sobota, 15 grudnia 2012
List
Wyleczyłam się bardzo szybko, a chłopaki wrócili do regularnych treningów oprócz Mario. On nadal był w Monachium. Parę dni później poszłam do ośrodka treningowego w Signal Iduna Park. Przechodząc koło schowka na szczotki, usłyszałam dwa znane mi głosy.… Sue Alvedre i Roberta Lewandowskiego.
-Słuchaj, Mario Gotze jest teraz w Monachium. Nasz plan eliminacyjny działa!- powiedziała dziewczyna. Wiedziałam że ona jest kuzynką Lewego, ale nie myślałam że spiskują przeciwko nam!
-Wiem. Teraz trzeba jeszcze spacyfikować tą rudą.- ciekawe co knują przeciwko mnie?
-Na razie nie mam pomysłów, ale jak coś wymyślę to dam ci znać.
Zszokowana wybiegłam na zewnątrz i zadzwoniłam do Emiliany. Opowiedziałam jej o wszystkim co usłyszałam.
-I mam tylko jedną prośbę. Nie mów nic Łukaszowi. Ja mu na razie też nic nie powiem.- poprosiłam.
-I co? Chcesz czekać aż ci coś zrobią?
-Nie, ale jeszcze nic się nie dzieje, więc nie chcę żeby coś zrobił Robertowi.- wyjaśniłam.
-Musisz więc uważać na siebie. Bo możesz skończyć w szpitalu jak ja.- przestrzegła mnie przyjaciółka.
-Ja już kończę bo czekam na Łukasza, musimy jechać na zakupy. Nie będę tego taszczyć, więc jedziemy autem. Paa.
-No to pa, trzymaj się.- pożegnała się ze mną Em.
Łukasz już skończył trening, więc pojechaliśmy. Całą drogę milczałam. W końcu odezwał się.
-Co dzisiaj jesteś tak cicho? Coś się stało?- zapytał
-Niee, nic się nie stało. A co tam u was na treningu? - odpowiedziałam.
-Proszę cię, nie zmieniaj tematu. Widzę że coś się stało. Chyba że po prostu nie chcesz powiedzieć.
No nic, musiałam powiedzieć mu prawdę. W skrócie opowiedziałam mu całe zajście. Wiedziałam że się zdenerwuje. Zaczął przyśpieszać.
-Łukasz! Zwolnij! Ja chcę żyć!
-Przepraszam, jestem wściekły. Jak on mógł! Uważałem go za przyjaciela!- emocje buzowały w moim chłopaku.
-Może się zatrzymamy, wyjdziesz na powietrze, nie chcę żebyś spowodował wypadek.- zaproponowałam mu. Wyszliśmy na parę minut. Wreszcie się uspokoił, ale resztę drogi siedział zupełnie cicho. Wiedziałam że nie trzeba mu tego mówić. Miałam rację, że będzie wkurzony.
-Łukasz, proszę cię. Na razie nic mu nie rób.
-Jak mam mu nic nie robić?! Chce skrzywdzić moją rodzinę! Nie chcę żeby ci się coś stało.
-No ale nie rób mu krzywdy! Na razie nic mi nie jest!- prosiłam go żeby ułaskawił Lewego.
-Postaram się. Ale będzie trudno. Jestem niesamowicie wściekły. Wkrótce dojechaliśmy do sklepu, i trzeba było się uspokoić. Zrobiliśmy zakupy i wracaliśmy do domu. Zadzwoniła do mnie Emiliana. Spytała czy Łukasz wie.
-Musiałam mu powiedzieć. Kiedy się dowiedział, zaczął jechać jak wariat. Jest strasznie wściekły. Może do mnie przyjdziesz wieczorem?- zapytałam.
-Jasne, poza tym chłopaki mają już plany. Kuba i Marco chcą wyciągnąć Łukasza na męski wieczór. Może się odstresuje.
-Mam nadzieję że nie będzie tam Roberta.
-Jasne że nie. To o której mam przyjść?
-Bądź o 20.30
Parę minut później zadzwonił telefon Piszczunia. Zgodził się. Po chwili byliśmy już w domu. Ledwie zdążyłam rozpakować zakupy, zadzwonił dzwonek. To Em. Zaprowadziłam ją do salonu, a Łukasz poszedł się ubrać bo chłopaki jechali autem Marco. Gdy już poszli, moja przyjaciółka zapytała się co zamierzam zrobić z Lewandowskim.
-Nic nie będę robić. Poczekam jak rozwinie się sytuacja.
-Jesteś nienormalna! Wiesz że to poważne! On na pewno nie żartuje. Ja miałam złamane żebra, Mario musiał jechać na rehabilitację, to co zrobi tobie?! Powinnaś się bać.
-Ale się nie boję. Zmieńmy temat zanim się nam humory popsują, co? Wiesz, dzisiaj w TV jest mecz Chelsea, oglądamy?
-Jasne. W końcu grają z Liverpoolem?
-Noo, mam nadzieję, że wygrają. Go Blues!- zawołałam.
Poszłam do kuchni po picie i przekąski. Gdy wróciłam zabrzmiał dzwonek do drzwi. Otworzyłam drzwi. Za nimi nie było nikogo. Na wycieraczce leżał list.
_________________________________________________________________________________
Nie wiem czy czytacie to co piszę, wiec żeby pojawił się następny rozdział musi być 5 komentarzy :)
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Super!!!! Pisz dalej, bo umieram z ciekawości co mogło być w tym liście! Zapraszam do siebie http://borussia-dortmund-liebe.blogspot.com/
OdpowiedzUsuńOczywiście, że masz pisać może i dożo osób tego bloga nie czyta ale jest kilka osób na pewno które czekają na te posty.
OdpowiedzUsuńPisz dalej!! :)
OdpowiedzUsuńczekam na dalsze losy *,*
OdpowiedzUsuńOczywiście,że masz pisać.
OdpowiedzUsuń