Widząc go wpadłam mu w ramiona.
-Boże Emi!!Nic ci nie jest?!-krzyknął
-Nie nic.Rene kochanie tak tęskniłam...-odpowiedziałam szybko
Weszliśmy do kuchni.Roksana i Romana zbledły jak papier widząc mnie z powrotem.
-Emilii!Ty żyjesz!!Jak ci się udało uciec od tego psychola?!-dopytywały się jednocześnie przytulając się do mnie.
-Chwilka nieuwagi....i uciekłam.
-Dopiero teraz się przekonaliśmy jaki jest na prawdę.Jak z Łukaszem mogliśmy się kolegować z takim kimś!?-zastanawiał się głośno Mario.
-Właśnie jak....-dokończył Lukasz.
-Dobra,ważne ze Em jest cala i zdrowa.Teraz musimy się zastanowić co dalej...-myslala Mania
-Calkowicie zgadzam się z Manią.-odparła Roksana-Musi ponieść konsekwencje tego co zrobił.
-Słuchajcie,ja zabieram Em do Hamburga.Tam będzie bezpieczna.-powiedział Rene.
-Właśnie.Poza tym mam złe przeżycia związane z Dortmundem.Nie wiem czy nie przenieść się na stale do Hamburga i nie zacząć treningów w HSV....-pomyślałam głośno.
-Dobra zrobisz jak uważasz.Najważniejsze jest teraz twoje bezpieczeństwo- powiedziały niemal równocześnie Mania,Roma i Roxy.......
Marco więził mnie w piwnicy jeszcze przez kilka tygodni.
-Boże,co ja sobie wyobrażałam?!Ze on się zmieni?Jaka ja byłam głupia!-powtarzałam sobie w myślach.Napisałam SMS-a Romie.
,,Romcia,ze mną wszystko w porządku.To co ci powiedziałam nie było prawda.Marco mnie porwał i więzi mnie w piwnicy w jakimś lesie.Bardzo za wami tęsknie.Em-czytała Romana przy okazji z trudem łapiąc oddech.
-Wiedziałam ze Marco nigdy się nie zmieni!!-krzyczała
-Roma,kochanie spokojnie.Znajdziemy ja.-próbował uspokoić moja przyjaciółkę Lukasz.
-Musimy mieć nadzieje ze mu ucieknie...ja uważałem go za mojego przyjaciela!-powiedział Mario.
Po słowach Mario,zadzwonił telefon Łukasza.Dzwoniła Mania- jego siostra.
Wspominała bratu ostatnio ze przyjedzie z Berlina na zlecenie Kickera-gazety sportowej.Miała robić zdjęcia zawodnikom BvB.Powiedziała ze za 30 minut samolot ląduje na lotnisku w Dortmundzie.
-Dobra to ty po nią pojedz a my się zastanowimy co dalej.-powiedziała po cichu Roksana.
Tymczasem ja w domku w lesie zastanawiałam się nad moim dalszym życiem.Nie miałam najmniejszej ochoty spędzać go z Reusem.
-Emilii,kochanie od paru dni się nie odzywasz.coś się stało?-zapytał jakby nigdy nic Marco próbując mnie pocałować.Widząc co chce zrobić odepchnęłam go z całej siły.
-Wypuść mnie!!-krzyczałam
-Em,już ci mówiłem ze cie kocham.Nie wiem dlaczego mnie zostawiłaś!
-Tak mnie kochałeś ze na boku szłeś z każdą napotkana dupą do łózka?!To była twoja miłość?!Tak?!!-wypomniałam mu wszystko
-To nie tak.Chce zacząć z Tobą wszystko od nowa.-powiedział po czym przysunął się bliżej mnie.Odsunęłam się w sama porę kiedy zaczął odpinać guziki z mojej koszulki.
-Co ty robisz?!-zapytałam wściekła
-No jak to co?Zaczynam wszystko od początku!A zaczynam od rzeczy na którą długo czekałem..,wiec chodźmy do mnie do pokoju..do łózka.
-No chyba cie pojebało.-odpowiedziałam zdenerwowana.Nigdzie z tobą nie pójdę!
-Zobaczymy ile tu jeszcze wytrzymasz..-oznajmił mi wściekły i wyszedł.
Tymczasem w Dortmundzie wszyscy łącznie z Manią, zastanawiali się co dalej.
-Dzwoniłam do Rene i opowiedziałam mu wszystko.Powiedział ze będzie tu jak najszybciej.-powiedziała Roksana siadając na kolanach u Mario.
-Dobrze...-odpowiedziała jej zrezygnowana Romana.
-Hmm....słuchajcie a może poszukamy jej na własną rękę?-zaproponowała Mania.
-Fajnie by było gdybyśmy wiedzieli od czego zacząć.-odpowiedział Łukasz siostrze.
Dyskutowali o tym jeszcze do wieczora.wpadł mi do głowy pewien plan.
Marco gdzieś pojechał ale palant zostawił otwarte okno!!Spróbuje się przez nie wydostać!-pomyślałam po czym zaczęłam uaktualniać mój plan.Wydostałam się bez problemu.Uciekałam przez ciemny las co chwila obracając się za siebie.Po pół godzinie byłam już przed domem Romy i Łukasza.Zadzwoniłam do drzwi.Otworzył mi je Rene który przyjechał dosłownie przed chwilką.Widząc go wpadłam mu w ramiona.
-Boże Emi!!Nic ci nie jest?!-krzyknął
-Nie nic.Rene kochanie tak tęskniłam...-odpowiedziałam szybko
Weszliśmy do kuchni.Roksana i Romana zbledły jak papier widząc mnie z powrotem.
-Emilii!Ty żyjesz!!Jak ci się udało uciec od tego psychola?!-dopytywały się jednocześnie przytulając się do mnie.
-Chwilka nieuwagi....i uciekłam.
-Dopiero teraz się przekonaliśmy jaki jest na prawdę.Jak z Łukaszem mogliśmy się kolegować z takim kimś!?-zastanawiał się głośno Mario.
-Właśnie jak....-dokończył Lukasz.
-Dobra,ważne ze Em jest cala i zdrowa.Teraz musimy się zastanowić co dalej...-myslala Mania
-Calkowicie zgadzam się z Manią.-odparła Roksana-Musi ponieść konsekwencje tego co zrobił.
-Słuchajcie,ja zabieram Em do Hamburga.Tam będzie bezpieczna.-powiedział Rene.
-Właśnie.Poza tym mam złe przeżycia związane z Dortmundem.Nie wiem czy nie przenieść się na stale do Hamburga i nie zacząć treningów w HSV....-pomyślałam głośno.
-Dobra zrobisz jak uważasz.Najważniejsze jest teraz twoje bezpieczeństwo- powiedziały niemal równocześnie Mania,Roma i Roxy.......
Dom w lesie
... Em w końcu znalazła się pod domem Marco. Podeszła do drzwi chciała zapukać ale się zawahała. Po chwili zapukała ale nikt nie otwierał więc zapukała jeszcze raz i wtedy w drzwiach pojawił się uśmiechnięty Marco...
-Ooo kogo my tu mamy. Pani Adler -powiedział
-Nic ci nie jest ? -zapytała zdziwiona
-Mi ? Nie... -zaprzeczył
-Ale ten sms -zastanawiała się Emi
-Ah... Sms no tam -powiedział. -Wejdziesz kochanie ? -zapytał z uśmieszkiem
-Chciałbyś... W ogóle nie wiem po co tu przyjechałam -odpowiedziała i poszła w stronę samochodu ale on ją złapał i przytulił.
-Zostaw mnie -próbowała go odepchnąć
-Ale kochanie, spokojnie -uspokajał ją. -Przecież nic ci nie zrobię
-Nie wierzę ci -odpowiedziała wściekła
-Skoro tak -powiedział spokojnie
Zaciągną ją do swojego auta, ona próbowała się wyrwać ale nie potrafiła i pojechali... Było ciemno, padał deszcz a dookoła widać było tylko drzewa.
-Gdzie ty mnie wieziesz -wrzeszczała
-Spokojnie kotku to niespodzianka -odpowiedział
-Jaka ja jestem głupia, że w ogóle do Ciebie przyjechałam -mówiła do siebie
-Nie jesteś głupia -zaprzeczył ale Em nie odpowiedziała
Podjechali pod dom stary dom, który znajdował się w środku lasu. Marco wysiadł otworzył drzwi ze strony Emiliany i podał jej rękę.
-Chodź kotku bo zimno -powiedział
-Nigdzie z tobą nie idę -wykrzyczała i próbowała znowu uciec ale on znów ją złapał. Gdy szli do domu Em szarpała się z nim ale to nic nie dało. W domu zaprowadził ją do piwnicy. Zrobił jej tam taki pokoik w którym ją trzyma. Chciał ją pocałować ale ona uderzyła go w twarz. Odepchną ją na łóżko i wyszedł wściekły. Emi była roztrzęsiona, próbowała wyjść ale drzwi były zamknięte. Po chwili przypomniało jej się, że ma telefon i od razu chciała zadzwonić do Romany ale miała zbyt słabą baterie i wysłała tylko sms-a. Następnego dnia rano Em usłyszała dźwięk klucza w drzwiach. Na dole pojawił się Marco.
-Skarbie chodź zjeść ze mną śniadanie -usiadł koło niej i próbował ją objąć ale ona się odsunęła.
-No chodź -prosił ją ale ona nie odpowiadała więc wyszedł. Po policzku Emiliany spłynęła łza. Po 10 minutach Marco znów przyszedł i przyniósł jej jedzenie ale ona nie chciała.
-Musisz coś jeść -powiedział podniesionym głosem ale wciąż nic. Po chwili Marco znudził się i wyszedł.
-Dlaczego ty mi to robisz !! -wykrzyczała ale Marco nie odpowiedział.
Przez kolejne dni Emi nie spała i nic nie jadła była wykończona. Któregoś dnia do Reusa zadzwoniła Romana.
-Gdzie jest Emiliana ? -wrzeszczała do słuchawki
-Jest ze mną - odpowiedział
-Jak to z tobą ? -zapytała zdziwiona
-Normalnie... Wróciła do mnie -odpowiedział
-Nie wierzę ci! Ona kocha Rene -powiedziała
-Tak, to zadzwoń za chwilę bo Em się teraz kąpie -powiedział
Romana zgodziła się zadzwonić za chwilę a w tym czasie Marco poszedł do Emiliany i powiedział jej, że ma skłamać Romanie, że wrócili do siebie i teraz pojechali odpocząć. Roma zadzwoniła a Emi to wszystko potwierdziła. Kiedy opowiedziała to chłopakom i Roksanie nie za bardzo w to uwierzyli ale postanowili wspólnie, że zaczekają aż wrócą...
-Ooo kogo my tu mamy. Pani Adler -powiedział
-Nic ci nie jest ? -zapytała zdziwiona
-Mi ? Nie... -zaprzeczył
-Ale ten sms -zastanawiała się Emi
-Ah... Sms no tam -powiedział. -Wejdziesz kochanie ? -zapytał z uśmieszkiem
-Chciałbyś... W ogóle nie wiem po co tu przyjechałam -odpowiedziała i poszła w stronę samochodu ale on ją złapał i przytulił.
-Zostaw mnie -próbowała go odepchnąć
-Ale kochanie, spokojnie -uspokajał ją. -Przecież nic ci nie zrobię
-Nie wierzę ci -odpowiedziała wściekła
-Skoro tak -powiedział spokojnie
Zaciągną ją do swojego auta, ona próbowała się wyrwać ale nie potrafiła i pojechali... Było ciemno, padał deszcz a dookoła widać było tylko drzewa.
-Gdzie ty mnie wieziesz -wrzeszczała
-Spokojnie kotku to niespodzianka -odpowiedział
-Jaka ja jestem głupia, że w ogóle do Ciebie przyjechałam -mówiła do siebie
-Nie jesteś głupia -zaprzeczył ale Em nie odpowiedziała
Podjechali pod dom stary dom, który znajdował się w środku lasu. Marco wysiadł otworzył drzwi ze strony Emiliany i podał jej rękę.
-Chodź kotku bo zimno -powiedział
-Nigdzie z tobą nie idę -wykrzyczała i próbowała znowu uciec ale on znów ją złapał. Gdy szli do domu Em szarpała się z nim ale to nic nie dało. W domu zaprowadził ją do piwnicy. Zrobił jej tam taki pokoik w którym ją trzyma. Chciał ją pocałować ale ona uderzyła go w twarz. Odepchną ją na łóżko i wyszedł wściekły. Emi była roztrzęsiona, próbowała wyjść ale drzwi były zamknięte. Po chwili przypomniało jej się, że ma telefon i od razu chciała zadzwonić do Romany ale miała zbyt słabą baterie i wysłała tylko sms-a. Następnego dnia rano Em usłyszała dźwięk klucza w drzwiach. Na dole pojawił się Marco.
-Skarbie chodź zjeść ze mną śniadanie -usiadł koło niej i próbował ją objąć ale ona się odsunęła.
-No chodź -prosił ją ale ona nie odpowiadała więc wyszedł. Po policzku Emiliany spłynęła łza. Po 10 minutach Marco znów przyszedł i przyniósł jej jedzenie ale ona nie chciała.
-Musisz coś jeść -powiedział podniesionym głosem ale wciąż nic. Po chwili Marco znudził się i wyszedł.
-Dlaczego ty mi to robisz !! -wykrzyczała ale Marco nie odpowiedział.
Przez kolejne dni Emi nie spała i nic nie jadła była wykończona. Któregoś dnia do Reusa zadzwoniła Romana.
-Gdzie jest Emiliana ? -wrzeszczała do słuchawki
-Jest ze mną - odpowiedział
-Jak to z tobą ? -zapytała zdziwiona
-Normalnie... Wróciła do mnie -odpowiedział
-Nie wierzę ci! Ona kocha Rene -powiedziała
-Tak, to zadzwoń za chwilę bo Em się teraz kąpie -powiedział
Romana zgodziła się zadzwonić za chwilę a w tym czasie Marco poszedł do Emiliany i powiedział jej, że ma skłamać Romanie, że wrócili do siebie i teraz pojechali odpocząć. Roma zadzwoniła a Emi to wszystko potwierdziła. Kiedy opowiedziała to chłopakom i Roksanie nie za bardzo w to uwierzyli ale postanowili wspólnie, że zaczekają aż wrócą...
Sms
Po dłuższym czasie Em zapomniała o całej sprawie a Marco nie odzywał i nie pokazywał się. Następnego dnia Romana usłyszała trzask drzwi a w kuchni pojawił się Łukasz i Mario.
-Cześć chłopcy -powiedziała z uśmiechem Roksana
-Cześć kochana -odpowiedział całując ją w policzek Mario
-Emiliana jeszcze nie wstała? - zapytał zdziwiony Łukasz
-Nie chyba nie. Kochanie mogę Cię prosić na słówko ? -zapytała Roma
-Pewnie a coś się stało ? -zapytał zdziwiony
Romana poszła z Łukaszem do holu...
-Chciałam się spytać co tam z Marco ?
-Nie mam pojęcia, nie przychodzi na treningi. Nie wiem co się z nim dzieje... -odpowiedział
Ich rozmowę przerwał sms, który dostał Łukasz. Zaczął czytać :
-Nie mogę żyć ze świadomością, że was skrzywdziłem, Przepraszam Marco -przeczytał a jego twarz zrobiła się biała jak papier. W tym momencie na dół zeszła Emiliana.
-Co tam, coś się stało ? -zapytała uśmiechnięta
-Nie, wszystko Ok -odpowiedział
-Chodź do kuchni -zaproponowała Roma
Dziewczyny poszły do kuchni a Łukasz zawołał z holu:
-Mario chodź na chwilę!
Mario poszedł do Łukasza i zastanawiali się co mają teraz zrobić. Emiliana nalała sobie i zaczęła się chłopakom przyglądać...
-O czym oni tak plotkują ? -zapytała z ciekawością Em
-Ja nic nie wiem -odpowiedziała broniąc się
-Romana ?
-Ja też nic nie wiem -kręciła -Pewnie jakieś męskie sprawy
-Widzę, że kręcisz -powiedziała patrząc na nią
-Naprawdę nie wiem -próbowała uniknąć tematu ale Emiliana nie dała za wygraną i Roma w końcu powiedziała jej o sms-ie, który dostał Łukasz. Emi od razu podeszła do chłopaków a za nią przyjaciółka.
-Co tam? -zapytał Mario
-Wiem wszystko -odpowiedziała zdenerwowana
-Ale o czym? -zapytał zdziwiony Mario
-O Marco i o sms-ie -powiedziała prawie krzycząc
Miny chłopców od razu się zmieniły.
-My do niego pojedziemy i porozmawiamy z nim -powiedział Łuki
-Nie ja do niego pojadę -odpowiedziała
-Em ty nie jesteś niczemu winna. To on Cię zdradził i teraz próbuje Ci to wynagrodzić -tłumaczy jej Mario
-Tak wiem... -chwile pomyślała. -Ale kiedyś go... -przerwała
-Najlepiej jakbyś wyjechała do Rene i zapomniało o tym -doradził jej Łukasz
Emiliana postawiła na swoim i zdecydowała, że pojedzie do niego. Przyjaciele próbowali ją powstrzymać ale ona się uparła i zrobiła to co chciała...
czwartek, 27 grudnia 2012
Park
TO ZNOWU POST EMILIANY, ZNOWU PROBLEM Z BLOGGEREM :) POST DODANY WCZEŚNIEJ NA PROŚBĘ PEWNEJ OSOBY :)
... Romana nie zdążyła dokończyć, ponieważ ktoś dobijał się do drzwi.
-Roma, ja zadzwonię później bo ktoś nam się dobija się do drzwi.-rozłączyłam się. Powoli wstałam z kanapy i poszłam otworzyć.
W drzwiach stal Rico, brat Rene. Okazało się ze chce poprosić mojego narzeczonego żeby poszedł na koncert jego zespołu. Ja niestety nie mogłam iść, bo jeszcze do końca nie wyzdrowiałam. Pożegnałam się z nimi a Rico życzyłam udanego koncertu.Ok.19 postanowiłam pójść na spacer. Wybrałam park obok domu. Szłam sobie powoli parkowymi ścieżkami........ale nie spodziewałam się kogo tu spotkam.
-No,no,no nasza słynna pani Adler!! -powiedział Marco podchodząc do mnie.
-Zostaw mnie w spokoju! -krzyknelam i próbowałam uciec. Ale Reus mnie dogonił.
-Ty nie ładnie przede mną uciekać. A teraz idziemy do mnie do domu! -powiedział po czym zaciągnął mnie do samochodu.
-Puść mnie!! -krzyknęłam kiedy otwierał drzwi.
-Idziesz ze mną ślicznotko. No dobra a teraz przejdźmy do rzeczy. -odpowiedział mi Marco, po czym zaczął mnie całować i ściągać ze mnie ubrania.
-Oszalałeś!! -krzyknęłam i odepchnęłam go z całej siły.
-Czyżby pani Adler nie chciała się ze mną kochać? -odpowiedział mi i uśmiechnął się do mnie złowieszczo.
-Na pewno nie z tobą!!
-Poczekaj chwilkę. Zaraz wracam. A ty nie uciekaj bo pożałujesz.. zaraz dokończymy.
Korzystając z nieobecności mojego ex, szybko napisałam smsa do Romany .Odpisała że będzie jak najszybciej.....
-Zostaw mnie rozumiesz? Już raz zniszczyłeś mi życie!! Nie chce żeby to sie powtórzyło!! -powiedziałam cofając sie niepewnie do salonu.
-Ale Emilii, kotku czeka nas świetlana przyszłość!!! Kocham cię!
-A mnie sie tak nie wydaje!! Już ci mówiłam palancie ze kocham Rene!!
-Ja ci obiecałem że pożałujesz że zostawiłaś mnie dla niego...
-Co ty mi możesz zrobić?! Nic!! Jesteś nikim!!!
-Uwierz mi ze mogę...-powiedział i podszedł do mnie.
-Nie możesz!! -krzyknęłam i jak najszybciej wybiegłam z mieszkania Reusa.
Napisałam Romie ze nic mi nie jest i ze może wracać do domu. To ją trochę uspokoiło...Do domu wróciłam zapłakana.
-Boże Em!! Co sie stało?! -powiedział Rene
-To ten cholerny Marco!! Poszłam na spacer a on mnie porwał i chciał robiąc ze mną w domu juz nie powiem co!...-krzyczałam. W tym momencie podszedł do mnie Rene i mn przytulił.
-Emi, obiecuje ze on tego pożałuje .-mój narzeczony był wściekły na Reusa.
Ale tego co zrobi mi Marco nie spodziewałam sie nigdy....
... Romana nie zdążyła dokończyć, ponieważ ktoś dobijał się do drzwi.
-Roma, ja zadzwonię później bo ktoś nam się dobija się do drzwi.-rozłączyłam się. Powoli wstałam z kanapy i poszłam otworzyć.
W drzwiach stal Rico, brat Rene. Okazało się ze chce poprosić mojego narzeczonego żeby poszedł na koncert jego zespołu. Ja niestety nie mogłam iść, bo jeszcze do końca nie wyzdrowiałam. Pożegnałam się z nimi a Rico życzyłam udanego koncertu.Ok.19 postanowiłam pójść na spacer. Wybrałam park obok domu. Szłam sobie powoli parkowymi ścieżkami........ale nie spodziewałam się kogo tu spotkam.
-No,no,no nasza słynna pani Adler!! -powiedział Marco podchodząc do mnie.
-Zostaw mnie w spokoju! -krzyknelam i próbowałam uciec. Ale Reus mnie dogonił.
-Ty nie ładnie przede mną uciekać. A teraz idziemy do mnie do domu! -powiedział po czym zaciągnął mnie do samochodu.
-Puść mnie!! -krzyknęłam kiedy otwierał drzwi.
-Idziesz ze mną ślicznotko. No dobra a teraz przejdźmy do rzeczy. -odpowiedział mi Marco, po czym zaczął mnie całować i ściągać ze mnie ubrania.
-Oszalałeś!! -krzyknęłam i odepchnęłam go z całej siły.
-Czyżby pani Adler nie chciała się ze mną kochać? -odpowiedział mi i uśmiechnął się do mnie złowieszczo.
-Na pewno nie z tobą!!
-Poczekaj chwilkę. Zaraz wracam. A ty nie uciekaj bo pożałujesz.. zaraz dokończymy.
Korzystając z nieobecności mojego ex, szybko napisałam smsa do Romany .Odpisała że będzie jak najszybciej.....
-Zostaw mnie rozumiesz? Już raz zniszczyłeś mi życie!! Nie chce żeby to sie powtórzyło!! -powiedziałam cofając sie niepewnie do salonu.
-Ale Emilii, kotku czeka nas świetlana przyszłość!!! Kocham cię!
-A mnie sie tak nie wydaje!! Już ci mówiłam palancie ze kocham Rene!!
-Ja ci obiecałem że pożałujesz że zostawiłaś mnie dla niego...
-Co ty mi możesz zrobić?! Nic!! Jesteś nikim!!!
-Uwierz mi ze mogę...-powiedział i podszedł do mnie.
-Nie możesz!! -krzyknęłam i jak najszybciej wybiegłam z mieszkania Reusa.
Napisałam Romie ze nic mi nie jest i ze może wracać do domu. To ją trochę uspokoiło...Do domu wróciłam zapłakana.
-Boże Em!! Co sie stało?! -powiedział Rene
-To ten cholerny Marco!! Poszłam na spacer a on mnie porwał i chciał robiąc ze mną w domu juz nie powiem co!...-krzyczałam. W tym momencie podszedł do mnie Rene i mn przytulił.
-Emi, obiecuje ze on tego pożałuje .-mój narzeczony był wściekły na Reusa.
Ale tego co zrobi mi Marco nie spodziewałam sie nigdy....
Psychopata
Marco po rozstaniu z Emilianą stoczył się na dno. Zaczął pić. Na początku próbował z nią normalnie rozmawiać, ale to nie dawało żadnych efektów. Zaczął knuć plany, jak sprawić by Em wróciła do niego. I nie było to nic normalnego.
Pewnego dnia, przyszedł do mnie i Łukasza. Łukasz otworzył drzwi. Marco wszedł do mojego pokoju ale już bez Łukasza. Na razie nie wydawało mi się to dziwne. Parę minut później, gdy zobaczył że rozmawiam z Emilii przez Facebooka, odepchnął mnie od komputera. Zaczął z nią pisać.
- Wiem gdzie mieszkasz, spalę ci dom!
-Hahaha Romaa, weź się nie wygłupiaj…:D- odparła Em, szczerze przekonana że to ja.
-To, ja Marco, nie Romana.
Em jak zawsze wysyłała mi linki ze zdj Rene. Ja w tym czasie poszłam do holu zobaczyć co u Łukasza. Okazało się że Marco zrobił mu krzywdę. Zabrałam go do pokoju, i po tym jak zadzwoniłam po pogotowie, napisałam Emilianie co się stało.
-Jezuu!! Em! Marco zrobił coś Łukaszowi!!
-Ale co? Co jest Łukaszowi?
- KRWAWI I NIE ODDYCHA!
-http://akinmo.tumblr.com/post/5633382399 i ten jego uśmiech *_*
-nie mam czasu na zdjęcia, jadę z nim na pogotowie, on dalej nie oddycha
-Jak już mówiłem wiem gdzie mieszkasz - znowu zaczął Reus
-Hahah śmieszny jesteś
-Uważaj na słowa idiotko!
-Będę mówić to co mi się podoba!
-Sama widzisz co zrobiłem Łukaszowi
-Mi nic nie możesz zrobić!
-Przestań wysyłać mi zdjęcia tego pedała!- Marco wkurzył się na dobrze. -Jezu jaki on obrzydliwy.
-Marco, ja ci powiem kto tu jest obrzydliwy.
-Rene.
-Nie, TY! - odgryza się moja przyjaciółka
-Jeżeli nie wrócisz do mnie to twoi przyjaciele i rodzina pożałuje. - Marco zaczął wcielać swój plan.
-NIE MA MOWY!! rozumiesz ze ja cię juz nie kocham?!
-Okay, Manuel leży związany w piwnicy- napisał Marco dodając zdjęcie jej brata
W tym czasie ja wróciłam ze szpitala, ponieważ lekarze nie pozwolili mi dłużej zostać. Łukasz został zabrany na operację. Udało mi się dostać do komputera. Opowiedziałam Em o Łukaszu
- boże, dlaczego? Łukasz jest w ciężkim stanie! Lekarz powiedział że omal nie umarł!
-Romana słuchaj ja......przeczytaj to co napisał Reus.......
-Jezu! Psychopata! - stwierdziłam po przeczytaniu ich konwersacji.
- Wypuść Manuela!! Czego ty ode mnie chcesz?!- pytała dalej Emiliana
-Ja już ci dałem warunek. Sama widzisz co jest z Łukaszem. Spełnij warunek to Manuel i Romana przeżyją. Bo ona jest teraz ze mną sama...
-Mów o co ci chodzi!
-Aaaaa ratunku! On jest nie normalny!- zdążyłam wtrącić
-Chcę po prostu ciebie z powrotem
-Ale Marco ja kocham Rene!! Dlaczego ty mi to robisz?!
-bo ja cię kocham! jesteś dla mnie całym światem! a Angelina była nikim! leciała tylko na kasę!- tłumaczył młody Niemiec.
-A wiesz kogo ja kocham?
-Mnie?- pytanie Reusa było retoryczne.
-KOCHAM RENE!! PALANCIE!!! dobra jadę tam do was.....
Parę chwil później
-Wiesz Marco że jak się kogoś kocha to nie krzywdzi się mu bliskich idioto! poooomooocy! - wrzeszczałam jak opętana. Lecz zaraz przyjechała moja przyjaciółka.
- PUŚĆ JĄ! I wypuść Manuelka!
- wrócisz do mnie = będę wolni. nie wrócisz = zginą oboje- chłopak dyktował warunki
-Romaaa! co mam zrobić?!- Em była w kropce
-ałł, Marco debilu, to boli!! dobra. weź z naszej piwnicy Manu, ja się poświęcę. Uciekaj!
klucze są w moim szarym płaszczu. przekaż Łukaszowi jak się obudzi, że go kochałam -zadecydowałam
Wtedy Emiliana zrobiła coś czego się po niej nie spodziewałam.
-Marco zgadzam się. Tylko nie zrób im krzywdy.....proszę
- niee! wiem jak kochasz Rene. UCIEKAJ! rozumiesz?! -rozkazałam jej.
-Roma.....nie pozwolę żeby wam się cos stało!- Em była już bliska płaczu.
-i tak nie wiadomo czy Łukasz przeżyje! dla mnie ważne jest by on był zdrowy! ty kochasz Rene, on kocha ciebie! i nie może taki dupek tego zepsuć!- dalej prosiłam, chociaż już w duchu wiedziałam że ona nie odejdzie.
-Romana bez dyskusji. Marco wypuść ich!! -zadecydowała.
-noo, grzeczna dziewczynka- Na twarzy Reusa zakwitł wielki uśmiech. - chodź kochanie, przytul mnie
Emiliana nie mając innego wyjścia, podeszła do niego i go przytuliła. Wtedy on zrobił im zdjęcie i wysłał chłopakowi mojej przyjaciółki. Rozpłakałam się.
-Marco! ty świnio! jak ty możesz robić ludziom takie rzeczy!! i jeszcze tłumaczyć to miłością!! jesteś potworem! nawet nie wiesz jak oni się kochali… -znowu zaczęłam krzyczeć. Po moich słowach mężczyzna okropnie się wkurzył.
Wtedy drzwi otworzyły się, a w nich stanął Rene Adler.
-Emilii, jak mogłaś! myślałem że mnie kochasz, a nie jego!- bramkarz był wkurzony tym co widzi.
-i co przychlaście?! woli mnie!- Marco niestety triumfował
-Rene kochanie to nie tak!! -próbowała wyjaśnić wszystko Em, ale on nie pozwolił jej na to.
-Nie, nie chcę tego słuchać. Z nami koniec
-Nie! Proszę nie rob mi tego!! Ja cię kocham!!
-Tak, właśnie widzę jak mnie kochasz!! potajemnie tuląc Reusa?? ciekawa sprawa!
-To nie tak jak myślisz!
-A jak niby?- Rene wychodzi wściekły, trzaskając drzwiami.
-Tylko nie to!- Em jest załamana.
-mówiłam żebyś tego nie robiła!! ale ty jesteś uparta!
-Nie chce żeby tobie i Manu stała się krzywda!
-mówiłam żebyś wzięła Manuela i uciekła! nie niszcz sobie życia- wołam za nią odchodzącą w kierunku auta Marco.
W aucie Reus próbował nawiązać jakąś rozmowę.
-Jak się masz kochanie?- zaczął, ale Em brutalnie mu przerwała.
-Spieprzaj!
-ojj nie ładnie mówić tak do męża!!
-to co będziemy robić jak dojedziemy do domu?- Emiliana powoli już się niecierpliwiła.
- mmmhhm zobaczysz śliczna. to będzie niespodzianka!
- no mów no, proszę!
W domu na zdziwioną dziewczynę czekała romantyczna kolacja. Po chwili Marco klęknął przed nią.
- Emilii, czy wyjdziesz za mnie??- zapytał.
-NIE!!!- powiedziała dziewczyna i wybiegła z mieszkania, ale Marco zdążył ją dogonić i złapać.
-jeżeli nie, to wiesz co się stanie- pokazał zdjęcie Manuela zamkniętego w jakimś bunkrze.
-Zostaw go!
- To daj rękę - mówiąc to złapał jej rękę i założył pierścionek
-Nieeee! Dlaczego ty mi to robisz?!
-Bo cię kocham! i myślę że ty nie chcesz śmierci rodziny!- tłumaczył mężczyzna
-Ale dlaczego akurat ja!
-jesteś śliczna, jesteś piłkarką, kocham cię!
-No ja wiem. Ale ja kocham Rene!! Mojego bramkarza!!!- próbowała po raz kolejny wytłumaczyć mu że go nie kocha.
-Ale teraz jesteś już moją narzeczoną. a w przyszłym miesiącu będziesz już panią Reus. -zakończył Marco
-O nie...
-O TAK!
Wieczorem Emiliana uciekła od Marco i poszła do Rene wytłumaczyć mu całą sytuację.
-Czego jeszcze ode mnie chcesz? idź do Reusa!- Rene był wściekły.
-Ja nie kocham Reusa!! Ja kocham Ciebie!! Zapomniałeś co miedzy nami było? >
-tak, zapomniałem jak zobaczyłem cię w jego objęciach. wyglądałaś na bardzo szczęśliwą! możesz już iść!
-on mnie do tego zmusił! Zamknął mojego brata w piwnicy, pobił narzeczonego mojej przyjaciółki i powiedział ze jak do niego nie wrócę to pożałuje tego!!!!! Rene kochanie uwierz mi!!!- Emiliana tłumaczyła, płacząc.
-nie wierzę Ci! a może wasz romans już trwa dłużej?- Rene był nieugięty.
-Kazał mi cie z nim zdradzać!! Bo jak nie to zabiłby moja rodzinę!!!! Ja go nie kocham!! Rene kocham tylko ciebie!!!! Uwierz mi w końcu!!!
-tia, i może jeszcze krowy zaczęłyby latać?
- Ale to prawda!! Rene, kochanie uwierz mi!
-nie mam dowodów żeby ci wierzyć!
-Ja nie wyobrażam sobie życia bez Ciebie!!!- Emiliana błagała Niemca, żeby jej uwierzył.
-Szkoda, przykro mi. dopóki nie znajdziesz dowodów to nawet do mnie nie przychodź! żegnam!
-Ja nie kocham tego palanta Reusa!
-spadaj!- Rene zamknął drzwi.
Zapłakana dziewczyna wróciła do domu. Nie wiedziałam co się działo, więc zadzwoniłam do niej.
-jezu Emilii kochana, co się stało?- zapytałam, bo Em wyraźnie płakała.
Gdy w skrócie opowiedziała mi całą historię, ja też nie powstrzymywałam płynących łez.
- czym sobie na to zasłużyłyśmy?? tyle tragedii jednego dnia! yghh jak tylko Łukasz... wyzdrowieje... Marco zginie!- głos mi się łamał.
-Ale rozumiesz!? Ja nie mam po co żyć! Nie jestem szczęśliwa z Reusem!!
Następnego dnia, gdy czytałam gazetę, moją uwagę przykuł artykuł o wypadku bramkarki. Gdy zaczęłam czytać dalej, krew mi w żyłach zmroziło. Emiliana trafiła do szpitala. Od razu zadzwoniłam do Rene Adlera. On też przeraził się słysząc o wypadku mojej przyjaciółki. Obiecał że przyjedzie jak najszybciej będzie mógł. Po zatelefonowaniu złapałam kurtkę, kluczyki do auta i od razu pojechałam.
Wbiegłam do sali w której leżała bramkarka. Oczywiście był tam również jej przymuszony narzeczony
Emilii! powiedz, co się stało? kto ci to zrobił? boże.. mówiłam żebyś wtedy uciekła!
-To ja sama. Nie. Nie chciałam żeby wam się coś stało!- tłumaczyła
-tak, jeszcze czego! nie kłam! to Reus prawda?- nie mogłam uwierzyć
-to nie ten palant- powiedziała wskazując na piłkarza.
-to kto? takich rzeczy nie robi się samemu!
-To nie Reus!
-wylądowałaś w szpitalu! chcesz nie żyć?
-tak. bez Rene moje życie nie ma sensu!!!!!!!- nie spodziewałam się tej odpowiedzi. Przez to kolejny raz w ciągu 2 dni płakałam jak dziecko.
-proszę, Emilii, nie mów takich rzeczy!!!
-ale to prawda!!!!
-nie chcę tracić 2 ważniej w moim życiu osoby!! na Łukasza mogę teraz co najwyżej popatrzeć, jest w śpiączce! proszę, nie zostawiaj mnie
-ja dalej kocham Rene. Problem w tym ze on mnie juz nie......
-on zaraz tu będzie. naprawdę się przeraził jak dowiedział się że miałaś wypadek! on nadal cię kocha.- opowiedziałam jej o naszej porannej rozmowie
-Jaasne! Fajnie by było jakby to była prawda!! Wtedy usłyszeliśmy głos Adlera
-bo to jest prawda!
-Ale jak to?- Em była zdziwiona
-Przepraszam cię, że zachowałem się jak zwykły palant!!
-Nawet tak nie mów
-ja.. ja po prostu byłem zazdrosny. ja nie wiem jakby moje życie toczyło się bez ciebie kochanie! ono... nie miałoby sensu!!!!!!
-Moje bez ciebie też!! A Reus to palant!!
-wiem. wybaczysz mi, panno Lenonko?
-Pewnie ze tak!!!- przytula Rene
-żeby cię już więcej nie stracić- wyciąga pierścionek. - Emilii, czy zechcesz być moją żoną?
-Oczywiście!- dziewczyna była w 7 niebie.
Jak zawsze zresztą swoje trzy grosze wtrącił Marco.
-cooo, ale ona jest teraz moją narzeczoną!- zbulwersował się.
-no jak widać już nie -dodaję. Wtedy właśnie Em wyrzuciła pierścionek gracza BvB. -Emilii, mówiłam że wszystko się ułoży! Jeszcze tylko Łukasza brakuje i byłoby idealnie.
-ty... ty... ty mendo!- Reus był wściekły
-Spadaj!
-jak tak możesz! przecież teraz jesteś moja narzeczoną!
-Nie byłam, nie jestem, i nigdy nie będę. Kocham Rene!! nie ciebie debilu!
-jak możesz! przecież ja chcę dla ciebie jak najlepiej!
-Ale ja cię nie kocham idioto.
-uważaj na słowa! - mówiąc to, Marco podszedł do Emiliany i ją uderzył
Rene, widząc co robi pomocnik, odepchnął go na ścianę.
_tyy, nie będziesz bił mojej narzeczonej! Marco mu oddał i wtedy rozpoczęła się bójka. Chłopaków rozdzieliła dopiero ochrona. Reus został wyprowadzony z sali.
-wszystko w porządku?- zapytałam się Emilii.
-Tak, wszystko okay- zapewniła. W tym momencie stał się kolejny cud.
-Roma?- do sali wszedł Łukasz.
-boże!!! Łukasz!! kochanie! Tęskniłam!!- zapominając że jest po operacji, rzuciłam mu się na szyję.- ojj, przepraszam, zapomniałam.
-Nic się nie stało. Nawet nie wiesz jak tęskniłem.
Około pół godziny później Emilii została wypisana, a Łukasz zabrany na badania.
Gdy już wróciłam do domu zadzwoniła Em.
-Hej Roma, jak tam?
-Świetnie. Jeżeli wszystko jutro dobrze pójdzie…
=================================================
Teraz żeby kolejne rozdziały się pojawiały, pod każdym postem od tego muszą być min. 3 komentarze
Pozdrawiam
Pewnego dnia, przyszedł do mnie i Łukasza. Łukasz otworzył drzwi. Marco wszedł do mojego pokoju ale już bez Łukasza. Na razie nie wydawało mi się to dziwne. Parę minut później, gdy zobaczył że rozmawiam z Emilii przez Facebooka, odepchnął mnie od komputera. Zaczął z nią pisać.
- Wiem gdzie mieszkasz, spalę ci dom!
-Hahaha Romaa, weź się nie wygłupiaj…:D- odparła Em, szczerze przekonana że to ja.
-To, ja Marco, nie Romana.
Em jak zawsze wysyłała mi linki ze zdj Rene. Ja w tym czasie poszłam do holu zobaczyć co u Łukasza. Okazało się że Marco zrobił mu krzywdę. Zabrałam go do pokoju, i po tym jak zadzwoniłam po pogotowie, napisałam Emilianie co się stało.
-Jezuu!! Em! Marco zrobił coś Łukaszowi!!
-Ale co? Co jest Łukaszowi?
- KRWAWI I NIE ODDYCHA!
-http://akinmo.tumblr.com/post/5633382399 i ten jego uśmiech *_*
-nie mam czasu na zdjęcia, jadę z nim na pogotowie, on dalej nie oddycha
-Jak już mówiłem wiem gdzie mieszkasz - znowu zaczął Reus
-Hahah śmieszny jesteś
-Uważaj na słowa idiotko!
-Będę mówić to co mi się podoba!
-Sama widzisz co zrobiłem Łukaszowi
-Mi nic nie możesz zrobić!
-Przestań wysyłać mi zdjęcia tego pedała!- Marco wkurzył się na dobrze. -Jezu jaki on obrzydliwy.
-Marco, ja ci powiem kto tu jest obrzydliwy.
-Rene.
-Nie, TY! - odgryza się moja przyjaciółka
-Jeżeli nie wrócisz do mnie to twoi przyjaciele i rodzina pożałuje. - Marco zaczął wcielać swój plan.
-NIE MA MOWY!! rozumiesz ze ja cię juz nie kocham?!
-Okay, Manuel leży związany w piwnicy- napisał Marco dodając zdjęcie jej brata
W tym czasie ja wróciłam ze szpitala, ponieważ lekarze nie pozwolili mi dłużej zostać. Łukasz został zabrany na operację. Udało mi się dostać do komputera. Opowiedziałam Em o Łukaszu
- boże, dlaczego? Łukasz jest w ciężkim stanie! Lekarz powiedział że omal nie umarł!
-Romana słuchaj ja......przeczytaj to co napisał Reus.......
-Jezu! Psychopata! - stwierdziłam po przeczytaniu ich konwersacji.
- Wypuść Manuela!! Czego ty ode mnie chcesz?!- pytała dalej Emiliana
-Ja już ci dałem warunek. Sama widzisz co jest z Łukaszem. Spełnij warunek to Manuel i Romana przeżyją. Bo ona jest teraz ze mną sama...
-Mów o co ci chodzi!
-Aaaaa ratunku! On jest nie normalny!- zdążyłam wtrącić
-Chcę po prostu ciebie z powrotem
-Ale Marco ja kocham Rene!! Dlaczego ty mi to robisz?!
-bo ja cię kocham! jesteś dla mnie całym światem! a Angelina była nikim! leciała tylko na kasę!- tłumaczył młody Niemiec.
-A wiesz kogo ja kocham?
-Mnie?- pytanie Reusa było retoryczne.
-KOCHAM RENE!! PALANCIE!!! dobra jadę tam do was.....
Parę chwil później
-Wiesz Marco że jak się kogoś kocha to nie krzywdzi się mu bliskich idioto! poooomooocy! - wrzeszczałam jak opętana. Lecz zaraz przyjechała moja przyjaciółka.
- PUŚĆ JĄ! I wypuść Manuelka!
- wrócisz do mnie = będę wolni. nie wrócisz = zginą oboje- chłopak dyktował warunki
-Romaaa! co mam zrobić?!- Em była w kropce
-ałł, Marco debilu, to boli!! dobra. weź z naszej piwnicy Manu, ja się poświęcę. Uciekaj!
klucze są w moim szarym płaszczu. przekaż Łukaszowi jak się obudzi, że go kochałam -zadecydowałam
Wtedy Emiliana zrobiła coś czego się po niej nie spodziewałam.
-Marco zgadzam się. Tylko nie zrób im krzywdy.....proszę
- niee! wiem jak kochasz Rene. UCIEKAJ! rozumiesz?! -rozkazałam jej.
-Roma.....nie pozwolę żeby wam się cos stało!- Em była już bliska płaczu.
-i tak nie wiadomo czy Łukasz przeżyje! dla mnie ważne jest by on był zdrowy! ty kochasz Rene, on kocha ciebie! i nie może taki dupek tego zepsuć!- dalej prosiłam, chociaż już w duchu wiedziałam że ona nie odejdzie.
-Romana bez dyskusji. Marco wypuść ich!! -zadecydowała.
-noo, grzeczna dziewczynka- Na twarzy Reusa zakwitł wielki uśmiech. - chodź kochanie, przytul mnie
Emiliana nie mając innego wyjścia, podeszła do niego i go przytuliła. Wtedy on zrobił im zdjęcie i wysłał chłopakowi mojej przyjaciółki. Rozpłakałam się.
-Marco! ty świnio! jak ty możesz robić ludziom takie rzeczy!! i jeszcze tłumaczyć to miłością!! jesteś potworem! nawet nie wiesz jak oni się kochali… -znowu zaczęłam krzyczeć. Po moich słowach mężczyzna okropnie się wkurzył.
Wtedy drzwi otworzyły się, a w nich stanął Rene Adler.
-Emilii, jak mogłaś! myślałem że mnie kochasz, a nie jego!- bramkarz był wkurzony tym co widzi.
-i co przychlaście?! woli mnie!- Marco niestety triumfował
-Rene kochanie to nie tak!! -próbowała wyjaśnić wszystko Em, ale on nie pozwolił jej na to.
-Nie, nie chcę tego słuchać. Z nami koniec
-Nie! Proszę nie rob mi tego!! Ja cię kocham!!
-Tak, właśnie widzę jak mnie kochasz!! potajemnie tuląc Reusa?? ciekawa sprawa!
-To nie tak jak myślisz!
-A jak niby?- Rene wychodzi wściekły, trzaskając drzwiami.
-Tylko nie to!- Em jest załamana.
-mówiłam żebyś tego nie robiła!! ale ty jesteś uparta!
-Nie chce żeby tobie i Manu stała się krzywda!
-mówiłam żebyś wzięła Manuela i uciekła! nie niszcz sobie życia- wołam za nią odchodzącą w kierunku auta Marco.
W aucie Reus próbował nawiązać jakąś rozmowę.
-Jak się masz kochanie?- zaczął, ale Em brutalnie mu przerwała.
-Spieprzaj!
-ojj nie ładnie mówić tak do męża!!
-to co będziemy robić jak dojedziemy do domu?- Emiliana powoli już się niecierpliwiła.
- mmmhhm zobaczysz śliczna. to będzie niespodzianka!
- no mów no, proszę!
W domu na zdziwioną dziewczynę czekała romantyczna kolacja. Po chwili Marco klęknął przed nią.
- Emilii, czy wyjdziesz za mnie??- zapytał.
-NIE!!!- powiedziała dziewczyna i wybiegła z mieszkania, ale Marco zdążył ją dogonić i złapać.
-jeżeli nie, to wiesz co się stanie- pokazał zdjęcie Manuela zamkniętego w jakimś bunkrze.
-Zostaw go!
- To daj rękę - mówiąc to złapał jej rękę i założył pierścionek
-Nieeee! Dlaczego ty mi to robisz?!
-Bo cię kocham! i myślę że ty nie chcesz śmierci rodziny!- tłumaczył mężczyzna
-Ale dlaczego akurat ja!
-jesteś śliczna, jesteś piłkarką, kocham cię!
-No ja wiem. Ale ja kocham Rene!! Mojego bramkarza!!!- próbowała po raz kolejny wytłumaczyć mu że go nie kocha.
-Ale teraz jesteś już moją narzeczoną. a w przyszłym miesiącu będziesz już panią Reus. -zakończył Marco
-O nie...
-O TAK!
Wieczorem Emiliana uciekła od Marco i poszła do Rene wytłumaczyć mu całą sytuację.
-Czego jeszcze ode mnie chcesz? idź do Reusa!- Rene był wściekły.
-Ja nie kocham Reusa!! Ja kocham Ciebie!! Zapomniałeś co miedzy nami było? >
-tak, zapomniałem jak zobaczyłem cię w jego objęciach. wyglądałaś na bardzo szczęśliwą! możesz już iść!
-on mnie do tego zmusił! Zamknął mojego brata w piwnicy, pobił narzeczonego mojej przyjaciółki i powiedział ze jak do niego nie wrócę to pożałuje tego!!!!! Rene kochanie uwierz mi!!!- Emiliana tłumaczyła, płacząc.
-nie wierzę Ci! a może wasz romans już trwa dłużej?- Rene był nieugięty.
-Kazał mi cie z nim zdradzać!! Bo jak nie to zabiłby moja rodzinę!!!! Ja go nie kocham!! Rene kocham tylko ciebie!!!! Uwierz mi w końcu!!!
-tia, i może jeszcze krowy zaczęłyby latać?
- Ale to prawda!! Rene, kochanie uwierz mi!
-nie mam dowodów żeby ci wierzyć!
-Ja nie wyobrażam sobie życia bez Ciebie!!!- Emiliana błagała Niemca, żeby jej uwierzył.
-Szkoda, przykro mi. dopóki nie znajdziesz dowodów to nawet do mnie nie przychodź! żegnam!
-Ja nie kocham tego palanta Reusa!
-spadaj!- Rene zamknął drzwi.
Zapłakana dziewczyna wróciła do domu. Nie wiedziałam co się działo, więc zadzwoniłam do niej.
-jezu Emilii kochana, co się stało?- zapytałam, bo Em wyraźnie płakała.
Gdy w skrócie opowiedziała mi całą historię, ja też nie powstrzymywałam płynących łez.
- czym sobie na to zasłużyłyśmy?? tyle tragedii jednego dnia! yghh jak tylko Łukasz... wyzdrowieje... Marco zginie!- głos mi się łamał.
-Ale rozumiesz!? Ja nie mam po co żyć! Nie jestem szczęśliwa z Reusem!!
Następnego dnia, gdy czytałam gazetę, moją uwagę przykuł artykuł o wypadku bramkarki. Gdy zaczęłam czytać dalej, krew mi w żyłach zmroziło. Emiliana trafiła do szpitala. Od razu zadzwoniłam do Rene Adlera. On też przeraził się słysząc o wypadku mojej przyjaciółki. Obiecał że przyjedzie jak najszybciej będzie mógł. Po zatelefonowaniu złapałam kurtkę, kluczyki do auta i od razu pojechałam.
Wbiegłam do sali w której leżała bramkarka. Oczywiście był tam również jej przymuszony narzeczony
Emilii! powiedz, co się stało? kto ci to zrobił? boże.. mówiłam żebyś wtedy uciekła!
-To ja sama. Nie. Nie chciałam żeby wam się coś stało!- tłumaczyła
-tak, jeszcze czego! nie kłam! to Reus prawda?- nie mogłam uwierzyć
-to nie ten palant- powiedziała wskazując na piłkarza.
-to kto? takich rzeczy nie robi się samemu!
-To nie Reus!
-wylądowałaś w szpitalu! chcesz nie żyć?
-tak. bez Rene moje życie nie ma sensu!!!!!!!- nie spodziewałam się tej odpowiedzi. Przez to kolejny raz w ciągu 2 dni płakałam jak dziecko.
-proszę, Emilii, nie mów takich rzeczy!!!
-ale to prawda!!!!
-nie chcę tracić 2 ważniej w moim życiu osoby!! na Łukasza mogę teraz co najwyżej popatrzeć, jest w śpiączce! proszę, nie zostawiaj mnie
-ja dalej kocham Rene. Problem w tym ze on mnie juz nie......
-on zaraz tu będzie. naprawdę się przeraził jak dowiedział się że miałaś wypadek! on nadal cię kocha.- opowiedziałam jej o naszej porannej rozmowie
-Jaasne! Fajnie by było jakby to była prawda!! Wtedy usłyszeliśmy głos Adlera
-bo to jest prawda!
-Ale jak to?- Em była zdziwiona
-Przepraszam cię, że zachowałem się jak zwykły palant!!
-Nawet tak nie mów
-ja.. ja po prostu byłem zazdrosny. ja nie wiem jakby moje życie toczyło się bez ciebie kochanie! ono... nie miałoby sensu!!!!!!
-Moje bez ciebie też!! A Reus to palant!!
-wiem. wybaczysz mi, panno Lenonko?
-Pewnie ze tak!!!- przytula Rene
-żeby cię już więcej nie stracić- wyciąga pierścionek. - Emilii, czy zechcesz być moją żoną?
-Oczywiście!- dziewczyna była w 7 niebie.
Jak zawsze zresztą swoje trzy grosze wtrącił Marco.
-cooo, ale ona jest teraz moją narzeczoną!- zbulwersował się.
-no jak widać już nie -dodaję. Wtedy właśnie Em wyrzuciła pierścionek gracza BvB. -Emilii, mówiłam że wszystko się ułoży! Jeszcze tylko Łukasza brakuje i byłoby idealnie.
-ty... ty... ty mendo!- Reus był wściekły
-Spadaj!
-jak tak możesz! przecież teraz jesteś moja narzeczoną!
-Nie byłam, nie jestem, i nigdy nie będę. Kocham Rene!! nie ciebie debilu!
-jak możesz! przecież ja chcę dla ciebie jak najlepiej!
-Ale ja cię nie kocham idioto.
-uważaj na słowa! - mówiąc to, Marco podszedł do Emiliany i ją uderzył
Rene, widząc co robi pomocnik, odepchnął go na ścianę.
_tyy, nie będziesz bił mojej narzeczonej! Marco mu oddał i wtedy rozpoczęła się bójka. Chłopaków rozdzieliła dopiero ochrona. Reus został wyprowadzony z sali.
-wszystko w porządku?- zapytałam się Emilii.
-Tak, wszystko okay- zapewniła. W tym momencie stał się kolejny cud.
-Roma?- do sali wszedł Łukasz.
-boże!!! Łukasz!! kochanie! Tęskniłam!!- zapominając że jest po operacji, rzuciłam mu się na szyję.- ojj, przepraszam, zapomniałam.
-Nic się nie stało. Nawet nie wiesz jak tęskniłem.
Około pół godziny później Emilii została wypisana, a Łukasz zabrany na badania.
Gdy już wróciłam do domu zadzwoniła Em.
-Hej Roma, jak tam?
-Świetnie. Jeżeli wszystko jutro dobrze pójdzie…
=================================================
Teraz żeby kolejne rozdziały się pojawiały, pod każdym postem od tego muszą być min. 3 komentarze
Pozdrawiam
niedziela, 23 grudnia 2012
Zdrada
TO NIE MÓJ POST TYLKO EMILIANY, ALE JEST W NIEMCZECH I MA PROBLEMY Z NIEMIECKIM BLOGGEREM. ZAPRASZAM DO CZYTANIA I KOMENTOWANIA.
Romana uciekla z krzykiem sprzed drzwi.Pokiwalam glowa i poszlam zobaczyc czego sie przestraszyla.Aha,koperta...ciekawe co to moze byc-pomyslalam po czym ja podnioslam i ottworzylam.W srodku byl bilet na mecz HSV Hamburga z Schalke 04.
-Romana gluptasie w tej kopercie byl tylko moj bilet na mecz!-powiedzialam wchodzac do pokoju.
-Ufff...juz myslalam ze to cos od Roberta.Wiesz mam obawy o swoje zycie po tym co uslyszalam od niego i jego kuzynki.
-Mozesz byc spokojna.Jade dzisiaj na mecz HSV z Schalke do Hamburga.-zapowiedzialam,po czym poszlam do pokoju spakowac sie.
Pozegnalam sie z wszystkimi i obiecalam ze wroce za kilka dni.
W Hamburgu bylam juz na 15.Poszlam do hotelu wynajac pokoj.
Kiedy siedzialam w hotelowej restauracji zadzwonil moj telefon.
To Romana.
-Siema juz sie stesknilas?-zasmialam sie
-Em nie o to chodzi.Pamietasz ta Angeline?Ta siostre Sue?
-No kojarze,a co?
-Widzialam ja w miescie.
-No to chyba normalne.
-Z Marco.Przytulali sie.
-........C-cc-o?!-prawie krzyknelam
-Nie chcialam ci tego mowic ale Roxy nalegala.
-Oooo pozaluje tego!!!Juz ja tego dopilnuje!Powiedz mu ze z nami koniec!-powiedzialam zdenerwowana i rozlaczylam sie.
Wsciekla wyszlam z hotelu.Pojechalam pod sam stadion.Bylam jedna z niewielu kibicow ktorzy juz przyszli na mecz.Cieszylam sie ze mialam miejsce na trybunie dla VIP.
Akurat swoja rozgrzewke mieli gracze HSV.Stanelam sobie przy barierce zeby wszystko dobrze widziec.Nawet nie zauwazylam ze podszedl do mnie bramkarz HSV,Rene Adler.
-Hej ty jestes Emiliana Lenonko?
-yyy tak to ja...-odpowiedzialam wyrwana z zamyslen.
-Rene Adler bramkarz Hamburga.Ogladalem ten mecz Borussi z Realem.Szacun dla ciebie!A ta cala Sue Alvedre...brak slow.
-Heh dzieki.A wez nawet mi o niej nie przypominaj.
-Jak ona mogla..a jeszcze nawet ukarana nie zostala!
-No coz,widac bylo ze sedzia byl po stronie Madristek.
Mecz zaczal sie nawet ciekawie,bo gracze Schalke wygrywali 2-0.Ale w drugiej polowie to HSV zaczeli stwarzac wiecej sytuacji bramkowych z czego wygrali 3-2.
Po meczu poszlam pogratulowac Rene fantastycznej obrony.Gadalismy jeszcze przez pare minut,wymienilismy sie nr.tel. i pojechalam do hotelu.Pobyt w Hamburgu minal mi calkiem spokojnie.
Kazdego dnia spotykalam sie z Rene i spedzalismy razem bardzo duzo czasu.A w sumie dlaczego nie?Przeciez nie bylam juz z Marco.Moglam robic co mi sie podobalo.I tak sie jakos zlozylo ze pod koniec mojego pobytu zamieszkalam z nim.Nie chcialam go opuszczac ale obiecalam mu ze niedlugo przyjade.Przeciez powiedzialam Romie i Roxy ze wroce za kilka dni.
Do Dortmundu wrocilam zadowolona.Marco wyprowadzil sie ode mnie wiec miala caly dom dla siebie....
Kiey Romana dowiedziala sie ze wrocilam od razu do mnie przybiegla.
-Em!Boze jak ja sie za tb stesknilam!-krzyknela.
-Roma spokojnie,nie ciesz sie tak bo i tak jutro wyjezdzam..ale tylko na pare godzin.
-...ale gdzie ty pojedziesz?
-Yyyyyy do Hamburga jade.
-A mozna wiedziec po co i do KOGO?
-A tego to ci juz nie moge powiedziec.To moja sprawa.
-Tak?A wiesz moze ze Marco zerwal z Angelina?Moglibyscie wrocic do siebie..
-Romana!!!Na jakim ty swiecie zyjesz!Ja nie kocham juz Marco tylko R.....-urwalam w pol zdania bo zapomnialam ze nie mialam mowic o mnie i Rene,Romanie.
-Hmm..???
-Dobra,z reszta nie wazne.Co u ciebie i Lukasza?
-Emiliana nie zmieniaj tematu!-zdenerwowala sie moja przyjaciolka.
-O co ci chodzi?!-powiedzialam po czym odwrocilam sie i poszlam do kuchni.
-Fajna koszulka.Skad masz?....
-Dostalam...
-Od kogo?-Romana nie dawala za wygrana.
-A co cie to obchodzi?Nie twoja sprawa!
-Dobra dobra!!!Juz spokojnie!!-krzyknela wsciekla Roma po czym wyszla z mojego mieszkania.
Uch oby nie zaczela czegos podejrzewac.I tak powiedzialam za duzo.
Tymczasem w domu Mario i Roxy,wsciekla jeszcze na mnie Romana opowiedziala wszystko Roksanie.
-Boze,daj juz jej spokoj!Nie wtracajmy sie!-powiedziala Roxy
-Ale ja sie o nia martwie!Jak ona kogos tam poznala i wiesz.....
-JP!no to co?to jej zycie,nie jest juz z Marco wiec moze sie spotykac z kim chce.
Slowa Roksany nie daly Romie spokoju.Opowiedziala o wszystkim Marco.
-......no i ta mi powiedziala.Sluchaj zalezy ci na niej?
-Tak ale....-powiedzial cicho Marco
-Sluchaj pojedziesz za nia do Hamburga i dowiesz sie z kim sie spotyka!
-hmmmm pomysl dobry!
-To jedz teraz pod jej dom i czekaj az wyjdzie i pojedzie!
Marco oczywiscie nie zastanawial sie ani chwili.Podjechal pod moj dom.Kiedy wychodzilam nawet go nie zauwazylam.Pojechalam do Rene nieświadoma ze ktoś jedzie za mną.Ok.12 dotarłam do Hamburga.Podjechałam pod dom Rene, który czekał na mnie przy swoim aucie.
-Jednak jesteŚ Em.-powiedział uśmiechając się do mnie.
-Jak obiecałam wiec jestem-odpowiedzialam i pocałowalam go na przywitanie.
Wszystko widzial Marco z samochodu i nie mógł uwierzyć w to co widzi...
Romana uciekla z krzykiem sprzed drzwi.Pokiwalam glowa i poszlam zobaczyc czego sie przestraszyla.Aha,koperta...ciekawe co to moze byc-pomyslalam po czym ja podnioslam i ottworzylam.W srodku byl bilet na mecz HSV Hamburga z Schalke 04.
-Romana gluptasie w tej kopercie byl tylko moj bilet na mecz!-powiedzialam wchodzac do pokoju.
-Ufff...juz myslalam ze to cos od Roberta.Wiesz mam obawy o swoje zycie po tym co uslyszalam od niego i jego kuzynki.
-Mozesz byc spokojna.Jade dzisiaj na mecz HSV z Schalke do Hamburga.-zapowiedzialam,po czym poszlam do pokoju spakowac sie.
Pozegnalam sie z wszystkimi i obiecalam ze wroce za kilka dni.
W Hamburgu bylam juz na 15.Poszlam do hotelu wynajac pokoj.
Kiedy siedzialam w hotelowej restauracji zadzwonil moj telefon.
To Romana.
-Siema juz sie stesknilas?-zasmialam sie
-Em nie o to chodzi.Pamietasz ta Angeline?Ta siostre Sue?
-No kojarze,a co?
-Widzialam ja w miescie.
-No to chyba normalne.
-Z Marco.Przytulali sie.
-........C-cc-o?!-prawie krzyknelam
-Nie chcialam ci tego mowic ale Roxy nalegala.
-Oooo pozaluje tego!!!Juz ja tego dopilnuje!Powiedz mu ze z nami koniec!-powiedzialam zdenerwowana i rozlaczylam sie.
Wsciekla wyszlam z hotelu.Pojechalam pod sam stadion.Bylam jedna z niewielu kibicow ktorzy juz przyszli na mecz.Cieszylam sie ze mialam miejsce na trybunie dla VIP.
Akurat swoja rozgrzewke mieli gracze HSV.Stanelam sobie przy barierce zeby wszystko dobrze widziec.Nawet nie zauwazylam ze podszedl do mnie bramkarz HSV,Rene Adler.
-Hej ty jestes Emiliana Lenonko?
-yyy tak to ja...-odpowiedzialam wyrwana z zamyslen.
-Rene Adler bramkarz Hamburga.Ogladalem ten mecz Borussi z Realem.Szacun dla ciebie!A ta cala Sue Alvedre...brak slow.
-Heh dzieki.A wez nawet mi o niej nie przypominaj.
-Jak ona mogla..a jeszcze nawet ukarana nie zostala!
-No coz,widac bylo ze sedzia byl po stronie Madristek.
Mecz zaczal sie nawet ciekawie,bo gracze Schalke wygrywali 2-0.Ale w drugiej polowie to HSV zaczeli stwarzac wiecej sytuacji bramkowych z czego wygrali 3-2.
Po meczu poszlam pogratulowac Rene fantastycznej obrony.Gadalismy jeszcze przez pare minut,wymienilismy sie nr.tel. i pojechalam do hotelu.Pobyt w Hamburgu minal mi calkiem spokojnie.
Kazdego dnia spotykalam sie z Rene i spedzalismy razem bardzo duzo czasu.A w sumie dlaczego nie?Przeciez nie bylam juz z Marco.Moglam robic co mi sie podobalo.I tak sie jakos zlozylo ze pod koniec mojego pobytu zamieszkalam z nim.Nie chcialam go opuszczac ale obiecalam mu ze niedlugo przyjade.Przeciez powiedzialam Romie i Roxy ze wroce za kilka dni.
Do Dortmundu wrocilam zadowolona.Marco wyprowadzil sie ode mnie wiec miala caly dom dla siebie....
Kiey Romana dowiedziala sie ze wrocilam od razu do mnie przybiegla.
-Em!Boze jak ja sie za tb stesknilam!-krzyknela.
-Roma spokojnie,nie ciesz sie tak bo i tak jutro wyjezdzam..ale tylko na pare godzin.
-...ale gdzie ty pojedziesz?
-Yyyyyy do Hamburga jade.
-A mozna wiedziec po co i do KOGO?
-A tego to ci juz nie moge powiedziec.To moja sprawa.
-Tak?A wiesz moze ze Marco zerwal z Angelina?Moglibyscie wrocic do siebie..
-Romana!!!Na jakim ty swiecie zyjesz!Ja nie kocham juz Marco tylko R.....-urwalam w pol zdania bo zapomnialam ze nie mialam mowic o mnie i Rene,Romanie.
-Hmm..???
-Dobra,z reszta nie wazne.Co u ciebie i Lukasza?
-Emiliana nie zmieniaj tematu!-zdenerwowala sie moja przyjaciolka.
-O co ci chodzi?!-powiedzialam po czym odwrocilam sie i poszlam do kuchni.
-Fajna koszulka.Skad masz?....
-Dostalam...
-Od kogo?-Romana nie dawala za wygrana.
-A co cie to obchodzi?Nie twoja sprawa!
-Dobra dobra!!!Juz spokojnie!!-krzyknela wsciekla Roma po czym wyszla z mojego mieszkania.
Uch oby nie zaczela czegos podejrzewac.I tak powiedzialam za duzo.
Tymczasem w domu Mario i Roxy,wsciekla jeszcze na mnie Romana opowiedziala wszystko Roksanie.
-Boze,daj juz jej spokoj!Nie wtracajmy sie!-powiedziala Roxy
-Ale ja sie o nia martwie!Jak ona kogos tam poznala i wiesz.....
-JP!no to co?to jej zycie,nie jest juz z Marco wiec moze sie spotykac z kim chce.
Slowa Roksany nie daly Romie spokoju.Opowiedziala o wszystkim Marco.
-......no i ta mi powiedziala.Sluchaj zalezy ci na niej?
-Tak ale....-powiedzial cicho Marco
-Sluchaj pojedziesz za nia do Hamburga i dowiesz sie z kim sie spotyka!
-hmmmm pomysl dobry!
-To jedz teraz pod jej dom i czekaj az wyjdzie i pojedzie!
Marco oczywiscie nie zastanawial sie ani chwili.Podjechal pod moj dom.Kiedy wychodzilam nawet go nie zauwazylam.Pojechalam do Rene nieświadoma ze ktoś jedzie za mną.Ok.12 dotarłam do Hamburga.Podjechałam pod dom Rene, który czekał na mnie przy swoim aucie.
-Jednak jesteŚ Em.-powiedział uśmiechając się do mnie.
-Jak obiecałam wiec jestem-odpowiedzialam i pocałowalam go na przywitanie.
Wszystko widzial Marco z samochodu i nie mógł uwierzyć w to co widzi...
sobota, 15 grudnia 2012
List
Wyleczyłam się bardzo szybko, a chłopaki wrócili do regularnych treningów oprócz Mario. On nadal był w Monachium. Parę dni później poszłam do ośrodka treningowego w Signal Iduna Park. Przechodząc koło schowka na szczotki, usłyszałam dwa znane mi głosy.… Sue Alvedre i Roberta Lewandowskiego.
-Słuchaj, Mario Gotze jest teraz w Monachium. Nasz plan eliminacyjny działa!- powiedziała dziewczyna. Wiedziałam że ona jest kuzynką Lewego, ale nie myślałam że spiskują przeciwko nam!
-Wiem. Teraz trzeba jeszcze spacyfikować tą rudą.- ciekawe co knują przeciwko mnie?
-Na razie nie mam pomysłów, ale jak coś wymyślę to dam ci znać.
Zszokowana wybiegłam na zewnątrz i zadzwoniłam do Emiliany. Opowiedziałam jej o wszystkim co usłyszałam.
-I mam tylko jedną prośbę. Nie mów nic Łukaszowi. Ja mu na razie też nic nie powiem.- poprosiłam.
-I co? Chcesz czekać aż ci coś zrobią?
-Nie, ale jeszcze nic się nie dzieje, więc nie chcę żeby coś zrobił Robertowi.- wyjaśniłam.
-Musisz więc uważać na siebie. Bo możesz skończyć w szpitalu jak ja.- przestrzegła mnie przyjaciółka.
-Ja już kończę bo czekam na Łukasza, musimy jechać na zakupy. Nie będę tego taszczyć, więc jedziemy autem. Paa.
-No to pa, trzymaj się.- pożegnała się ze mną Em.
Łukasz już skończył trening, więc pojechaliśmy. Całą drogę milczałam. W końcu odezwał się.
-Co dzisiaj jesteś tak cicho? Coś się stało?- zapytał
-Niee, nic się nie stało. A co tam u was na treningu? - odpowiedziałam.
-Proszę cię, nie zmieniaj tematu. Widzę że coś się stało. Chyba że po prostu nie chcesz powiedzieć.
No nic, musiałam powiedzieć mu prawdę. W skrócie opowiedziałam mu całe zajście. Wiedziałam że się zdenerwuje. Zaczął przyśpieszać.
-Łukasz! Zwolnij! Ja chcę żyć!
-Przepraszam, jestem wściekły. Jak on mógł! Uważałem go za przyjaciela!- emocje buzowały w moim chłopaku.
-Może się zatrzymamy, wyjdziesz na powietrze, nie chcę żebyś spowodował wypadek.- zaproponowałam mu. Wyszliśmy na parę minut. Wreszcie się uspokoił, ale resztę drogi siedział zupełnie cicho. Wiedziałam że nie trzeba mu tego mówić. Miałam rację, że będzie wkurzony.
-Łukasz, proszę cię. Na razie nic mu nie rób.
-Jak mam mu nic nie robić?! Chce skrzywdzić moją rodzinę! Nie chcę żeby ci się coś stało.
-No ale nie rób mu krzywdy! Na razie nic mi nie jest!- prosiłam go żeby ułaskawił Lewego.
-Postaram się. Ale będzie trudno. Jestem niesamowicie wściekły. Wkrótce dojechaliśmy do sklepu, i trzeba było się uspokoić. Zrobiliśmy zakupy i wracaliśmy do domu. Zadzwoniła do mnie Emiliana. Spytała czy Łukasz wie.
-Musiałam mu powiedzieć. Kiedy się dowiedział, zaczął jechać jak wariat. Jest strasznie wściekły. Może do mnie przyjdziesz wieczorem?- zapytałam.
-Jasne, poza tym chłopaki mają już plany. Kuba i Marco chcą wyciągnąć Łukasza na męski wieczór. Może się odstresuje.
-Mam nadzieję że nie będzie tam Roberta.
-Jasne że nie. To o której mam przyjść?
-Bądź o 20.30
Parę minut później zadzwonił telefon Piszczunia. Zgodził się. Po chwili byliśmy już w domu. Ledwie zdążyłam rozpakować zakupy, zadzwonił dzwonek. To Em. Zaprowadziłam ją do salonu, a Łukasz poszedł się ubrać bo chłopaki jechali autem Marco. Gdy już poszli, moja przyjaciółka zapytała się co zamierzam zrobić z Lewandowskim.
-Nic nie będę robić. Poczekam jak rozwinie się sytuacja.
-Jesteś nienormalna! Wiesz że to poważne! On na pewno nie żartuje. Ja miałam złamane żebra, Mario musiał jechać na rehabilitację, to co zrobi tobie?! Powinnaś się bać.
-Ale się nie boję. Zmieńmy temat zanim się nam humory popsują, co? Wiesz, dzisiaj w TV jest mecz Chelsea, oglądamy?
-Jasne. W końcu grają z Liverpoolem?
-Noo, mam nadzieję, że wygrają. Go Blues!- zawołałam.
Poszłam do kuchni po picie i przekąski. Gdy wróciłam zabrzmiał dzwonek do drzwi. Otworzyłam drzwi. Za nimi nie było nikogo. Na wycieraczce leżał list.
_________________________________________________________________________________
Nie wiem czy czytacie to co piszę, wiec żeby pojawił się następny rozdział musi być 5 komentarzy :)
wtorek, 4 grudnia 2012
Merry Christmas
Dwa dni później znowu odwiedziliśmy Emilianę. Była strasznie wesoła.
-Co się stało, że chodzisz taka szczęśliwa? -zapytałam, bo w szpitalu trudno o radość.
- Jestem taka szczęśliwa, bo już jutro wychodzę! -zaćwierkała radośnie.
- Super! -ucieszył się Marco. Niestety u Emi byliśmy krótko, bo zaraz przyszła pielęgniarka zabrać ją na ostatnie badania. Pożegnaliśmy się i poszliśmy. Na korytarzu wpadł mi do głowy pewien genialny pomysł.
-Chłopaki skoro macie 2 tygodnie wolnego, i Bayern też, to może urządzimy u mnie i Łukasza imprezę powitalną dla Emilii?- zaproponowałam. Em na pewno ucieszyłaby się z takiej niespodzianki.
-Spoko, więc jak to zrobimy?- zapytał mój chłopak. Oczywiście musiałam im wszystko wytłumaczyć, a jak!
-No więc tak. Poproszę Manuela żeby powiadomił i zaprosił Bayern, Łukasz i ja przygotujemy dom i takie tam, Mario, ty powiadom Borussię. A Marco zabierze ze szpitala Emi.- objaśniłam wszystko chłopakom. Jeszcze tylko zająć czymś Roxy…
-A ty Roksana będziesz z nami ozdabiać dom.
Nie myślałam że przy ozdabianiu mieszkania i gotowaniu można się tak świetnie bawić! Po naszym( czytaj moim i Roxy) zmywaniu naczyń z Łukaszem w kuchni pojawił się basen.
-Łukasz! Wariacie! Puść mnie, telefon dzwoni! Może to Manuel! -ale Łukasz był głuchy na moje prośby. Do telefonu podeszłam cała biała od piany. Okazało się że to był Mario Gomez.
-Hej Romana, tu Gomez. Manu powiadomił nas o imprezie. Macie już DJ-a?
-Nie, a co?
-A mógłbym być DJ-em?
-Jasne, nie ma problemu. Tylko przygotuj Sb dużo piosenek Eddie Stoilow. Emiliana je kocha.
-Dobra. To ja będę 10 minut wcześniej, żeby rozstawić sprzęt.
No i mieliśmy już DJ-a. Jedzenie przygotowane, wielki napis „Witamy w domu” powieszony, więc poszłyśmy z Roksaną na górę się przygotować.
-Jak myślisz Roxy, Emilianie spodoba się nasza niespodzianka?
-Tak, ona lubi imprezki :) Chyba ktoś już przyszedł- po tych słowach Roksana zbiegła na dół, a ja za nią.
Gdy zeszłyśmy na dół Gomez już rozstawiał sprzęt. 5 minut później przyszła reszta Bawarczyków i BvB.
-Hej, chowamy się już i gasimy światło! Na słowa „jest tu ktoś” wyskakujemy i krzyczymy niespodzianka, okay? - komenderowałam, bo Arjen usłyszał trzask drzwi od samochodu. Klucz szczęknął w drzwiach. Marco zapalił światło.
-Jest tu ktoś?- Marco zawołał nasze ustalone hasło i….
wszyscy wyskoczyliśmy krzycząc „niespodzianka”. Emiliana najpierw zaskoczona, przyjazdem pod mój dom teraz po prostu nie mogła powstrzymać się od okrzyku radości.
-AAAA! Jejku, ale super! -Emiliana wręcz skakała z radości.
-I jak siostro? Podoba się?- pytanie Manuela było raczej zbędne.
-Jesteście kochani! Naprawdę super!- mojej przyjaciółce impreza
się podobała.
-Wiesz, to był pomysł Romany. -Marco się wygadał.
-Pomyślałam, że cię to ucieszy, po powrocie do domu -przyznałam.
-Miałaś rację. Oo, ktoś dzwoni do drzwi.
- To ja otworzę. Poszłam otworzyć drzwi. W drzwiach stał Klaas-Jan Huntelaar i Benedikt Howedes.
-Emilii, patrz kto przyszedł!- zawołałam. Gdy Em podbiegła do drzwi znowu się ucieszyła.
-Benedikt! Klaas-Jan!- dziewczyna nie posiadała się z radości. Z początku drętwawa impreza dzięki DJ-owi rozkręciła się na dobre. Wszyscy tańczyli. Już nawet chłopaki skakali dziko po całym salonie. Bastian z Philipem, Ilkay z Sebastianem Kehlem, Neuer z Leitnerem. Rolę Dj-a przejął Łukasz a Emilii tańczyła z Mario Gomezem. Po chwili parę tańczących przeniosło się na stół. Dziwne że się nie połamał pod tyloma osobami.
Resztę wieczoru zmęczeni spędziliśmy w ogrodzie. Pogoda dopisała, i chociaż jest listopad, było całkiem ciepło, a na niebie lśniły miliony gwiazd. Byłam strasznie zmęczona imprezą, że usnęłam na ramieniu Łukasza. Podobnie zrobiły moje przyjaciółki. Emilii wisiała na ramieniu Marco, a Roxy spała na trawie z Mario. Nawet nie poczułam kiedy niósł mnie po schodach do sypialni. Światło przebijające przez zasłony było tak jasne, że obudziło mnie. Poszłam do łazienki. Zimna woda obudziła mnie do końca. Zeszłam na dół. Zamiast bałaganu po-imprezowego zastałam całkowity porządek. Odetchnęłam z ulgą, że nie muszę sprzątać. W kuchni czekała jeszcze większa niespodzianka. Chłopaki gotowali. Marco, Mario i Łukasz przyrządzili śniadanie.
-Hej, to wy posprzątaliście cały dom?- zapytałam, bo przecież wczoraj zostawiliśmy wielki bałagan.
-Tak, chcieliśmy zrobić wam niespodziankę.- przyznał Goetze. -A tak ogólnie, to Roxy z Em wstały?
-Nie, chyba jeszcze nie. A co Mario, już się stęskniłeś? -zażartowałam. Po moich słowach przybrał na twarz udawany grymas, ale po chwili śmiał się razem z nami.
Po około 15 minutach na dół zeszły Em i Roxy, równie zdziwione porządkiem i śniadaniem.
-Romana, kochanie, chodź na chwilę na górę ze mną. -poprosił Łukasz, więc poszłam.
-Niedługo będą święta, bo za półtora tygodnia. Knujemy już z Marco i Mario plany świąteczne. Zdecydowaliśmy że odbędą się u nas. Chcesz kogoś zaprosić?
-Tak, chciałabym żeby przyjechała nasza przyjaciółka Marta, z Przemkiem.
-I to tyle? -Łukasz był lekko zdziwiony.
-No tak, rodzice nie przyjadą z Polski, a Marta jest dla nas jak siostra. To co? Mogę już do nich dzwonić? -odpowiedziałam.
-Jeżeli będziesz szczęśliwa bez rodziców na świętach, to jasne. Bo my swoich zapraszamy. Chcemy was im przedstawić.
-Już? Jesteście tego pewni? -zdziwiłam się.
-Tak. Kocham ciebie jak nikogo innego. To samo przyznali Marco z Mario o Em i Roxy
-A dziewczyny już wiedzą? -zapytałam
-Mieli im to powiedzieć. Przysięgam ci będą to święta, których do końca życia nie zapomnisz. - zapowiedział tajemniczo Łukasz.
-A mam się bać?- zażartowałam
-Nieee, to będzie miłe wspomnienie. -zagwarantował mi mój ukochany.
Przez obietnicę Łukasza nie mogłam się doczekać świąt. Następnego dnia poszłyśmy z dziewczynami kupić jakieś bombki, łańcuchy, gwiazdki na okno, lampki i takie tam ozdóbki. Chłopaki mieli jechać po choinkę. Zdałyśmy się na ich gust. Po powrocie piekłyśmy pierniczki i inne ciasta. W kuchni nadarzyła się idealna okazja by porozmawiać o świętach i planach naszych ukochanych.
-Marco i Mario rozmawiali z wami o planach na święta?
-Tak. Zastanawiamy się z Roxy kogo zaprosić.
-Ja myślałam o Marcie z Przemkiem, co wy na to? Aha, wiecie też że chłopaki zapraszają swoich rodziców, bo chcą nas z nimi zapoznać?
-Nie, nie wiedziałyśmy o tym. A to oszuści! -Roxy zdziwiła się na wiadomość o przyjeździe rodziców.
-Ale cicho sza, jak coś to nic o tym nie wiecie. J- szepnęłam konspiracyjnie. Chwilę potem wrócili nasi piłkarze z piękną, dużą i pachnącą lasem choinką.
Wtem niespodziewanie wzięli śnieg z drzewka i zaczęli rzucać w nas śnieżkami. Uciekłyśmy aż do kuchni. Na szczęście śnieg już im się stopił od ciepła w domu. Wróciłyśmy do holu.
Łukasz przywitał się ze mną całusem. Nie pozostałam mu dłużna. Usłyszałam nagle głos Marco.
-Ej wy, gołąbeczki uwaga! - wtedy oboje oberwaliśmy śniegiem. Ubrałam się i wybiegłam na dwór próbując oddać Marco. Zaraz zaczęła się wielka bitwa na śnieżki, dziewczyny vs. chłopaki. Znowu poczułam się jak dziecko. Bawiliśmy się aż zrobiło się ciemno. Potem wszyscy zmarznięci na kość wbiegliśmy do domu. Zaprowadziliśmy do pokoi naszych gości. Uznaliśmy, że skoro święta już niedługo, to możemy spędzić te dni razem. Chłopaki wymyślili że obejrzymy jakiś film na DVD. Marco szukał czegoś fajnego, Łukasz poszedł po koce, a Mario rozłożył kanapę i sofę w salonie. My poszłyśmy zrobić dużo gorącej herbaty i przynieść parę naszych wypieków. W połowie filmu zadzwonił mój telefon. To była Marta. Okazało się że ich lot do Niemiec jest opóźniony o 2 dni.
-Słuchaj Em, Marta z Przemkiem będą dopiero w środę, za 2 dni bo ich lot jest opóźniony. Będą dopiero 23. -zakomunikowałam
- To dobrze, że chociaż na Wigilię zdążą.
-Też tak uważam.
I znowu stało się jak wczoraj, tyle że wszyscy zasnęliśmy na kanapie.
Następnego dnia rano złożyliśmy kanapę i zaczęliśmy stroić choinkę. Gdy już zapaliliśmy lampki, pokój zalał się niesamowitym, ciepłym blaskiem.
Z wpatrywania się w choinkę wyrwał nas dzwonek do drzwi. Pobiegłam otworzyć. Za drzwiami stali…… Marta i Przemek!
-Emilii!!! Patrz kto przyjechał!
-Ojej!! Marta! Przemek!!! A czy wy nie mieliście przyjechać jutro?- po początkowym zacieszu Em się zdziwiła.
-No mieliśmy, ale Marta cały czas jęczała że ona nie chce czekać 2 dni i kupiłem bilety na inny lot.- wytłumaczył. Wtedy do holu wszedł Łukasz. Widząc Przemka bardzo się zdziwił.
-Oo, Przemek! Co ty tu robisz?
-A ty? Ja jestem narzeczonym Marty, przyjechałem z nią tu.
-A ja chłopakiem Romy. Na szczęście tylko o to chodziło. Uff, bałam się że się nie lubią.
-Serio? Od kiedy? Bo jakoś się mi nie pochwaliła. - poczułam na sobie karcący wzrok Marty.
- No jakoś nie było okazji. A Emilii chodzi z Marco, też się nie chwaliła. - dodałam na swoją obronę.
- Oczywiście żartowałam. Ale cieszę się z waszego szczęścia.
-Może chodźmy wreszcie do salonu?- zaproponowałam. A Łukasz zaprowadzi Przemka do pokoju żeby zaniósł walizki, prawda kochanie?- Łukasz nie miał wyboru, poszedł z Przemkiem na górę. A my z Martą uskuteczniałyśmy ploteczki.
-No to kiedy ślub?- zapytałam Marty.
-Nie wiem. Prawdopodobnie w lutym. A co u ciebie i Łukasza?
- No właściwie jeszcze nic poważnego. Po prostu jesteśmy razem. I nic na razie nie planujemy. No chyba że Łukasz coś knuje.
- yhm, niecne plany chłopaków. J- mówiąc to Marta się uśmiechnęła
- A żebyś wiedziała! Mówili że knują plany na święta. O, już wracają.- musiałam zakończyć rozmowę.
- Kochanie, może już pójdziecie spać, bo jutro będzie dużo wrażeń? I pamiętaj że przyjeżdżają rodzice. - przypominał mój ukochany.
- come dimiticare! Masz rację, ja już idę na górę.- odpowiedziałam.
-Te amo!- zawołał za mną Łuki.
- Ja ciebie też! Odpowiedziałam. Właściwie od kiedy on mówi po włosku?
W nocy nie mogłam zasnąć. Wierciłam się po całym łóżku. W końcu obudził się Łukasz.
- Co się stało?- spytał troskliwie Łukasz.
-Po prostu nie mogę spać, to nic wielkiego.- odpowiedziałam zgodnie z prawdą. Od zawsze miałam problemy ze snem.
- Pewnie się denerwujesz przed jutrem?- Łukasz próbował zgadnąć przyczynę mojej bezsenności.
-Może tak, ale to pewnie nie wszystko.
-To może zejdziemy na dół, napijesz się ciepłego mleka?- zaproponował.
-Nie cierpię mleka.
-To może wody? -Łukasz nie dawał za wygraną, chciał mi pomóc. Kocham go za to. Zawsze chce pomagać bliskim, nawet jeżeli to niewiele da. Ustąpiłam.
-Dobrze, chodźmy, ale nie obudźmy reszty gości.
Siedząc w kuchni nadal próbował dowiedzieć się dlaczego nie mogę spać.
-Bardzo się denerwujesz przyjazdem moich rodziców? Chyba że masz inny powód bezsenności.- dociekał
-Trochę. Ale ja od dawna mam problemy ze snem, nie wiedziałeś?
-Aha, nie wiedziałem. To może już chodźmy już na górę, przytulę cię, dam ci misia i zaśpiewam kołysankę, wtedy na pewno uśniesz.- mówiąc to, uśmiechnął się niesamowicie słodko, nie mogłam się gniewać. Poszliśmy na górę, na szczęście później usnęłam.
Gdy rano gdy się obudziłam Łukasza już nie było obok. Pewnie pojechał coś załatwić. Spojrzałam na zegarek i trochę się na siebie wkurzyłam. Znowu wstałam o 10. na dole byli już Marta z Przemkiem oraz Emiliana i Roksana. Też im się nic nie chciało, ale zrobiłyśmy śniadanie, sprzątnęłyśmy trochę salon. Następnie wybrałyśmy się do kuchni już zacząć przygotowywać niektóre świąteczne potrawy. W kuchni nawet Emilii zastanawiała się co ubrać, a to dziwne, bo ona najmniej z nas trzech zawsze martwiła się wyglądem. Za około 3 godziny poszłyśmy na górę poszukiwać ładnych sukienek, w końcu odwiedzają nas rodzice naszych ukochanych. Roxy wybrała bladoniebieską sukienkę z długim rękawem, Emi małą czarną bez ramiączek, a ja beżową sukienkę ze złotymi nitkami oraz czerwonym paskiem. Dziewczyny poszły do siebie, ja upięłam moje miedziane włosy w koczek i tylko wytuszowałam mocno rzęsy. Za chwilę zawołała mnie Roxy, prosząc o uczesanie. Zaplotłam jej francuza, a Emilii tylko wyprostowała swoje włosy. Gdy spojrzałam na zegarek, była już 18. Akurat tak się złożyło że zeszłyśmy wszystkie razem, zbierając ochy i achy od siedzących na dole Marty i Przemka. Zdążyłyśmy tylko przynieś ciasto i zestaw do kawy i herbaty, gdy wrócili chłopacy z rodzicami. Niestety Mario przyszedł tylko z mamą, a Marco tylko z tatą. Początkowo spotkanie było nudne, ale rodzice chłopaków byli bardzo mili. Piliśmy herbatę i kawę. Większość pytań była o to czym się zajmujemy. Gdy skończyliśmy pić, ja, Emi i Roxy poszłyśmy do kuchni przynieść świąteczne potrawy. Za drzwiami słyszałam szepty i szczęk naczyń. Kiedy wróciłyśmy do pokoju, na moim, Emilii i Roksany talerzu leżały małe pudełeczka. Usiadłam i zaczęłam zrywać papier. Otworzyłam je, a moim oczom ukazała się karteczka z napisem „wesołych świąt, pani Piszczek” i przecudnej urody pierścionek. Nie wiedziałam co mam powiedzieć. Dziewczyny też były zaszokowanie. Chwilę potem Łukasz uklęknął przede mną.
-Romano Lenonko, czy zostaniesz moją żoną?- zapytał. Moja odpowiedź była oczywista.
-Tak Łukaszu. Wtedy przytulił mnie i wziął na ręce. Wtedy dopiero zrozumiałam co miał na myśli Łukasz mówiąc że nigdy nie zapomnę tych świąt. Racja, chyba nigdy nie zapomnę tych świąt. Po kolacji nie zajmowaliśmy się prezentami, dla nas oświadczyny były najpiękniejszym prezentem. Poszliśmy na wieczorny spacer. Wszyscy przytulali się i trzymali za ręce. Gdy wróciliśmy, było już późno. Odprowadziliśmy rodziców na lotnisko, ponieważ uparli się że nie będą nam przeszkadzać i już pojadą. Prosiliśmy żeby zostali, ale oni postawili na swoim. W domu byliśmy już grubo po północy. Poszliśmy szybko spać. W pokoju Łuki zapytał się mnie.
-I co? Miałem rację, że nie zapomnisz tych świąt do końca życia?
-Tak. Naprawdę zaskoczyłeś mnie tymi oświadczynami. Nie wiedziałam że wydarzy się tak szybko. -wyznałam
-A wiesz że cię kocham? Więc chcę być z tobą do końca życia.
-Ja też cię kocham. Nawet nie wiesz jak. Wtedy Łukasz pocałował mnie. Poczułam wspaniałe ciepło. Nigdy nie myślałam że będę kogoś kochać tak jak jego. Lecz za chwilę usnęłam w jego objęciach. Było mi naprawdę dobrze. Czułam się jak najszczęśliwsza dziewczyna na całej kuli ziemskiej. Niestety na nasze miłe spacerki zostały nam tylko 2 dni, 27 chłopacy mieli już wznowione treningi. Co prawda 3 godzinne, ale od 7 rano. Następnego dnia poszliśmy na
sanki. Zachowywaliśmy się jak małe dzieci, turlaliśmy się po śniegu, zjeżdżaliśmy na brzuchach, ogólnie było super. Ale po 2 godzinach normalnie drżałyśmy z dziewczynami z zimna, więc wróciliśmy do domu. Chłopacy wpakowali nas do łóżek z kubkami gorącej herbaty, sami musieli iść na zakupy.
Znowu zostałyśmy same w domu. Ale dziewczęca sekcja ma wolne do 10 stycznia. Dziewczyny nadal nie mogły uwierzyć że Marco i Mario im się oświadczyli. Marta i Przemek wyjechali już rano. Nie zdążyłyśmy porozmawiać bo nasi narzeczeni wrócili już z zakupów. Kupili nam pełno proszków i tabletek na przeziębienie. Jacy oni są troskliwi… Jako że my siedziałyśmy w łóżkach piłkarze przejęli władzę w kuchni. Nie powiem, gotują świetnie.
Właściwie to cały dzień przespałyśmy. Wieczorem Łukasz był już zaniepokojony moim zdrowiem.
-Kochanie, czy ty czasem nie jesteś chora?
-Nie, przecież nic mi nie jest. Mam się świetnie.
-Szczególnie że dzisiaj cały dzień nie miałaś siły żeby wstać z łóżka. Jutro jedziemy do lekarza. I żadnego sprzeciwu.- zadecydował.
-Jejku, jak ty się o mnie troszczysz. Jesteś cudowny. Pojadę jutro, chyba nie mam wyboru.- uśmiechnęłam się.
-Jak się kogoś kocha, to się o niego dba. Znowu strasznie szybko usnęłam. To chyba Łuki działa na mnie zbawiennie. Rano obudził mnie o 9 bo na 9.45 miałam umówioną wizytę. Poszliśmy do auta, a Łukasz prowadził strasznie powoli, gdyż ulice były mocno zalodzone. Po 20 minutach dojechaliśmy do gabinetu. Nikogo nie było, więc weszłam wcześniej. Gdy wyszłam Łukasz podbiegł do mnie.
-I co? Co ci jest?- dopytywał.
-Właściwie to nic poważnego, po prostu jestem mocno przeziębiona i niewyspana.
-Masz coś jeszcze do załatwienia? Bo jak nie to jedziemy do domu i się kurujesz!
-Nieee, ja mam wolne do 10 stycznia, a ty nie masz nic ważnego do załatwienia? Bo rano coś mówiłeś…
-Nie, to nie jest ważne. Pojadę jutro. Chodźmy już do domu.
W domu dostałam lekarstwa i nakaz siedzenia w łóżku. Wybrałam że posiedzę w salonie. Wzięłam laptop i oglądałam filmy i zdjęcia z wakacji. Czas mijał mi szybko. Około 17 wrócili Mario i Roxy. Mario dziwnie chodził.
-Mario, co się stało?- zapytałam się go.
-Chyba zwichnąłem kostkę. Poślizgnąłem się po drodze.
-Jeżeli nie możesz prowadzić, to może Łukasz was zawiezie do szpitala?- zaproponowałam.
-Dzięki, skorzystamy z twojej propozycji.- Roxy się zgodziła, więc Łukasz wziął kluczyki i pojechali. Nie było ich ponad godzinę. Zrobiłam więc sobie herbatę i czekałam na nich. Gdy wrócili podbiegłam dowiedzieć się co z nogą Goetze.
Okazało się że dość poważnie ją zwichnął i jedzie na rehabilitację do Monachium. Roksana uzgodniła to już z naszym trenerem, więc jedzie z nim. Pożegnałam się z nimi, a że nie mogę wychodzić Łuki zawiózł ich na lotnisko.
-Co się stało, że chodzisz taka szczęśliwa? -zapytałam, bo w szpitalu trudno o radość.
- Jestem taka szczęśliwa, bo już jutro wychodzę! -zaćwierkała radośnie.
- Super! -ucieszył się Marco. Niestety u Emi byliśmy krótko, bo zaraz przyszła pielęgniarka zabrać ją na ostatnie badania. Pożegnaliśmy się i poszliśmy. Na korytarzu wpadł mi do głowy pewien genialny pomysł.
-Chłopaki skoro macie 2 tygodnie wolnego, i Bayern też, to może urządzimy u mnie i Łukasza imprezę powitalną dla Emilii?- zaproponowałam. Em na pewno ucieszyłaby się z takiej niespodzianki.
-Spoko, więc jak to zrobimy?- zapytał mój chłopak. Oczywiście musiałam im wszystko wytłumaczyć, a jak!
-No więc tak. Poproszę Manuela żeby powiadomił i zaprosił Bayern, Łukasz i ja przygotujemy dom i takie tam, Mario, ty powiadom Borussię. A Marco zabierze ze szpitala Emi.- objaśniłam wszystko chłopakom. Jeszcze tylko zająć czymś Roxy…
-A ty Roksana będziesz z nami ozdabiać dom.
Nie myślałam że przy ozdabianiu mieszkania i gotowaniu można się tak świetnie bawić! Po naszym( czytaj moim i Roxy) zmywaniu naczyń z Łukaszem w kuchni pojawił się basen.
-Łukasz! Wariacie! Puść mnie, telefon dzwoni! Może to Manuel! -ale Łukasz był głuchy na moje prośby. Do telefonu podeszłam cała biała od piany. Okazało się że to był Mario Gomez.
-Hej Romana, tu Gomez. Manu powiadomił nas o imprezie. Macie już DJ-a?
-Nie, a co?
-A mógłbym być DJ-em?
-Jasne, nie ma problemu. Tylko przygotuj Sb dużo piosenek Eddie Stoilow. Emiliana je kocha.
-Dobra. To ja będę 10 minut wcześniej, żeby rozstawić sprzęt.
No i mieliśmy już DJ-a. Jedzenie przygotowane, wielki napis „Witamy w domu” powieszony, więc poszłyśmy z Roksaną na górę się przygotować.
-Jak myślisz Roxy, Emilianie spodoba się nasza niespodzianka?
-Tak, ona lubi imprezki :) Chyba ktoś już przyszedł- po tych słowach Roksana zbiegła na dół, a ja za nią.
Gdy zeszłyśmy na dół Gomez już rozstawiał sprzęt. 5 minut później przyszła reszta Bawarczyków i BvB.
-Hej, chowamy się już i gasimy światło! Na słowa „jest tu ktoś” wyskakujemy i krzyczymy niespodzianka, okay? - komenderowałam, bo Arjen usłyszał trzask drzwi od samochodu. Klucz szczęknął w drzwiach. Marco zapalił światło.
-Jest tu ktoś?- Marco zawołał nasze ustalone hasło i….
wszyscy wyskoczyliśmy krzycząc „niespodzianka”. Emiliana najpierw zaskoczona, przyjazdem pod mój dom teraz po prostu nie mogła powstrzymać się od okrzyku radości.
-AAAA! Jejku, ale super! -Emiliana wręcz skakała z radości.
-I jak siostro? Podoba się?- pytanie Manuela było raczej zbędne.
-Jesteście kochani! Naprawdę super!- mojej przyjaciółce impreza
się podobała.
-Wiesz, to był pomysł Romany. -Marco się wygadał.
-Pomyślałam, że cię to ucieszy, po powrocie do domu -przyznałam.
-Miałaś rację. Oo, ktoś dzwoni do drzwi.
- To ja otworzę. Poszłam otworzyć drzwi. W drzwiach stał Klaas-Jan Huntelaar i Benedikt Howedes.
-Emilii, patrz kto przyszedł!- zawołałam. Gdy Em podbiegła do drzwi znowu się ucieszyła.
-Benedikt! Klaas-Jan!- dziewczyna nie posiadała się z radości. Z początku drętwawa impreza dzięki DJ-owi rozkręciła się na dobre. Wszyscy tańczyli. Już nawet chłopaki skakali dziko po całym salonie. Bastian z Philipem, Ilkay z Sebastianem Kehlem, Neuer z Leitnerem. Rolę Dj-a przejął Łukasz a Emilii tańczyła z Mario Gomezem. Po chwili parę tańczących przeniosło się na stół. Dziwne że się nie połamał pod tyloma osobami.
Resztę wieczoru zmęczeni spędziliśmy w ogrodzie. Pogoda dopisała, i chociaż jest listopad, było całkiem ciepło, a na niebie lśniły miliony gwiazd. Byłam strasznie zmęczona imprezą, że usnęłam na ramieniu Łukasza. Podobnie zrobiły moje przyjaciółki. Emilii wisiała na ramieniu Marco, a Roxy spała na trawie z Mario. Nawet nie poczułam kiedy niósł mnie po schodach do sypialni. Światło przebijające przez zasłony było tak jasne, że obudziło mnie. Poszłam do łazienki. Zimna woda obudziła mnie do końca. Zeszłam na dół. Zamiast bałaganu po-imprezowego zastałam całkowity porządek. Odetchnęłam z ulgą, że nie muszę sprzątać. W kuchni czekała jeszcze większa niespodzianka. Chłopaki gotowali. Marco, Mario i Łukasz przyrządzili śniadanie.
-Hej, to wy posprzątaliście cały dom?- zapytałam, bo przecież wczoraj zostawiliśmy wielki bałagan.
-Tak, chcieliśmy zrobić wam niespodziankę.- przyznał Goetze. -A tak ogólnie, to Roxy z Em wstały?
-Nie, chyba jeszcze nie. A co Mario, już się stęskniłeś? -zażartowałam. Po moich słowach przybrał na twarz udawany grymas, ale po chwili śmiał się razem z nami.
Po około 15 minutach na dół zeszły Em i Roxy, równie zdziwione porządkiem i śniadaniem.
-Romana, kochanie, chodź na chwilę na górę ze mną. -poprosił Łukasz, więc poszłam.
-Niedługo będą święta, bo za półtora tygodnia. Knujemy już z Marco i Mario plany świąteczne. Zdecydowaliśmy że odbędą się u nas. Chcesz kogoś zaprosić?
-Tak, chciałabym żeby przyjechała nasza przyjaciółka Marta, z Przemkiem.
-I to tyle? -Łukasz był lekko zdziwiony.
-No tak, rodzice nie przyjadą z Polski, a Marta jest dla nas jak siostra. To co? Mogę już do nich dzwonić? -odpowiedziałam.
-Jeżeli będziesz szczęśliwa bez rodziców na świętach, to jasne. Bo my swoich zapraszamy. Chcemy was im przedstawić.
-Już? Jesteście tego pewni? -zdziwiłam się.
-Tak. Kocham ciebie jak nikogo innego. To samo przyznali Marco z Mario o Em i Roxy
-A dziewczyny już wiedzą? -zapytałam
-Mieli im to powiedzieć. Przysięgam ci będą to święta, których do końca życia nie zapomnisz. - zapowiedział tajemniczo Łukasz.
-A mam się bać?- zażartowałam
-Nieee, to będzie miłe wspomnienie. -zagwarantował mi mój ukochany.
Przez obietnicę Łukasza nie mogłam się doczekać świąt. Następnego dnia poszłyśmy z dziewczynami kupić jakieś bombki, łańcuchy, gwiazdki na okno, lampki i takie tam ozdóbki. Chłopaki mieli jechać po choinkę. Zdałyśmy się na ich gust. Po powrocie piekłyśmy pierniczki i inne ciasta. W kuchni nadarzyła się idealna okazja by porozmawiać o świętach i planach naszych ukochanych.
-Marco i Mario rozmawiali z wami o planach na święta?
-Tak. Zastanawiamy się z Roxy kogo zaprosić.
-Ja myślałam o Marcie z Przemkiem, co wy na to? Aha, wiecie też że chłopaki zapraszają swoich rodziców, bo chcą nas z nimi zapoznać?
-Nie, nie wiedziałyśmy o tym. A to oszuści! -Roxy zdziwiła się na wiadomość o przyjeździe rodziców.
-Ale cicho sza, jak coś to nic o tym nie wiecie. J- szepnęłam konspiracyjnie. Chwilę potem wrócili nasi piłkarze z piękną, dużą i pachnącą lasem choinką.
Wtem niespodziewanie wzięli śnieg z drzewka i zaczęli rzucać w nas śnieżkami. Uciekłyśmy aż do kuchni. Na szczęście śnieg już im się stopił od ciepła w domu. Wróciłyśmy do holu.
Łukasz przywitał się ze mną całusem. Nie pozostałam mu dłużna. Usłyszałam nagle głos Marco.
-Ej wy, gołąbeczki uwaga! - wtedy oboje oberwaliśmy śniegiem. Ubrałam się i wybiegłam na dwór próbując oddać Marco. Zaraz zaczęła się wielka bitwa na śnieżki, dziewczyny vs. chłopaki. Znowu poczułam się jak dziecko. Bawiliśmy się aż zrobiło się ciemno. Potem wszyscy zmarznięci na kość wbiegliśmy do domu. Zaprowadziliśmy do pokoi naszych gości. Uznaliśmy, że skoro święta już niedługo, to możemy spędzić te dni razem. Chłopaki wymyślili że obejrzymy jakiś film na DVD. Marco szukał czegoś fajnego, Łukasz poszedł po koce, a Mario rozłożył kanapę i sofę w salonie. My poszłyśmy zrobić dużo gorącej herbaty i przynieść parę naszych wypieków. W połowie filmu zadzwonił mój telefon. To była Marta. Okazało się że ich lot do Niemiec jest opóźniony o 2 dni.
-Słuchaj Em, Marta z Przemkiem będą dopiero w środę, za 2 dni bo ich lot jest opóźniony. Będą dopiero 23. -zakomunikowałam
- To dobrze, że chociaż na Wigilię zdążą.
-Też tak uważam.
I znowu stało się jak wczoraj, tyle że wszyscy zasnęliśmy na kanapie.
Następnego dnia rano złożyliśmy kanapę i zaczęliśmy stroić choinkę. Gdy już zapaliliśmy lampki, pokój zalał się niesamowitym, ciepłym blaskiem.
Z wpatrywania się w choinkę wyrwał nas dzwonek do drzwi. Pobiegłam otworzyć. Za drzwiami stali…… Marta i Przemek!
-Emilii!!! Patrz kto przyjechał!
-Ojej!! Marta! Przemek!!! A czy wy nie mieliście przyjechać jutro?- po początkowym zacieszu Em się zdziwiła.
-No mieliśmy, ale Marta cały czas jęczała że ona nie chce czekać 2 dni i kupiłem bilety na inny lot.- wytłumaczył. Wtedy do holu wszedł Łukasz. Widząc Przemka bardzo się zdziwił.
-Oo, Przemek! Co ty tu robisz?
-A ty? Ja jestem narzeczonym Marty, przyjechałem z nią tu.
-A ja chłopakiem Romy. Na szczęście tylko o to chodziło. Uff, bałam się że się nie lubią.
-Serio? Od kiedy? Bo jakoś się mi nie pochwaliła. - poczułam na sobie karcący wzrok Marty.
- No jakoś nie było okazji. A Emilii chodzi z Marco, też się nie chwaliła. - dodałam na swoją obronę.
- Oczywiście żartowałam. Ale cieszę się z waszego szczęścia.
-Może chodźmy wreszcie do salonu?- zaproponowałam. A Łukasz zaprowadzi Przemka do pokoju żeby zaniósł walizki, prawda kochanie?- Łukasz nie miał wyboru, poszedł z Przemkiem na górę. A my z Martą uskuteczniałyśmy ploteczki.
-No to kiedy ślub?- zapytałam Marty.
-Nie wiem. Prawdopodobnie w lutym. A co u ciebie i Łukasza?
- No właściwie jeszcze nic poważnego. Po prostu jesteśmy razem. I nic na razie nie planujemy. No chyba że Łukasz coś knuje.
- yhm, niecne plany chłopaków. J- mówiąc to Marta się uśmiechnęła
- A żebyś wiedziała! Mówili że knują plany na święta. O, już wracają.- musiałam zakończyć rozmowę.
- Kochanie, może już pójdziecie spać, bo jutro będzie dużo wrażeń? I pamiętaj że przyjeżdżają rodzice. - przypominał mój ukochany.
- come dimiticare! Masz rację, ja już idę na górę.- odpowiedziałam.
-Te amo!- zawołał za mną Łuki.
- Ja ciebie też! Odpowiedziałam. Właściwie od kiedy on mówi po włosku?
W nocy nie mogłam zasnąć. Wierciłam się po całym łóżku. W końcu obudził się Łukasz.
- Co się stało?- spytał troskliwie Łukasz.
-Po prostu nie mogę spać, to nic wielkiego.- odpowiedziałam zgodnie z prawdą. Od zawsze miałam problemy ze snem.
- Pewnie się denerwujesz przed jutrem?- Łukasz próbował zgadnąć przyczynę mojej bezsenności.
-Może tak, ale to pewnie nie wszystko.
-To może zejdziemy na dół, napijesz się ciepłego mleka?- zaproponował.
-Nie cierpię mleka.
-To może wody? -Łukasz nie dawał za wygraną, chciał mi pomóc. Kocham go za to. Zawsze chce pomagać bliskim, nawet jeżeli to niewiele da. Ustąpiłam.
-Dobrze, chodźmy, ale nie obudźmy reszty gości.
Siedząc w kuchni nadal próbował dowiedzieć się dlaczego nie mogę spać.
-Bardzo się denerwujesz przyjazdem moich rodziców? Chyba że masz inny powód bezsenności.- dociekał
-Trochę. Ale ja od dawna mam problemy ze snem, nie wiedziałeś?
-Aha, nie wiedziałem. To może już chodźmy już na górę, przytulę cię, dam ci misia i zaśpiewam kołysankę, wtedy na pewno uśniesz.- mówiąc to, uśmiechnął się niesamowicie słodko, nie mogłam się gniewać. Poszliśmy na górę, na szczęście później usnęłam.
Gdy rano gdy się obudziłam Łukasza już nie było obok. Pewnie pojechał coś załatwić. Spojrzałam na zegarek i trochę się na siebie wkurzyłam. Znowu wstałam o 10. na dole byli już Marta z Przemkiem oraz Emiliana i Roksana. Też im się nic nie chciało, ale zrobiłyśmy śniadanie, sprzątnęłyśmy trochę salon. Następnie wybrałyśmy się do kuchni już zacząć przygotowywać niektóre świąteczne potrawy. W kuchni nawet Emilii zastanawiała się co ubrać, a to dziwne, bo ona najmniej z nas trzech zawsze martwiła się wyglądem. Za około 3 godziny poszłyśmy na górę poszukiwać ładnych sukienek, w końcu odwiedzają nas rodzice naszych ukochanych. Roxy wybrała bladoniebieską sukienkę z długim rękawem, Emi małą czarną bez ramiączek, a ja beżową sukienkę ze złotymi nitkami oraz czerwonym paskiem. Dziewczyny poszły do siebie, ja upięłam moje miedziane włosy w koczek i tylko wytuszowałam mocno rzęsy. Za chwilę zawołała mnie Roxy, prosząc o uczesanie. Zaplotłam jej francuza, a Emilii tylko wyprostowała swoje włosy. Gdy spojrzałam na zegarek, była już 18. Akurat tak się złożyło że zeszłyśmy wszystkie razem, zbierając ochy i achy od siedzących na dole Marty i Przemka. Zdążyłyśmy tylko przynieś ciasto i zestaw do kawy i herbaty, gdy wrócili chłopacy z rodzicami. Niestety Mario przyszedł tylko z mamą, a Marco tylko z tatą. Początkowo spotkanie było nudne, ale rodzice chłopaków byli bardzo mili. Piliśmy herbatę i kawę. Większość pytań była o to czym się zajmujemy. Gdy skończyliśmy pić, ja, Emi i Roxy poszłyśmy do kuchni przynieść świąteczne potrawy. Za drzwiami słyszałam szepty i szczęk naczyń. Kiedy wróciłyśmy do pokoju, na moim, Emilii i Roksany talerzu leżały małe pudełeczka. Usiadłam i zaczęłam zrywać papier. Otworzyłam je, a moim oczom ukazała się karteczka z napisem „wesołych świąt, pani Piszczek” i przecudnej urody pierścionek. Nie wiedziałam co mam powiedzieć. Dziewczyny też były zaszokowanie. Chwilę potem Łukasz uklęknął przede mną.
-Romano Lenonko, czy zostaniesz moją żoną?- zapytał. Moja odpowiedź była oczywista.
-Tak Łukaszu. Wtedy przytulił mnie i wziął na ręce. Wtedy dopiero zrozumiałam co miał na myśli Łukasz mówiąc że nigdy nie zapomnę tych świąt. Racja, chyba nigdy nie zapomnę tych świąt. Po kolacji nie zajmowaliśmy się prezentami, dla nas oświadczyny były najpiękniejszym prezentem. Poszliśmy na wieczorny spacer. Wszyscy przytulali się i trzymali za ręce. Gdy wróciliśmy, było już późno. Odprowadziliśmy rodziców na lotnisko, ponieważ uparli się że nie będą nam przeszkadzać i już pojadą. Prosiliśmy żeby zostali, ale oni postawili na swoim. W domu byliśmy już grubo po północy. Poszliśmy szybko spać. W pokoju Łuki zapytał się mnie.
-I co? Miałem rację, że nie zapomnisz tych świąt do końca życia?
-Tak. Naprawdę zaskoczyłeś mnie tymi oświadczynami. Nie wiedziałam że wydarzy się tak szybko. -wyznałam
-A wiesz że cię kocham? Więc chcę być z tobą do końca życia.
-Ja też cię kocham. Nawet nie wiesz jak. Wtedy Łukasz pocałował mnie. Poczułam wspaniałe ciepło. Nigdy nie myślałam że będę kogoś kochać tak jak jego. Lecz za chwilę usnęłam w jego objęciach. Było mi naprawdę dobrze. Czułam się jak najszczęśliwsza dziewczyna na całej kuli ziemskiej. Niestety na nasze miłe spacerki zostały nam tylko 2 dni, 27 chłopacy mieli już wznowione treningi. Co prawda 3 godzinne, ale od 7 rano. Następnego dnia poszliśmy na
sanki. Zachowywaliśmy się jak małe dzieci, turlaliśmy się po śniegu, zjeżdżaliśmy na brzuchach, ogólnie było super. Ale po 2 godzinach normalnie drżałyśmy z dziewczynami z zimna, więc wróciliśmy do domu. Chłopacy wpakowali nas do łóżek z kubkami gorącej herbaty, sami musieli iść na zakupy.
Znowu zostałyśmy same w domu. Ale dziewczęca sekcja ma wolne do 10 stycznia. Dziewczyny nadal nie mogły uwierzyć że Marco i Mario im się oświadczyli. Marta i Przemek wyjechali już rano. Nie zdążyłyśmy porozmawiać bo nasi narzeczeni wrócili już z zakupów. Kupili nam pełno proszków i tabletek na przeziębienie. Jacy oni są troskliwi… Jako że my siedziałyśmy w łóżkach piłkarze przejęli władzę w kuchni. Nie powiem, gotują świetnie.
Właściwie to cały dzień przespałyśmy. Wieczorem Łukasz był już zaniepokojony moim zdrowiem.
-Kochanie, czy ty czasem nie jesteś chora?
-Nie, przecież nic mi nie jest. Mam się świetnie.
-Szczególnie że dzisiaj cały dzień nie miałaś siły żeby wstać z łóżka. Jutro jedziemy do lekarza. I żadnego sprzeciwu.- zadecydował.
-Jejku, jak ty się o mnie troszczysz. Jesteś cudowny. Pojadę jutro, chyba nie mam wyboru.- uśmiechnęłam się.
-Jak się kogoś kocha, to się o niego dba. Znowu strasznie szybko usnęłam. To chyba Łuki działa na mnie zbawiennie. Rano obudził mnie o 9 bo na 9.45 miałam umówioną wizytę. Poszliśmy do auta, a Łukasz prowadził strasznie powoli, gdyż ulice były mocno zalodzone. Po 20 minutach dojechaliśmy do gabinetu. Nikogo nie było, więc weszłam wcześniej. Gdy wyszłam Łukasz podbiegł do mnie.
-I co? Co ci jest?- dopytywał.
-Właściwie to nic poważnego, po prostu jestem mocno przeziębiona i niewyspana.
-Masz coś jeszcze do załatwienia? Bo jak nie to jedziemy do domu i się kurujesz!
-Nieee, ja mam wolne do 10 stycznia, a ty nie masz nic ważnego do załatwienia? Bo rano coś mówiłeś…
-Nie, to nie jest ważne. Pojadę jutro. Chodźmy już do domu.
W domu dostałam lekarstwa i nakaz siedzenia w łóżku. Wybrałam że posiedzę w salonie. Wzięłam laptop i oglądałam filmy i zdjęcia z wakacji. Czas mijał mi szybko. Około 17 wrócili Mario i Roxy. Mario dziwnie chodził.
-Mario, co się stało?- zapytałam się go.
-Chyba zwichnąłem kostkę. Poślizgnąłem się po drodze.
-Jeżeli nie możesz prowadzić, to może Łukasz was zawiezie do szpitala?- zaproponowałam.
-Dzięki, skorzystamy z twojej propozycji.- Roxy się zgodziła, więc Łukasz wziął kluczyki i pojechali. Nie było ich ponad godzinę. Zrobiłam więc sobie herbatę i czekałam na nich. Gdy wrócili podbiegłam dowiedzieć się co z nogą Goetze.
Okazało się że dość poważnie ją zwichnął i jedzie na rehabilitację do Monachium. Roksana uzgodniła to już z naszym trenerem, więc jedzie z nim. Pożegnałam się z nimi, a że nie mogę wychodzić Łuki zawiózł ich na lotnisko.
Subskrybuj:
Posty (Atom)