sobota, 9 lutego 2013

I żyli długo i szczęśliwie...-Epilog.

Po odebraniu małej Lenki spokojni że nic jej nie jest, wróciliśmy do Dortmundu. Emiliana pojechała na badania kontrolne. Roxy miała zaplanowany cały dzień z Mario, a młodzi narzeczeni szukali własnego mieszkania. Czyli cały dzień z Łukaszem. Słodkie lenistwo. Wstałam o 11 a w kuchni stało śniadanie i kartka: będę o 12 pójdziemy gdzieś. Uśmiechnęłam się pod nosem. Co on knuje? Może coś mu wypadło? Przestałam o tym myśleć i zjadłam śniadanie przygotowane przez chłopaka. Później poszłam się uczesać i ubrać. Wybrałam czarne rurki, bluzkę BvB i bluzę z kapturem. Zeszłam na dół i zaczęłam trochę sprzątać. Po paru minutach źle się poczułam i położyłam się na kanapie. Uff, przeszło. Pół godziny później wrócił Łukasz. -Hej! Już jestem! -zawołał. -Cześć!- podbiegłam do niego i przytuliłam się. -no to gdzie idziemy? -może do kina? -Dobra.- ubrałam się i wyszliśmy. Po 15 minutach byliśmy już pod kinem. Poszliśmy na Skyfall. Po seansie zdecydowaliśmy się na spacer po parku. -Łukasz, chodź, usiądziemy. -Coś się stało?- zapytał z nutką zaniepokojenia w głosie. -Nic, tylko mi słabo. - powiedziałam i straciłam przytomność. Chłopak zadzwonił po karetkę. Obudziłam się w sali szpitalnej. Przy moim łóżku siedział Łukasz. -Jak się czujesz kotku?- zapytał troskliwie -Ee, już lepiej. Co mi jest? -Musimy zaczekać na wyniki. Do Sali wszedł lekarz. -Gratuluję państwu.- powiedział, a my oboje się zdziwiliśmy.- Będą państwo rodzicami. Zamurowało mnie. -Boże, będę tatą!- krzyknął Łukasz a lekarz wyszedł. -Nawet nie wiesz jak się cieszę!- przytulił mnie. -Ja też. Mógłbyś zapytać się lekarza kiedy mnie wypiszą? -Jasne. Po chwili był już z powrotem.- Już dzisiaj możesz wyjść. Tylko musisz o siebie dbać. Jutro przekażę Jurgenowi twoje zwolnienie. To dopiero 1 miesiąc, ale lekarz mówił że nie możesz grać. Musisz dbać o Piszcza Juniora- zaśmiał się . -O boże, 8 miesięcy w domu! -Echh, nie narzekaj. Szybko minie.- powiedział i wyszliśmy. Po 15 minutach jazdy byliśmy w domu. Po drodze zrobiliśmy zakupy. Nie zdążyłam nawet ich rozpakować, gdy do domu wpadła Emiliana. -Cześć kochana! Płakałaś?- zapytałam ją widząc czerwone oczy -Tak. Byłam dzisiaj na badaniach… -No i co dalej- zapytałam, obawiając się najgorszego. -Jaaa… ja jestem w ciąży! Nie wiem jak Rene zareaguje! -Na pewno będzie szczęśliwy!- przytuliłam ją. -Też ci coś powiem. -Cooo?- zapytała zaciekawiona. -Będziesz ciocią! -Jeeeej! Super! A gdzie młodzi? -Nasze zakochańce już się wyprowadziły. -Łooo szybko. Na dole pojawił się Łukasz. -Cześć Em! Co tam? -Piszczek Junior będzie miał rówieśnika Adlera Juniora.-odpowiedziałam za nią. -Gratuluję!-powiedział i uścisnął moją przyjaciółkę. Dobry humor nie opuszczał nas aż do wieczora. *5 miesięcy później* Jechałyśmy z Em na Usg. Niestety nasi ukochani nie mogli z nami wtedy być, ponieważ mieli ostatni przedmeczowy trening. Podejmowali u siebie Barcelone w finale Ligi Mistrzów. Na badaniu wreszcie poznałyśmy płeć maluszków. Ja będę miała synka, Emi córeczkę. Wieczorem pojechałyśmy na mecz. Do końca 1 połowy utrzymał się remis 1:1, po trafieniach Fabregasa i Kuby. -Zamieszanie pod bramką Valdesa, dośrodkowuje Gundogan, i taaak, prosze państwa, trafia Mario Gotze! Zaczęłyśmy się cieszyć i przytulać, wiedząc że Barca nie trafi już do siatki BvB. Borussia wygrywa Champions Leauge -Gratuluję!-zawołała Emi przytulając się do Rene. Odnalazłam Łukasza w tłumie. -Cześć.-pocałował mnie na przywitanie.- Jak było u lekarza? -Hej. Oj tam, wygraliście Ligę Mistrzów! Rozumiem że idziemy świętować? -Jak chcesz. To co, wreszcie mi powiesz? -Powiem. To będzie chłopczyk. -Suuper!-ucieszył się, jak małe dziecko, dostające nową zabawkę. -Idziemy już? -A nie czekamy na Em?- zdziwił się. -Nie, napisała że wrócili już sami. -Jak mu damy na imię?-zapytał po drodze Łukasz. -Myślałam nad Sebastianem... -Sebastian Piszczek. Brzmi wspaniale. *5 lat później* Siedzieliśmy w ogrodzie Emiliany, popijając sok i patrząc na Sebastiana, Lenę i Emmę, grających w piłkę z tatusiami. Po chwili podbiegł do nas Basti. -Mamo, mamo, a kiedy Kefin zagra z nami f piłe?- zapytał, wskazując na 10-miesięcznego malucha w objęciach Emiliany. -Bastianku, Kevinek jeszcze nie umie chodzić, ale jak będzie większy to z wami zagra/ -Suuupeell!-przytulił malca i pobiegł grać. A my w trójkę z Emilianą i Roxy przyglądałyśmy się w pełni szczęśliwym naszym rodzinom. ----------------------------------------------------------------------------------- tak, to już definitywnie koniec. Bardzo trudno jest nam rozstać z tym opowiadaniem, ale wszystko ma swój koniec. Bardzo dziękuję że byliście z nami przez te 4 miesiące i czytaliście nasze "dzieła". Dziękuję Wam wszystkim razem, a także każdemu z osobna. Dziękuję za miłe komentarze, one bardzo motywowały do dalszego tworzenia. Jeżeli chcecie, możecie nas znaleźć pod tymi adresami: http://www.arsenalowelove.blogspot.com http://cfclover.blogspot.com http://bvb-echte-liebe.blogspot.com http://nurderbayern.blogspot.com http://hsv-bilder.blogspot.com http://schalke-furimer.blogspot.com http://lostmysoulindortmund.blogspot.com -Blog autorstwa Mani, o Borussi zapraszam. Autorki Emiliana, Romana i Mania.

wtorek, 5 lutego 2013

^^

na komisariacie Mario z Roksaną dowiedzieli się że jest świadek który widział dziewczyną podobną do Lenki z jakiś mężczyzną. Kobieta nie widziała dokładnie jego twarzy, więc trudno będzie stworzyć portret pamięciowy.
-I czego się dowiedzieliście?- zapytałam kiedy wrócili do domu.
-Że jest świadek który rzekomo widział Lenkę.- rzekł Mario.
-Spokojnie, znajdą ją.-powiedziałam tuląc ich. Następnego dnia Mario i Roxy musieli iść na komisariat w celu rozpoznania portretu.
-Czy rozpoznaje pani tego mężczyznę?- zapytał policjant pokazując portret.
-Nie, niestety nie. -Odpowiedział zrozpaczona dziewczyna
-A pan?- Mario zastanowił się chwilę nad portretem.
-Nie- powiedział oddając kartkę. Całą drogę zastanawiał się nad portretem. Wydawało mu się że zna tego faceta. Po południu oglądaliśmy mecz Real- Valencia.
Po jakimś czasie Mario skojarzył portret pamięciowy z jednym z piłkarzy. Od razu postanowił pojechać na policję. Roksana po długich namowach została w domu. Gotze zapukał do pokoju z numerem 12, w którym urzędował policjant zajmujący się porwaniem Lenki.
-Proszę- odezwał sie policjant. Mario wszedł po środka.
-Coś sie stało?
-Chyba wiem kto jest na tym portrecie.-oznajmił chłopak.
-Tak? Kto?
-Cristiano Ronaldo- odpowiedział.
-Dobrze. Sprawdzimy to. Jak coś będzie wiadomo, powiadomimy państwo.-powiedział policjant żegnając sie z piłkarzem.
Następnego dni rano zadzwonił policjant z prośbą stawienia sie na komisariacie. Młodzi rodzice od razu pojechali.
-No więc Pańska córka przebywa teraz w Madrycie.-usłyszeli Mario i Roxy po przybyciu na komisariat.
-Jak to?- dziwił się Mario.
-I co teraz z moją córką?- Roxy strasznie się niecierpliwiła
-Madrycka policja już odebrała dziewczynkę z rąk porywaczy. Jest teraz w policyjnej izbie dziecka.- tłumaczył policjant.
-Co?! moja Lenka w policyjnej izbie dziecka?!
-Roxy, spokojnie. Zaraz po nią polecimy. Proszę podać nam adres. Policjant napisał adres i rodzice Leny opuścili komisariat.
Gdy wrócili, wszyscy od razu zaczęli ich wypytywać.
-I co? Gdzie mała? Nic jej nie jest?- zalała ich falą pytań Mania.
-Lena jest w Madrycie. Musimy po nią lecieć.- tłumaczył Mario- kto zna hiszpański?
-Ja- powiedziałam
-To przygotuj się, o 16 wylatujemy.
-Dobrze, już idę. Gdy juz się ogarnęłam, zeszłam na dół zaczekać na Mario i Roxy, oraz pożegnać sie z Łukaszem.
-Pa kochanie, będę tęsknił.-powiedział.
-Oj tam, jedę na jeden dzień.
-Roma, chodź, jedziemy już.
Odprawa minęła bardzo szybko i już po 20 min. byliśmy w samolocie lecącym do Madrytu. Dolecieliśmy na 20.30, więc na komisariat wybraliśmy się następnego dnia.
*na komisariacie*
-Buenos dias*. Jestem Romana, a to są rodzice Leny Gotze. Przyjechaliśmy ją odebrać.
-Bien**. Zaraz ją przyprowadzę.
-Lena!-zawołała Roxy na widok swojej córki.-Bo.że, jak dobrze że nic ci nie jest!
-Gracias seniorita. Adios! ***-powiedziałam i wyszliśmy.
*-dzień dobry po hiszpańsku
**- dobrze. również po hiszpańsku.
***- dziękuję pani. Do widzenia.- hiszp.

piątek, 1 lutego 2013

Dwa w jednym

Dwa tygodnie minęły tak szybko,że zostało tylko kilka dni do powrotu. Kolejny dzień na Teneryfie mijał spokojnie, jak w raju. Pod wieczór, gdy słońce było już w zenicie Mateusz zaproponował mi spacer po plaży. Zgodziłam się. Spacerowaliśmy brzegiem zatoczki podziwiając zachód słońca.
-To jest piękne. -powiedziałam oczarowana.
-Nie tak jak ty. -powiedział Mati muskając swoimi ustami moje.
Uśmiechnęłam się lekko. Po chwili klękną przede mną:
-Maniu. Chodź znamy się, krótko czuję, że to ty jesteś tą jedyną, tą z którą chcę spędzić resztę życia. Uczynisz mi ten zaszczyt i... i wyjdziesz za mnie ? -wyciągnął małe pudełko a w nim piękny pierścionek.
-Tak. -odpowiedziałam bez namysłu.
Mateusz założył mi pierścionek.
-Jest piękny. -powiedziałam przyglądając się mu po czym rzuciłam się na Matiego.
Na plaży siedzieliśmy dość długo. W domu wszyscy już spali więc weszliśmy tak żeby nikogo nie obudzić. Kolejny gorący dzień. Coraz bliżej powrotu.Po śniadaniu postanowiliśmy z Mateuszem, że powiemy im o zaręczynach. Mario zawoła Roksanę. Lenka spała w ogrodzie więc Roxy postanowiła zostawić ją na chwilkę.
-Chcielibyśmy wam coś powiedzieć... -zaczął.
-Bierzemy ślub. -powiedziałam pokazując im rękę z pierścionkiem.
Dziewczyny zaczęły mi gratulować a chłopacy Matiemu. Roxy poszła zobaczyć co z Lenką.
-Mario ! -zawołała z ogrodu.
-Co się stało kochanie ? -zapytał stojąc w drzwiach.
-Lenka zniknęła. -ledwo mówiła.
-Jak to zniknęła ? -był w szoku.
-No nie wiem... zostawiłam ją na chwilkę...
-Już dobrze. -próbował ją uspokoić i weszli do domu.
-Co się stało ? -zapytała Emiliana.
-Lenka zniknęłam. -powiedział przerażony Mario.
-Ale jak to zniknęła ? -dziwił się Łukasz.
-Zostawiłam ją w ogrodzie na tyle co Mati z Manią mówili, ale jaj nie ma. -łkała Roksana.
-Nie ma wyjścia. Jedźcie na policje. My będziemy czekać. -zadecydowała Romana.
-Ale kto mógł to zrobić ? -zastanawiała się Emi.
-Nie wiem. Chodź Roxy, pojedziemy zgłosić zaginięcie Lenki. -powiedział Mario łapiąc kluczyki.
Po pół godzinie dotarli na komisariat. Roksana opowiedziała wszystko policjantowi, który przyjął ich zgłoszenie.
-Wiecie kto to mógł zrobić ? -zapytał policjant.
-Nie jesteśmy tu tylko na wakacjach. -mówił Mario.
-Ale w Dortmundzie miało miejsce kilka wydarzeń, których sprawcą była jedna osoba. -wydusiła z siebie Roxy.
-Kogo ma pani na myśli ?
-Roberta Lewandowskiego.
-Ale skąd miałby wiedzieć, że akurat tu będziemy ? -zastanawiał się Mario.
-Może ma jakiegoś wspólnika, który mu pomaga. -podpowiedziała Roxy.
-Sprawdzimy wszystkie tropy. -rzekł policjant. -Nie możecie na razie opuszczać Teneryfy dopóki nie będziemy czegoś wiedzieć O wszystkim będziemy państwa informować.
-Dziękujemy do widzenia. -powiedział Mario.
-Do wiedzenia. -skierował ich do wyjścia.
Kiedy wrócili do domu Mario wszystko nam opowiedział. Też myślałam, że to może być Robert, ale chyba nie przyjeżdżałby za nami aż na Teneryfę. Prawie nikt z nas nie zmrużył oka w nocy. Poszłam po coś do picia. W kuchni siedziała Roksana.
-Dlaczego nie śpisz ? Powinnaś odpocząć. -zapytałam.
-Cały czas myślę o Lence. -rozpaczała.
-Spokojnie znajdą ją. -przytuliłam ją. -Jutro porozwieszamy ogłoszenia o jej zaginięciu może ktoś ją widział.
-Mam nadzieję. -powiedziała wycierając oczy z łez.
Po śniadaniu ja, Romana, Łukasz i Mati poszliśmy porozwieszać ogłoszenia o Lence. Przez dwa dni nie było żadnych informacji o małej. W końcu zadzwonił telefon z policji. Mario i Roksana od razu pojechali na komisariat dowiedzieć się o co chodzi...

___________________________________________
Przepraszam, że taki krótki, ale nie mam teraz głowy do tego.. :3


niedziela, 27 stycznia 2013

Chwila spokoju

Następnego dnia chłopcy nie mieli treningu. Myślały, że spędzimy z nimi ten dzień razem. Roxy zeszła z Lenką do kuchni mając nadzieje, że Mario tam jest.
-Hej dziewczyny.- powiedziała ze zdziwieniem. -Widziałyście może Mario?
Podeszła i podała jej kartkę na której pisało:
"Pewnie chciałybyście spędzić ten dzień z nami, ale wypadło nam coś pilnego. PRZEPRASZAMY !. Mario, Łukasz, Rene, Mateusz"
Roksana się zdenerwowała, a Lenka zaczęła płakać.
-Cichutko. -kołysała ja. -Skoro im coś wypadło to co robimy?
-Może pójdziemy na spacer ? -zaproponowała Emi
-Dobry pomysł. -stwierdziła Roma
-Może to dobrze nam zrobi -Roxy uśmiechnęła się.
Po 10 minutach dziewczyny był gotowe do wyjścia kiedy zadzwonił mi telefon.
-Hallo ? Tak, dobrze będę za pół godziny. -powiedziałam rozłączając się
-Co jest ? -zapytała Roma
-Przepraszam was dziewczyny, ale będziecie musiały pójść same. -powiedziałam
-Coś się stało ? -zapytała ze zdziwieniem Roxy
-Nie tylko muszę jechać do studia, bo zdjęcia nie wyszły czy jakoś tak
-No dobrze. -pożegnały się i poszłam.
Po drodze dziewczyny kupiły sobie lody... Po dwóch godzinach postanowiły wrócić do domu. Pół  godziny później wróciłam ja.
-Hej ! -zawołałam z holu
-Hej, hej ! -odpowiedziały chórem
-Jeszcze ich nie ma ? -zapytałam
-No nie... -powiedziała Roma kiedy nagle rozległ się trzask drzwi a w kuchni pojawił się Łukasz, Mario, Mateusz i Rene.
-Hej kochanie ! -Mario chciał pocałować Roxy, ale ona się odsunęła. -Coś się stało ? -był zdziwiony
-Nie, ale jestem na Ciebie zła, bo chciałam z tobą  w końcu spędzić cały dzień a Ciebie  nie było. -zdenerwowała się
-Przepraszam. -przytulił ja.
-Mamy dla was niespodziankę. -powiedział Łukasz obejmując Romanę
-Jaką ? -zapytałam zaciekawiona
-Jedziemy na wakacje -oznajmił Rene
-Dlatego nas nie było, bo załatwiliśmy formalności -dokończył Łukasz
-Naprawdę ? -Roxy była zdziwiona a zrazem szczęśliwa
-Naprawdę -powiedział Mario a Roxy rzuciła mu się na szyje
-To będę nasze pierwsze wspólne wakacje. -oznajmiłam.
-Niezapomniane -dodał Rene patrząc na Mateusza a on popatrzał się na mnie i się uśmiechną. Nie chciałam wnikać o co chodzi.
-To kiedy jedziemy i gdzie ?-zapytała z ciekawością Emiliana
-Jedziemy za tydzień na... -powiedział Łukasz. -na Teneryfę -dokończył
Ucieszyłyśmy się jeszcze bardziej. Tydzień zleciał bardzo szybko i już przygotowywaliśmy się do odprawy. Lot przebiegł spokojnie i już w kilka godzin byliśmy na Teneryfie.
-Boże jak tu pięknie. -zachwycała się Emiliana wyglądając przez okno samochodu.
-Podoba wam się ? -zapytał Rene
-Pewnie -odpowiedziałam jednocześnie z Romaną
-Zaraz będziemy na miejscu -uśmiechnął się Mario
Po 10 minutach zatrzymaliśmy się przed pięknym domem...
-Dlaczego się tu zatrzymaliśmy ? -zapytała zdziwiona Roxy
-Nie mamy jechać do hotelu ? -zapytałam patrząc na chłopaków i dziewczyny
-Nie ! Będziemy mieszkać tutaj. - Łukasz wskazał dom przy, którym się zatrzymali
-Naprawdę !? -zapytała zdziwiona Emi
-Tak. -odparł Rene otwierając bramę.
Weszłyśmy, dom jest śliczny. Nie mogłam uwierzyć, że mamy tu spędzić dwa tygodnie. Poszliśmy pozwiedzać. Cały czas robiłam pełno zdjęć okolicy i nam oczywiście. 
To był wyjazd bez kłopotów.Bez Lewego i Marco.Cieszyłam się że mamy chociaż chwilkę spokoju.
Po południu poszliśmy na plażę.Roxy bawiła się z Lenką i Mario w morzu,Łukasz Mateusz i Rene jak zawsze gadali o kolejnych meczach po powrocie,a ja z Romą i Emili zastanawiałyśmy się co skłoniło Roberta do tego incydentu z nożem.
-Słuchajcie ja nie wiem.On od samego początku był dziwny.-rzekła Romana
-A poza tym coś słyszałam że podobno ta jego narzeczona Ania go rzuciła i ja mu się spodobałam ale wtedy powiedziałam że ja już mam narzeczonego i że nie chcę go znać po tym wszystkim co mi zrobił.-pisnęła Em
-Ale to chyba nie powód żeby zrobić coś takiego..a może się mylę?-myślałam
-Dziewczyny ja nie wiem.Mam nadzieję że posiedzi sobie w więzieniu!-zakończyła Em i poszła z Rene na spacer wdłuż plaży.
Ja zostałam z Romą i jeszcze chwilkę gadałyśmy bo później poszła do Roksany i Lenki.Postanowiłam pójść popływać.
Po chwili przyszedł Mateusz i z dziwnym uśmieszkiem ochlapał mnie wodą.
-Mati!Oszalałeś?-zapytałam ze śmiechem
-Nie.skądże!-odpowiedział
-Uważaj bo zaraz Ci oddam.-ostrzegłam go po czym znienacka też go ochalapałam.
Wreszcie poczułam się szczęśliwa.





czwartek, 17 stycznia 2013

Nóż

-Mogę ją potrzymać?-zapytała Mania.
-Jasne! Ja pójdę zrobić herbatę- powiedziała Roxy i poszła do kuchni. Mania bawiła się z Lenką. Gdy spokojnie piłyśmy herbatę, drzwi od domu Roksany otworzyły się, a do środka wszedł Robert Lewandowski, dzierżący w dłoni nóż. Pech chciał, że najbliżej niego stała Roksana z córką, którą wybrał sobie na cel. Zauważyłam to i wbiegłam przed Roxy. Krzyknęłam do Mani:
-Maaania! Dzwoń po chłopaków!
Złapałam Roberta za rękę w której trzymał nóż, wyrzuciłam narzędzie daleko i kopnęłam go w brzuch. Po chwili byłam na przegranej pozycji. Emilii podbiegła do nas i dzięki jej interwencji Lewy leżał na podłodze, ale zgrabnie nas podciął, przez co spadłyśmy ze schodów. Leżałyśmy wyczerpane, czekając na kolejny cios ze strony napastnika, lecz do domu wbiegli nas narzeczeni. Mario zajął się Robertem, Łukasz zaniósł mnie na kanapę, a Rene Emilianę. Po chwili Lewandowski leżał związany szalem Mario. Gdy już wszystko się uspokoiło, do salonu wróciła Roxy z Lenką i Mania. Kiedy nas zobaczyły, zaczęły lamentować:
-O boże, o boże! nic wam nie jest?!
-Nie, nic!- krzyknęłyśmy, chociaż nie było to zgodne z prawdą, obie zwijałyśmy się z bólu.
-Słuchajcie, niedaleko stąd mieszka lekarz. Zadzwonię do niego, powinien was ktoś obejrzeć- zaproponował Łukasz.
-Niee! Przecież będzie pytał co się stało!- zaoponowałam.
-Jak mu zapłacę, to nie będzie- odpowiedział
Wtedy usłyszeliśmy krzyk Rene:
-Kurwa! Ona zemdlała!
-Weź Łukasz jej nie słuchaj, dzwoń!- krzyknął Mario
Po 5 minutach lekarz był już w salonie i badał Emilianę.
-Na szczęście nic poważnego nie jest, żadnych złamań, są mocno poobijane, ale i tak zalecam prześwietlenie.- mówił bandażując Emilianę, aż skrzywiła się z bólu.
-Daj mi to- powiedział Adler wyrywając bandaż z rąk lekarza. Później lekarz podszedł do mnie. Diagnoza była identyczna. Po zabandażowaniu moich żeber Łukasz wręczył lekarzowi zwitek banknotów. Mężczyzna zdziwił się i zapytał szeptem:
-Czy to pańska robota?
-Cooo?! Czy uważa pan, że biłbym osobę którą kocham?!- krzyknął mój narzeczony
-Nie, nie...- powiedział lekko przestraszony- Chcę jeszcze tylko przypomnieć, żeby obie panienki stawiły się na prześwietleniu.
-Tak, tak, proszę już iść.
Gdy lekarz już poszedł, przypomnieliśmy sobie o Lewandowskim leżącym w hallu. Wezwaliśmy policję, która zabrała piłkarza. Później siedzieliśmy w salonie i rozmawialiśmy, póki Lenka się nie rozpłakała. Zaoferowałam sie że do niej pójdę. Usiadłam przy kołysce i zaczęłam śpiewać. Nawet nie zauważyłam kiedy wszedł Łukasz.
-Nie wiedziałem że tak ładnie śpiewasz, moja bohaterko.- powiedział i podszedł do mnie.
-Dziękuję.- mówiąc to przytuliłam się do niego. Odwzajemnił uścisk, ale zbyt mocno:
-Ałł... Łukasz!
-Przepraszam kochanie. Wróciliśmy do salonu.
-Jak tam moja córeczka?- zapytała Roksana.
-Grzecznie poszła spać, istny aniołek- przyznałam
-No, idealna jest- dodał Łukasz.
-No to wiesz Łuki, może czas się postarać...- powiedział z uśmiechem od ucha do ucha Gotze.
-Oj no wiesz co, Mario!- powiedziałam chociaż tak  śmiałam się z wszystkimi.
_______________________________________________________________
5 komentarzy= kolejny rozdział :3

niedziela, 13 stycznia 2013

Lenka :3

Roomaaana! Słuchaj, Roxy jest w szpitalu, i…..- usłyszałam w słuchawce.
-Ale jak to?! Co się stało?!
-Proszę, nie pytaj, możesz przyjechać z dziewczynami?
-No dobrze, zaraz będziemy. Trzymaj się.- powiedziałam i rozłączyłam się. Zawołałam Manię:
-Mania, leć na górę się ubrać, jedziemy gdzieś! Szybko!
-No ale jak to? Gdzie?- dopytywała.
-Powiem ci po drodze. A wy zostajecie w domu, jak coś- powiedziałam do chłopaków, ubierając kurtkę i buty.- Mania, długo jeszcze? Musimy jeszcze zabrać Emilii!- krzyczałam szukając kluczyków do auta. -Łukasz, nie widziałeś moich kluczyków?
-są w wazie, w hallu. Gdzie wy jedziecie?- zapytał, jak zawsze był ciekawski.
-Boże, Łukasz, opowiem ci jak wrócimy, teraz nie mogę nic powiedzieć.
-No dobrze, nie nalegam.- w tym momencie zeszła na dół ubrana już Mania.
-To co jedziemy? - zapytała dziewczyna.
-Tak, już jedziemy. Zadzwoń do Em, powiedz jej żeby za 10 minut była gotowa do wyjścia.- komenderowałam. Po 20 minutach byłyśmy już w szpitalu i biegłyśmy do sali której leżała nasza przyjaciółka. Zauważyłyśmy Mario niecierpliwie chodzącego po korytarzu.
-No i co? Co jej jest?- zapytałam go.
-No… na razie nie do końca wiadomo…
-A co z dzieckiem?- padło pytanie od Mani.
-Jeżeli będzie taka potrzeba, wykonają cesarskie cięcie.- odpowiedział jej Mario. Po chwili przyszedł lekarz.
-Możecie państwo wejść do pacjentki, ale proszę być cicho.- ostrzegł.
Po cichutku weszliśmy na salę i podeszłyśmy do Roxany. Była bardzo blada i wyczerpana.
-Jak się czujesz, kochanie?- zapytał troskliwie
-Dobrze…- wyszeptała dziewczyna. Posiedzieliśmy u niej jeszcze 1h. Gdy już zbieraliśmy się do wyjścia, tętno Roxy na ekranie zaczęło wzrastać. Mario pobiegł po lekarza. Gdy już przyszedł, powiedział:
-Musimy zabrać panią Leskowską na salę operacyjną.
Gdy zabrali Roxy, Mario poprosił żebym zadzwoniła po Łukasza i Mateusza, bo sam nie dawał sobie z tym rady.
-Łukasz? Mógłbyś przyjechać z Matim do szpitala?
-Co się stało? Jasne.
-Roxy jest w szpitalu.
-O boże! Już jedziemy. Nie minęło 10 minut, nim korytarzem biegli zdyszani Piszczek i Kolański.
-Co się stało? -pytali oboje. Mario nic nie powiedział więc my w skrócie opowiedziałyśmy im całą sytuację.
-O matko!- zawołał Mati- Mam nadzieję że wszystko będzie dobrze.
Po blisko 3 godzinach oczekiwania z sali wyszedł lekarz.
-Pan Goezte?- zapytał
-To ja- powiedział Mario wstając.- Co z nią?
-Gratuluję panu, ma pan śliczną córkę, ale…-powiedział lekarz.
-Ale co?- Mario po chwili odetchnienia znowu się zdenerwował
-Jako że dziecko urodziło się wcześniej, wraz z mamą, muszą zostać parę dni na obserwacji.
-Ufff- odetchnął z ulgą chłopak- myślałem że coś poważniejszego.
Kilka dni później Roxy szczęśliwa wyszła ze szpitala. Od razu odwiedziłyśmy świeżo upieczoną mamę.
-Cześć Roxy! Jak się czujesz? Co u małej?
-Cześć kochane! Wszystko świetnie, a Lenka jest bardzo grzeczna- odpowiedziała z uśmiechem.
-Jeejj! Jaka ona urocza!- zawołała Mania widząc córeczkę Roxany. Wszystkie wybuchłyśmy śmiechem

Strasznie was przepraszam że taki znowu krótki post :D wybaczycie?

czwartek, 10 stycznia 2013

środa, 9 stycznia 2013

Powrót

Łukasz przychodził do mnie codziennie. Opowiadał mi wszystko, co razem przeżyliśmy. Po paru tygodniach mogłam wrócić do domu. Dziwnie się czułam. Jakbym zaczynała nowe życie. Podjechaliśmy pod nasz dom. Niepewnie otworzyłam drzwi. Weszłam do kuchni. Od razu podbiegły do mnie Emilii, Roxy i Mania.
-Romaa! Wreszcie jesteś!- emocjonowała się Mania
-Jejku, tęskniliśmy! Jak dobrze że jesteś już z nami!- dodała Em
-Dziewczyny, a może damy jej odpocząć?- wtrąciła Roxy. Przywitałam się z nią:
-Cześć, Roxy, jak tam maluch? -zapytałam.
-Ah, dobrze.
Później podeszłam do chłopaków . Byli równie rozemocjowani jak dziewczyny. Pierwszy rzucił się do mnie Mateusz.
-Romana!- krzyknął i poderwał mnie w powietrze.-Tęskniłem! Jak dobrze że już nic ci nie jest!
-Mattii! -krzyknęłam równie entuzjastycznie. -Mam nadzieję, że nie powiedziałeś nic wujkowi, denerwowałby się jak cholera- mówiąc to uśmiechnęłam się porozumiewawczo.
-No coś ty! Przecież on zwichnięcie traktuje jak poważne złamanie. Ot co, troskliwy tatuś.- w tym momencie podszedł do nas Mario i zapytał Mateusza:
-Mati, dasz porwać ją sobie na sekundę?- po chwili już witałam się z Gotze
-Boże, jak ja się cieszę że nic ci nie jest!- powiedział i uścisnął mnie z całych sił. Podeszłam wreszcie do Rene. Ten nic nie mówił, tylko ścisnął mnie mocno. Po fali przywitań wzięłam swoją torbę i poszłam do sypialni rozpakować rzeczy. Gdy już kończyłam chować ubrania do szafy, do pokoju wszedł mój ukochany i usiadł koło mnie na łóżku.
-Wiem ze pewnie nie masz ochoty, ale może wybralibyśmy się wszyscy do kina?
-Skąd wiesz że nie mam ochoty? Z miłą chęcią pójdę, po paru tygodniach szpitala przyda mi się trochę rozrywki.- uśmiechnęłam się.
-To świetnie. Ja idę na dół, powiem reszcie a ty przebierz się.- pocałował mnie, a potem zszedł na dół.
Przebrałam się szybko, uczesałam się i zbiegłam na dół. Pojechaliśmy do kina.
Pod kinem, jak zresztą zawsze pojawił się dylemat: thriller vs. komedia romantyczna. W końcu wtrąciłam swoje: - Chodźmy na horror! Będzie i akcja i przytulanie- mówiłam powstrzymując śmiech.
-Jakie przytulanie?!- dziewczyny nie zrozumiały
-No a co? Nie będziecie tulić się do chłopaków ze strachu?- wytłumaczyłam z szelmowskim uśmiechem. Po chwili zaczęły się śmiać. Po filmie każdy pojechał do Sb, a Mania i Mati na razie do nas. Rano zwlokłam się do kuchni, gdzie czekali chłopacy i Mania. Poszłam się ubrać, gdy zadzwonił mój telefon. Wróciłam do kuchni. W słuchawce odezwał się lekko przerażony i zdenerwowany Mario:
-Roomaaana! Słuchaj, Roxy jest w szpitalu, i…..
CDN :D
Przepraszam Was, ze tak późno, a rozdział krótki i nudny, ale szkoła, wiecie, a nie chcę pisać głupot :D. Za to następny rozdział bd lepszy i na pewno dłuższy!
Keep calm and wait :D 

piątek, 4 stycznia 2013

Kim jesteś?

..Łukasz był w szoku. Pierwsze co zrobił to sprawdził czy nic poważnego nie stało się Romanie. Od razu
zadzwonił na pogotowie. Karetka przyjechała w zaledwie kilka minut ale dla Łukasza były to ciągnące się godziny. Pojechał z Romą. Przez całą drogę choć nie była ona taka długa, trzymał ją za rękę i w myślach powtarzał :
-Dlaczego… Dlaczego akurat ty a nie ja ?
Po dotarciu do szpitala wzięli Romanę na oddział a Łukasza na badania po czym okazało się, że jest lekko poobijany i nietrzeźwy. Po zakończeniu badań lekarze wezwali policję…. Łuki otrzymał tylko mandat w wysokości 250 złotych. Dla niego nie miało to znaczenia, ponieważ teraz liczyło się dla niego tylko zdrowie dziewczyny. Piszczek stał przed salą w której leżała Romana. Po chwili podszedł do niego lekarz i zapytał :
-Pan jest z rodziny ?
-Tak, jestem narzeczonym –odpowiedział
-Pańska narzeczona nie ma zbyt wiele szczęścia gdyby nie pana szybkie zawiadomienie pogotowia nie wiadomo czy by przeżyła –mówił lekarz
-Jest aż tak źle ? –zapytał z przerażeniem na twarzy
-Ma bardzo poważne obrażenia czaszki, ale na razie jest wszystko pod kontrolą –odpowiedział lekarz uspokajając go.
Po tej rozmowie Łukasz chwycił za telefon i zadzwonił do Emiliany :
-Hallo ? –zapytała zachrypniętym głosem
-Słuchaj Romana i ja mieliśmy wypadek.. –powiedział z poczuciem winy
-Jak to wypadek ? – zapytała nie mogąc złapać oddechu
-Jakieś auto w nas wjechało, straciłem panowanie nad kierownicą no i wjechaliśmy w drzewo –łamał mu się głos
-Nic wam nie jest ? –zapytała przerażona
-Mi nic ale Romana… ma poważny uraz czaszki –powiedział co chwile przerywając
W słuchawce nastał cisza… Po chwili Emilii odezwała się :
-Spokojnie, będzie dobrze –uspokajała go
-Proszę was żebyście na razie nie przyjeżdżali –mówił cichym tonem
-Dobrze, będziemy czekać jakby stan Romany się pogorszył daj znać. Pa –powiedziała i rozłączyła się.
Gdy Łukasz skończył rozmawiać podszedł do niego lekarz i poinformował, że może wejść do narzeczonej. Pielęgniarka podała mu fartuch i obuwie ochronne, włożył a po chwili siedział przy łóżku uśpionej Romany. Chłopak pogłaskał ją delikatnie w policzku.
-Moje biedne kochanie… -pocałował ją w rękę.
Romana przebudziła się. Popatrzyła rozkojarzonym wzrokiem.
-Kim jesteś?- zapytała
Pytanie dziewczyny dobiło go. Nie wiedział co powiedzieć.
-Ja… -powiedział cicho. –Nie pamiętasz mnie.. ? –zapytał ze smutkiem
-Nie a powinnam ? –zapytała zdziwiona
Wtedy do Sali wszedł lekarz.
-Pani Lenonko jak się pani czuje ? –zapytał
-Kto ? –zapytała zdziwiona
-Ach tak… Zanik pamięci jest częsty przy tak poważnych urazach czaszki –powiedział lekarz
-Jest jakaś szansa, że odzyska pamięć ? –zapytał
-Tak owszem, ale jedna na sto. Niestety –powiedział lekarz
-Czy może mi ktoś wyjaśnić co tu się dzieje ? –prawie krzyczała
-Ja jej powiem –powiedział do lekarza a ten wyszedł z sali…
Usiadł obok jej łóżka i chwycił za rękę…
-Nazywasz się Romana Lenonko. Jesteś obrońcą w Borussi Dortmund, masz dwie przyjaciółki obu dwie są zaręczone, Emiliana z Rene a Roksana z Goetze. Twój kuzyn Mateusz jest z moją siostrą Manią. A ja… -przerwał. –Ja jestem twoim narzeczonym.
W sali zapadła cisza. Roma nie wiedziała co powiedzieć ale po chwili namysłu powiedziała :
-Dobrze postaram ci uwierzyć
-Nawet nie wiesz jak się cieszę –uśmiechną się i pożegnał.
Wrócił do hotelu, opowiedział jeszcze raz o wszystkim przyjaciołom. Piszczek przychodził do Romy codziennie opowiadał jej o wszystkich chwilach, które spędzili razem a ona od nowa się w nim zakochała…
Mania :)

czwartek, 3 stycznia 2013

Mania- nowa współautorka

Chciałam Wam powiedzieć, ze mamy nową współautorkę, Manię. Jest bardzo utalentowana, co można zobaczyć w postach "Cudowna informacja", "Sms" czy "Dom w lesie", których jest autorką. Będzie z nami pisać na stałe, dopóki będziemy prowadzić tego bloga :D Cieszę się że jest z nami. Właśnie w przygotowaniu jest nowy post Mani.
Pozdrawiam ciepło.
Romana

Ślub


Styczeń mijał bardzo spokojnie. Roksana miała się dobrze, a obie Borussie nie przegrały żadnego meczu, tylko zremisowały po jednym.
Któregoś dnia, po treningu, zajrzałam do skrzynki na listy. przyniosłam listy do domu i zaczęłam przeglądać:
-Hmm, reklama, reklama, rachunek, rachunek... o! list od Marty i Przemka!- otworzyłam go i zaczęłam czytać. gdy skończyłam, od razu zawołałam Łukasza.
-Łuuukaasz!! Chodź do kuchni!
-Już idę, pali się czy co?
gdy zszedł na dół, zaczęłam mu machać listem przed nosem
-Wiesz co to?
-No weź, nic nie widzę.- po chwili dałam mu przeczytać -Osz kurna! totalnie zapomnieliśmy o tym!- wykrzyczał Łukasz
-No właśnie. W tym momencie wpadła Emiliana.
-Hej, hej, też dostaliście list? -zaczęła
-Hej, Em. tak dostaliśmy. Też zapomniałaś?
-No, totalnie. Byłam u Roxy. Prosiła zapytać czy idziesz z nami jutro na zakupy, będziemy szukać sukienek.
-No jasne! Tylko, co zrobimy z Manią i Mateuszem? no nie możemy ich tak zostawić, przecież oni zupełnie nie znają Dortmundu!- przypomniałam sobie.
-Aaa, no to tez racja. Słuchaj, a może ja zadzwonię do Marty, czy mogliby się z nami zabrać?
-Okey, no to zadzwoń.
Marta się zgodziła, więc poszłam do pokoju Mani.
-Mania? Mogę wejść?- zapukałam i zapytałam.
-Jasne, właź!
-Słuchaj Mania, 14 lutego ty i Mateusz jedziecie z nami do Holandii.
-Naprawdę? Po co?
-Wtedy odbywa się ślub naszej przyjaciółki, Marty. A nie chcieliśmy was zostawiać samych. nie znacie przecież Dortmundu.- wyjaśniłam.
-Aha, no dobrze. Powiem Mateuszowi jak wróci.
-Okay. Jeżeli chcesz możesz iść jutro ze mną, Em i Roxy poszukać czegoś ładnego. W końcu zostały 2 tygodnie- powiedziałam, kierując się w stronę drzwi.
-Spokojnie, 2 tygodnie to dużo.- Mania uśmiechnęła się- Ale oczywiście, że pójdę.
Następnego dnia rano, znaczy o 12 wybrałyśmy się po sukienki i dodatki. Byłyśmy w 4, i zanim każda coś znalazła, minęła godzina 16. Poszłyśmy zmęczone do kawiarni.
-Jejku! już 16- zawołała Roksana patrząc na wyświetlacz telefonu.

Dwa tygodnie zleciały jak dwa dni, i już niedługo szykowaliśmy się do wylotu do Eindhoven. Mania bardzo się niecierpliwiła i denerwowała. Objawiało to się bieganiem po całym domu i sprawdzaniem zawartości walizki co 5 minut. W końcu zainterweniował Mati.
-Mania, kotku chodź , usiądź i się uspokój.
-No ale ja nie wiem czy wszystko zabrałam!- gorączkowała się dziewczyna.
-Tak, przecież sprawdziłaś to już milion razy. Mania trochę się dzięki temu uspokoiła. po chwili Łukasz zawołał Mateusza.
-Matii! Chodź, weźmiemy walizki, a wy dziewczyny idźcie już do samochodu. Wsiadłyśmy. Na lotnisku spotkaliśmy się z Em i Rene, oraz z Roxy i Mario. Wzięliśmy bagaże, i poszliśmy z w stronę odprawy. Minęła ona szybko, i już po 20 minutach wszyscy byliśmy na pokładzie samolotu lecącego do Eindhoven.
Lot trwał 3 godziny, i wszyscy oprócz Mani i Mateusza usnęli. Oni robili zdjęcia Niemiec z lotu ptaka.
Obudził mnie głos stewardessy oznajmiającej lądowanie. Obudziłam też Łukasza, a reszta już dawno nie spała. Po wyjściu z samolotu zamówiliśmy taksówkę i podjechaliśmy pod dom (przyszłych) państwa Tytoń. Otworzyła nam Marta, cała w skowronkach. Chłopaki zostali na dole, a my pomogłyśmy Marcie dopracować szczegóły fryzury i makijażu. Mania musiała oczywiście zrobić milion zdjęć. Po chwili podjechaliśmy pod kościół w którym miał odbyć się ślub. Gdy wszyscy już się zebrali, ksiądz rozpoczął ceremonię.
-Zebraliśmy się tu wszyscy, by połączyć związkiem małżeńskim Martę Solską i Przemysława Tytonia. Powtarzajcie przysięgę za mną.
-Marto Solska, czy bierzesz sobie tego oto Przemysława Tytonia za męża i przyrzekasz być mu wierna, póki śmierć Was nie rozłączy?
-Przyrzekam.
-A czy ty, Przemysławie Tytoniu bierzesz sobie za żonę tą oto Martę Solską i przyrzekasz być wierny, póki śmierć Was nie rozłączy?
-Przyrzekam.
-Ogłaszam Was zatem mężem i żoną. Możecie się pocałować.- zakończył ksiądz. W kościele rozległy się gromkie brawa. Potem pojechaliśmy na wesele. Zabawa była przednia.
Każdy bawił się świetnie przy dobrej muzyce. Noc minęła szybko, i wszyscy byli lekko podpici.
Rano Łukasz uparł się żebyśmy pojechali już do hotelu
-Roma, pojedźmy już, proszę!- błagał
-Łukasz! Doskonale wiesz że jesteś lekko nietrzeźwy!
-Kotku, będę jechał powoli! Proszę cię, jedź ze mną.
-No dobrze. Ale jedziesz powoli i ostrożnie! Gdybym wiedziała co się zdarzy, w życiu bym się nie zgodziła. Pojechaliśmy. Początkowo było spokojnie. Gdy byliśmy w połowie drogi, zaczęło robić niebezpiecznie. Wpadło na nas jakieś auto. Łukasz stracił panowanie nad kierownicą. Wjechaliśmy w drzewo. Ostatnią rzeczą jaką zapamiętałam były słowa Łukasza:
-Boże co ja zrobiłem!. Później zemdlałam.